Prostytucja w starożytnym Rzymie
„Urodziłam się w biednym domu na Suburze. Rodzice często zaciągali kolejne pożyczki dla kupienia mojemu rodzeństwu chleba, aż wreszcie sprzedawali nas kolejno w niewolę. Teraz mam własny pokój nad tawerną przy Via Flavia. Właściciel dobrze o mnie dba, czasem pomaga wygonić napastliwego klienta. Przyjmuję średnio czterech klientów co kilka dni, dzięki czemu stać mnie na mieszkanie. To co robię potępiłaby z pewnością nasza Matka – Vesta. Nie jestem dumna z ilości mężczyzn, których odrażający oddech musiałam wdychać. Jest to jednak dość bezpieczne życie. Mogłam być przecież niewolnicą cesarza…”
Ten krótki wstęp mógłby być początkiem dość banalnej autobiografii rzymskiej prostytutki. Miały one trudne życie i nie chciałbym, żeby czytelnik odebrał wrażenie, że było inaczej. Było to życie wśród zabójców, złodziei, wyrzutków prawa i gwałcicieli. Codziennie trzeba było zderzać się z wizją, że klient przyprowadzony do naszych drzwi, to psychopata delektujący się zabijaniem w stanie uniesienia seksualnego. Było to jednak na tyle powszechne zjawisko, że nie sposób ignorować je w historii Imperium. Imperium, które na swój własny sposób pod otoczką moralnej odnowy Oktawiana Augusta wydało na świat najbardziej zdeprawowanych seksualnie cesarzy.
Dom publiczny
Rzymianie mieli bardzo bogaty, ale jednocześnie enigmatyczny zasób słownictwa poświęconego miejscom, do których „Szczęśliwca przywiodła Fortuna”. Dzisiaj nastręczają one historykom pewnych problemów, ze względu na niejednoznaczny charakter oferowanych tam usług.
Jednym z nich jest występujące u Horacego określenie fornix et uncta popina – w wolnym tłumaczeniu oznaczające „dom publiczny i tłustą tawernę”. To oczywiście prowadzi do prostego (i właściwego wniosku), że głównie miejskie knajpy i tawerny zajmowały się oferowaniem miłosnych uciech, przy akompaniamencie posiłku i dużej ilości alkoholu. Pytanie oczywiście co bardziej wabiło młodych ludzi do takich miejsc: seks, czy alkohol? Dość powiedzieć, że były one często w podobnych sobie cenach, ale swoisty „cennik” usług chciałbym zarezerwować dla dalszej części tekstu.
Jednym z najbardziej pospolitych miejsc uciech miało być stabulum – burdel i tawerna o najniższym standardzie i prawdopodobnie również z najniższymi cenami. Uczęszczanie do nich miało być najbardziej piętnowane przez augustowskich moralistów.
Przyjemności można było również doświadczyć w miejscach określanych luxuria popinalis, czyli „tawernach przyjemności”, bardzo upodobanych zwłaszcza przez cesarza Lucjusza Verusa, który jadąc na wojnę partyjską w 162 roku zapragnął odwiedzenie podobnych temu miejsc na Wschodzie, czym doczekał się niepochlebnej opinii gnuśnego i nikczemnego rozpustnika” (Scriptores Historiae Augustae).
W każdym z takich miejsc znajdowały się deversorium lub meritorium, czyli pojedyncze pokoje, w których kobiety przyjmowały swoich klientów. Nad wejściem do takiego pokoju powinna znajdować się inskrypcja – titulus – na której znajdowało się imię/pseudonim kobiety, a w niektórych przypadkach również cena lub zakres usług. Ponieważ jednak uczęszczanie do takich miejsc było związane coraz częściej z publicznym piętnem dla patrycjuszy, jeszcze w schyłkowej republice upowszechnia się również prostytucja w łaźniach, ale wyłącznie tych, do których wstęp mieli przedstawiciele wyższej warstwy społeczeństwa.
Przestrzegał przed wizytami w łaźniach swojego ucznia – Nerona – stoik Seneka, który dla unikania cielesnych przyjemności i podniet wolał myć się co dwa lub trzy tygodnie, ale zachowując jednocześnie dyscyplinę ciała.
Po ile ta miłość?
Ustalanie cen starożytnej prostytucji wiąże się z pewną łamigłówką matematyczno-ekonomiczną. Niewiele pewnie powie współczesnemu czytelnikowi stwierdzenie, że spotkanie z prostytutką kosztowało 2 i pół asa, jak również niewiele Rzymianinowi powiedziałoby, że godzina u kobiety kosztuje dzisiaj 200 złotych. Pierwszym problemem jest oczywiście system monetarny antycznego Rzymu. Na potrzeby niniejszego artykułu ograniczę go jedynie do trzech nominałów.
Najczęściej pojawiającymi się w literaturze dotyczącej prostytucji są asy, denary i sestercje. Asy są w tym towarzystwie najstarszym rodzajem rzymskiego pieniądza, wprowadzonym w pierwszej połowie III wieku. Był to pieniądz brązowy o początkowej wadze 324g (12 uncji) – tzw. „as ciężki”. Około 212 roku p.n.e. Rzymianie (na potrzeby II wojny punickiej) wprowadzili do obiegu pieniądz srebrny – denara – który bardzo długo trzymał jednolitą wagę 3,8-3,9g. Wprowadzenie denara spowodowało dewaluację asa. Od tej pory jeden as miał odpowiadać dziesięciu denarom. Po zdobyciu władzy przez Oktawiana (27r.p.n.e.) do obiegu wprowadzono kolejny rodzaj pieniądza brązowego – sestercję. Był to nominał wybijany z orichalcum, czyli stopu miedzi i cynku. Miał on standardową wagę 27,28g i odpowiadał ¼ denara, co wiązało się z kolejną dewaluacją asa.
W Cesarstwie wymiana tych nominałów wyglądała następująco:
1 denar = 4 sestercje = 16 asów
Miejski niewolnik w okresie pryncypatu zarabiał prawdopodobnie około 10-20 sestercji miesięcznie (maksymalnie 240 sestercji rocznie). Rzemieślnik lub dostawca zboża zarabiali niewiele więcej: 30-40 sestercji miesięcznie (480 sestercji rocznie). Grupa społeczna, która uchodziła za jedną z najlepiej zarabiających – wojsko – dla porównania zarabiała dwukrotność pensji miejskiego rzemieślnika.
W okresie od Augusta do Marka Aureliusza roczny żołd przeciętnego legionisty nie przekraczał 980 sestercji rocznie. 2 asy, czyli 1/8 sestercji kosztował przeciętnie bochenek chleba w Wiecznym Mieście. Podobną cenę wymagano również przy kielichu wina, a średniej jakości posiłek mógł kosztować 4-8 asów. Łatwo policzyć, że życie na średnim poziomie w Rzymie determinowało od zwykłego mieszkańca około 2/3 kosztów na podstawowe potrzeby życiowe (nie wliczając w to jeszcze podatku!). Nawet żołnierze na zwykłe życie potrzebowali wydawać średnio 600-700 sestercji, przeznaczając resztę na pojedyncze uciechy życiowe. Jak w tym systemie ekonomicznym funkcjonowała prostytucja?
„Cennik”
Historyk badający XXI wiek będzie na pewno dysponował lepszą bazą źródłową dla tego problemu. Średnie ceny pracy seksualnej w dużej mierze są dzisiaj bardzo dobrze znane, pomijając oczywiście zjawisko niewolniczej prostytucji. Osoba decydująca się dzisiaj (w Polsce) na korzystanie z usług prostytutki musi liczyć się z kosztem od 200 do 700 zł za godzinne spotkanie (w bardzo dużym uproszczeniu). Zdarzają się przypadki, gdy cena ta jest dramatycznie zaniżana, np. do 50 zł, ale często towarzyszy temu sutenerstwo.
W zakres innych usług seksualnych porównywalnych z Rzymem można również wliczyć striptiz, który jest nieco trudniejszy do przeliczenia, a koszty nie do końca oczywiste. Średni wydatek w takim lokalu ze striptizem oscyluje w granicach 500 – 2000 zł (czasem więcej). Rzymianie nie pozostawili nam po sobie aż tak oczywistych wyliczeń, z wyjątkiem Pompejów. Dość duża liczba naszych informacji o cenach kobiet pracujących seksualnie pochodzi właśnie stamtąd. Część naszej wiedzy uzupełniamy również literaturą, ale prowadzi ona czasem do błędnych wniosków. Np. bezrefleksyjna lektura podania dotyczącego Klodii Metelli, która wyrzekła się razem z mężem stanu patrycjuszowskiego. Miała być ona nazywana przez Katullusa Quadrantaria, czyli w wolnym tłumaczeniu „ćwiartką”.
Nazwa ta miała w brutalny sposób nawiązywać, że tyle – ćwierć asa – wystarczy na miłość z Klodią. Dzisiaj traktuje się tą nazwę jedynie jako inwektywę, choć nie można wykluczyć, że były pojedyncze przypadki miłości sprzedajnej wartej ćwierć asa. Podstawową ceną pojawiającą się w inskrypcjach pompejańskich były dwa asy. Tyle wystarczyło mężczyźnie żeby odbyć z kobietą tani seks, lub zadowolić się praktyką fellatio. Były to jednak ceny jedynie mniej urodziwych lub starszych (około 50-60 lat) kobiet, które spotykano najczęściej na ulicach, w portach, lub… cmentarzach.
Za cenę 2 – 7 asów można było doświadczyć zarówno fellatio, jak i cunnilingus, a także jednoczesny seks oralny. W tej cenie można też było oczekiwać tańca erotycznego, ale trudno stwierdzić ile on mógł trwać i na ile był podobny do zjawiska rozumianego w ten sposób współcześnie. Od 7 do 32 asów rozciągały się ceny pełnego stosunku seksualnego, przy czym ta najwyższa stawka odpowiadała już pewnego rodzaju umowie. Cenę 32 asy można porównać do dzisiejszego godzinnego (a więc standardowego) spotkania z prostytutką.
Modus vivendi
Życie prostytutki nie było pochwalane społecznie, ale to co najważniejsze chyba dla niniejszego artykułu, to fakt, że kobiety te od samego początku Republiki były chronione prawem! Chroniło je tzw. lex stupris, czyli prawo o gwałtach, które często wiąże się z tradycją o wygnaniu Tarkwiniusza Pysznego. Prostytutkami pracującymi wolno opiekowali się również edylowie, prowadzący co jakiś czas spis kobiet pracujących w mieście. Nie mamy danych dotyczących średnich zarobków prostytutek w Rzymie, ale można je unaocznić pewną symulacją.
W średniowiecznych Niemczech kobiety przyjmowały średnio trzech klientów dziennie pracując 20 dni w miesiącu. Dla XIX – wiecznych miast Europy Zachodniej, czy USA ta średnia wynosiła już około 7-8 klientów dziennie. Kobiety pracujące w dzielnicy Czerwonych Latarni u schyłku XX wieku deklarowały około 10-15 kochanków dziennie pracując przynajmniej 20 dni w miesiącu. Można zauważyć w ten sposób, że wraz z rozwojem medycyny i świadomości związaną z higieną ciała liczba potencjalnych klientów prostytutek wzrastała, nie zwiększając tym samym zagrożenia dla ich życia.
W Rzymie szacuje się, że liczba klientów mogła oscylować między 5-15 klientów dziennie, choć tak duża rozbieżna podyktowana jest jedynie czynnikami ekonomicznymi. Kobieta przyjmująca dziennie 5 kochanków mogła sobie pozwolić na cenę między 8 – 10 asów, dzięki czemu kończyła dzień pracy zarabiając ok. 10 – 12,5 sestercji. Kobiety zarabiające mniej, 2 – 8 asów musiały zatem przyjmować więcej klientów, żeby na koniec dnia liczyć na zarobek w postaci 7-10 sestercji. Te wyliczenia prowadziłem wyłącznie przy założeniu, że pracują one samodzielnie i nie muszą nikomu oddawać zarobionej kwoty. Prostytutki zarabiały zatem więcej, niż przeciętny Rzymianin, ale zarobki te (podobnie jak dzisiaj) determinowały też koszty życia, np. opiekę medyczną, zakup ubrań, perfum, itd.
Nie będzie to pewnie nadużyciem z mojej strony jeśli zasugeruję, że czynnikiem popychającym kobiety (lub mężczyzn) do takiego zawodu były czynniki ekonomiczne. Rzym w całym swoim majestacie nie oferował zbyt wiele dla człowieka z niżu społecznego. Bycie prostytutką w Rzymie oznaczało zatem znalezienie się w systemie ekonomicznym Imperium. Dzisiaj, w niektórych przypadkach praca seksualna może jest jedynie sposobem na życie?
Bibliografia
- B. Awianowicz, Język łaciński z elementami epigrafiki i numizmatyki rzymskiej, Toruń 2006.
- M. Kuryłowicz, Prawo i obyczaje w starożytnym Rzymie, Lublin 1994.
- T.A.J. McGinn, The Economy of Prostiution in the Roman World, Michigan 2004.
- K. Wiśniewska, Kobiety w czasach Cycerona, Toruń 2014.
Właśnie, na końcu napisano to, o czym myślałem czytając cały artykuł.
W starożytnym Rzymie było znacznie więcej niż dzisiaj gejów i lesbijek. Więc były także wyspecjalizowane „usługi” na te „potrzeby”.
Pamiętajmy, że w tamtych czasach nie było książek, kina, TV, itd. Ludzie więcej (w sensie porównania do dzisiaj) pieniędzy wydawali na tego typu „rozrywki”.
W bibliografii brakuje jednej z ważniejszych pozycji dotyczącej tematyki poruszanej przez Autora tekstu a mianowicie Pierre Grimal Miłość w starożytnym Rzymie. Bardzo dużo w kwestii inskrypcji, fresków, lupanarów mają do zaoferowania starożytne Pompeje – to tam zachowało się bardzo dużo zabytków dotyczących płatnej miłości. Warto tej kwestii poświęcić trochę miejsca. W mieście tym znajdują się nawet falliczne drogowskazy prowadzące do lupanarów