Messerschmitt Tg500, Citroën 2CV, Morris Minor – przegląd kilku mniej znanych mikrusów
Fiat 126p? Syrenka? Jasne, te „maluchy” miały swój charakter. Ja wolałbym jednak przejechać się trójkołowcem od BMW albo mikrosamochodem marki… Messerschmitt. Zapraszamy do przeglądu kilku mniej znanych mikrusów.
BMW Isetta
BMW kojarzy się z drogimi samochodami z wyższej półki, ale ma na swoim koncie także auto „dla każdego”. Po II wojnie światowej brakowało chętnych do kupna luksusowych modeli i koncern wpadł w poważne kłopoty finansowe. Właśnie wtedy odkupiono licencję na włoski samochód Iso Isetta, który w latach 1955-1962 był produkowany pod nazwą BMW Isetta. Finansowo niespecjalnie przysłużył się firmie, za to zyskał wielką popularność praktycznie na całym świecie. Co ciekawe, wsiadało się do niego od przodu (przez maskę pełniącą jednocześnie funkcję drzwi), a 13-konny silnik pochodził z jednego z motorów BMW.
Messerschmitt Tg500
Wam też, kiedy słyszycie o Messerschmittach do głowy przychodzą myśliwce z II wojny światowej? Wbrew pozorom niemiecki koncern nie zajmował się tylko samolotami. Po zakończeniu wojny firmie Willy’ego Messerschmitta po prostu zakazano takiej działalności. Potrzeba jest matką wynalazku, więc przedsiębiorstwo zaczęło produkować… trójkołowe samochodziki. Ich następcą był czterokołowy Tg500, który wprawdzie produkowała już firma FMR, ale i tak samochód powszechnie nazywano Messerschmittem.
Był określany mianem samochodu sportowego, choć z dzisiejszej perspektywy nie powalał na kolana osiągami: do setki rozpędzał się w niecałe 30 sekund, a prędkość maksymalna wynosiła 121 km/h. W przeciwieństwie do Isetty, Tg500 nie kierowano dla masowego odbiorcy – powstało tylko kilkaset egzemplarzy. Według „Ilustrowanej encyklopedii. Samochody” był to natomiast chyba najlepszy „maluch” jaki kiedykolwiek powstał.
Citroën 2CV
W latach 30. niemal każde europejskie mocarstwo za punkt honoru stawiało sobie produkcję samochodu dla mas. Najsłynniejszym projektem tego typu był Volkswagen Typ 1, zlecony osobiście przez Adolfa Hitlera. O „garbusie” pisać nie będziemy, bo to samochód, który zna każdy. Dla porównania rzućmy natomiast okiem na jego francuski odpowiednik. Citroën 2CV zaczęto produkować już przed wojną, ale jej wybuch uniemożliwił wprowadzenie samochodu do sprzedaży.
Do pomysłu powrócono w 1948 roku, a produkcja trwała aż do 1990. Był to samochód równie rozpoznawalny na francuskich ulicach, co kiedyś Fiat 126p w Polsce – z taśm zeszły prawie cztery miliony egzemplarzy. I to mimo, że w pierwotnej wersji rozwijał zawrotną prędkość maksymalną 66 km/h…
Morris Minor
Prawdopodobnie drugim najsłynniejszym mikrosamochodem na świecie, zaraz po „Garbusie”, jest brytyjski Austin Mini. To jednak model z samego końca lat 50. Historia angielskiego zamiłowania do mikrosamochodów sięga znacznie dalej. Bezpośrednią odpowiedzią na niemiecki „samochód dla ludu” był Morris Minor, zresztą wyglądający nawet podobnie do Volkswagena. Może i do setki przyspieszał w mniej więcej minutę, ale do jazdy po mieście nadawał się wyśmienicie. Poza tym, był ponoć dobrze zaprojektowany, solidnie wykonany i niedrogi.
Fiat 500 „Topolino”
Akurat ten model z pewnością znacie, bo Fiat 500 od 2007 roku jest produkowany w Polsce, a dość kontrowersyjne reklamy sprzed paru lat prezentowały go jako „część polskiej historii”. Poniekąd rzeczywiście nią jest, bo stary Fiat 500 – z lat 1957-1975 – to dziadek naszego polskiego „Malucha”.
Mniej znany jest natomiast pierwszy Fiat 500, produkowany jeszcze przed wojną (od 1936 roku) i nazywany „Myszką” („Topolino”). Do sprzedaży trafiło pół miliona egzemplarzy. Jak pisze autor „Ilustrowanej encyklopedii. Samochody”, właśnie od tego modelu firma Fiat rozpoczęła produkcję tanich samochodów rodzinnych, z myślą o klientach, których nigdy wcześniej nie było stać na własny środek transportu”. Niewątpliwie zwracał uwagę bardziej elegancką linią, niż w przypadku większości mikrosamochodów.
Źródło:
Artykuł powstał w oparciu o „Ilustrowaną Encyklopedię. Samochody”, która ukazała się niedawno nakładem Vesperu (więcej informacji na stronie wydawnictwa). Wszystkie ilustracje to przykłady zaczerpnięte z tej książki za zgodą wydawcy.
Autor zapomniał, a może nigdy nie słyszał, o Mikrusie.