Idy marcowe – czy Juliusz Cezar spodziewał się zamachu?
Zamach w dniu Idów Marcowych i słynne „I ty, Brutusie, przeciwko mnie” do dziś budzą silne emocje. Czy Juliusz Cezar mógł uniknąć zamachu? I jak sytuację tę odebrał lud rzymski?
Juliusz Cezar, Abraham Lincoln, John F. Kennedy – zabójcy każdego z nich podejmowali swój czyn pozostając w przekonaniu, że jest on słuszny, z pewnego punktu widzenia nawet utylitarny. Używali sztyletów, rewolwerów, karabinów wyborowych. O samej śmierci Cezara wiemy dzisiaj zdecydowanie więcej, niż o śmierci prezydenta Kennedy’ego, chociaż podobnie jak z wydarzeniami z Dallas, z listopada 1963 roku relacje poszczególnych historyków nie są spójne. Łączy je jednak pewien szczegół – śmierć każdego z nich wzbudziła w społeczeństwie potok łez. Czy uzasadniony?
Tymczasem zaś Cezar wszedł do senatu
W tym zdaniu, które pochodzi z Żywotów Równoległych autorstwa jednego z najwybitniejszych historyków okresu Cesarstwa – Plutarcha – kryje się pewna pułapka dla „śledczych” badających śmierć ówcześnie najpotężniejszego w tej części świata człowieka. Miejscem zamordowania Cezara nie była kuria senatu, pozostająca wówczas w remoncie, ale teatr albo kuria Pompejusza (Curia Pompeia). Ten zapis pozostaje zgodny w świadectwach pochodzących od Swetoniusza, Appiana Aleksandryjskiego i Kasjusza Diona. Naocznym (do pewnego stopnia) świadkiem wydarzeń z marca 44 r.p.n.e. był z pewnością Tytus Liwiusz, jeden z najsłynniejszych historyków rzymskich, ale niestety jego 116 księga Ab Urbe Condita nie zachowała się do naszych czasów. Czy mogła ona zdradzić coś nowego w sprawie mordu marcowego? Wydaje się, że i tak pozostali historiografowie dołożyli wszelkich starań w odtwarzaniu tych wydarzeń. Najbardziej obszerną relację pozostawił nam (i tu nie ma żadnego zaskoczenia) Gajusz Swetoniusz w Żywotach Cezarów.
Plotkarz detektywem?
Przy dobrodziejstwie i różnorodności mediów w XXI wieku Swetoniusz umarłby z zachwytu nad materiałem źródłowym, którym mógłby posługiwać się w swoich biografiach. Swetoniusz może być traktowany jako pierwszy plotkarz świata, który o bohaterach swojej De Vita Caesarum napisał niemalże wszystko, co było możliwe do napisania. Beznamiętnie przepisywał relacje o ekscesach Kaliguli, na każdym kroku podkreślał stosunek Antonii Młodszej do swojego przygłupiego (jej zdaniem!) syna, Klaudiusza, a czasy Domicjana, których historyk był już naocznym świadkiem, przypominają w jego dziele sinusoidę tyranii i wolności.
Relację o zamachu z 15 marca 709 roku od założenia Miasta (tradycyjna chronologia Ab Urbe Condita) zaczął od pompatycznie brzmiących słów „(…) mord zapowiedziały Cezarowi widoczne znaki złowieszcze”. Chodzi tu przede wszystkim o sen Kalpurni, małżonki Cezara, której przyśniło się w nocy poprzedzającej tragedię, że trzyma w rękach zakrwawione ciało dyktatora.
Rzymianie byli niezwykle mocno przywiązani do wszelkich znaków wróżebnych (prodigia) i często w ich biografistyce, której Swetoniusz był niekwestionowanym mistrzem, można dostrzec takie odniesienia do nadnaturalnych zjawisk przepowiadających konkretne wydarzenie. Jeśli sen żony, to było za mało żeby przestraszyć Cezara, mogły tego dokonać inne znaki. Kilka miesięcy przed śmiercią Cezar wydał ustawę, na mocy której w okolicach Kapui mieli zostać osiedleni nowi rolnicy. Podczas prac rolnych miał zostać podobno odkryty grób Kapysa, legendarnego założyciela Kapui. Według legendy odnalezienie grobu miało przynieść śmierć przedstawiciela rodu Juliuszy – w tym przypadku oczywiście chodziło o dyktatora. Jakby tego było mało, Swetoniusz wspomina również, że konie, które Cezar po przeprawie przez Rubikon ślubował bogu rzeki, iż zostaną puszczone wolno, od początku marca 44.r. nie chciały przyjmować paszy i „(…) rzewnie płaczą”.
Chłodny, żołnierski umysł Cezara z pewnością traktował to wszystko jak nic nie znaczące bajki. Jak w takim razie Cezar podszedł do relacji jednego z kapłanów, który przysięgał, że widział mysikrólika z gałązką wawrzynu w dziobie rozszarpanego przez dzikie ptactwo w kurii Pompejusza, w której następnego dnia Cezar miał obradować z senatorami? Dyktator z pewnością spojrzał wówczas na bogobojnego kapłana pełnym litości wzrokiem (jeśli ktoś oglądał serial „Rzym”, to wzrok Ciarána Hindsa tu najlepiej pasuje!), wzruszył ramionami i zajął się swoimi zadaniami.
Krótko przed południem Cezar wyszedł na obrady senatu. Po drodze spotkał nieznajomego przechodnia, który wręczył mu krótką notatkę o szykowanym na jego życie zamachu, ale dyktator potraktował ją jako niewiele znaczące pismo i włożył między pozostałe dokumenty. Przed obradami zgodnie z rytuałem złożył ofiarę, a następnie wyśmiał kapłana, Spurynnę, tego samego, który przepowiedział mu, że zostanie zamordowany w idy marcowe. Spurynna słusznie zauważył, że idy się jeszcze nie skończyły.
Cóż to, gwałtu się dopuszczasz?
Z tymi słowami miał Cezar zwrócić się do Tyliusza Cymbra, którego zadaniem miało być ściągnięcie Cezarowi togi. Spiskowcy obawiali się, że Cezar może nosić pod togą kirys. Gdy okazało się, że ciało dyktatora nie jest chronione pierwszy cios zadał Kaska. Nie było to czyste pchnięcie, ponieważ Cezar zdążył zareagować wbijając mu metalowe pióro w ramię. Pozostali spiskowcy natychmiast ruszyli w ślad za Kaską i w ciągu zapewne kilku sekund ciało Cezara przebite 23 razy (według Swetoniusza) leżało u stóp posągu Pompejusza – ostatniego ze znaków wróżebnych.
Konsul Rzymu, Gnejusz Pompejusz, zaklętym w marmurze wzrokiem niemo przypatrywał się tej scenie. Oczekiwał najwyraźniej w Elizjum swojego druha, podobnie zdradzonego jak ona sam cztery lata wcześniej, gdy przybijał do Aleksandrii uciekając przed wojskami Cezara. Pod posągiem Pompejusza miała rozegrać się tak ważna dla Szekspira scena, w której Cezar krztusząc się krwią miał powiedzieć καὶ σύ, τέκνον (z j. gr. Ty też, moje dziecię?), przekształcone następnie w Et tu Brute contra me? Podobnie tę scenę opisywał Plutarch:
Dokąd tylko zwrócił swe oczy, wszędzie zobaczył nagle błyskające żelazo, ze wszystkich stron zaczęto go kłuć, nawet w twarz i oczy, i tak przeszywany ciosami, jak jakieś dzikie zwierzę, przechodził przez ręce wszystkich spiskowców. Każdy z nich bowiem obowiązany był przyłożyć rękę do ofiary i umoczyć ją w jej krwi (przeł. M. Brożek)
Zaraz po zamachu pojawiły się wątpliwości co zrobić z ciałem dyktatora. W przeciwieństwie do późniejszych nadtybrzańskich mordów (chociażby morderstwo Kommodusa) Cezar był uwielbiany przez lud rzymski i przeciągnięcie jego zwłok ulicami, a następnie wrzucenie ich do Tybru na pewno nie wchodziło w grę. Tym, który podjął próbę mediacji z ludem był Dolabella. Według Kasjusza Diona stanął on na czele „wyzwolicieli” w ich marszu na forum i wygłosił tam płomienną mowę uzasadniającą podjętą przez nich decyzję o zamordowaniu dyktatora w obronie wolności.
Brutus pójdzie krok dalej i w 43 roku zacznie wybijać denary z przedstawieniem czapki frygijskiej otoczonej dwoma sztyletami z legendą EID MAR (Idy Marcowe) symbolizując w ten sposób, że morderstwo, którego się dopuścił powodowane było jedynie myślą o wolności Rzymu. Ten motyw ikonograficzny będzie do tego stopnia kojarzony z Brutusem, że Libertas Publica powróci na rewersy monet dopiero z cesarzem Galbą (69r.n.e.). O dziwo wcześniejsi od Diona historycy, a zatem Swetoniusz, Plutarch i Appian Aleksandryjski milczą o mowie Dolabelli. Mogło to wynikać z dwóch czynników.
Wspomniani wyżej historycy pisali na początku II wieku n.e., a zatem w czasach cesarza Trajana zapatrzonego w Juliusza Cezara i jego dokonania. Trajan był zresztą pierwszym od Cezara tak utalentowanym przywódcą wojskowym, który sukcesem zakończył swoją wyprawę za Dunaj i podbił Dację. Tak mocno wzorował się na zdobywcy Galii, że podobnie jak jego wielki poprzednik napisał Komentarze, czyli pamiętniki o wojnie dackiej (Cezar napisał O wojnie galijskiej), ale ich styl musiał być na tyle marny, że nie przetrwały próby czasu. Kasjusz Dion pisał ponad sto lat później, gdy Rzym był rozdzierany wojną domową określaną anarchią wojskową (kryzys po 235 roku). Mowa Dolabelli, która w dziele Diona jest prawdopodobnie mową preparowaną, ma zatem wymiar symboliczny. Jej celem mogło być równie dobrze ukazanie, że morderstwo w obronie wolności jest czynem do pewnego stopnia słusznym, a jednostki podejmujące jego trud zgadzają się niejako na dziejowe potępienie w nadziei, iż służą wyższej sprawie – wolności.
Pogrzeb i deifikacja
Rzadko w historii zdarzały się sytuacje, w których zamordowany tyran otrzymywał w swojej ostatniej drodze rzewne łzy, płomień sięgający nieba, kometę, lament i operę pełnych patosu mów. Gdy w grudniu 1989 roku w Rumunii zamordowany został Nicolae Ceaușescu raczej nikt nie myślał o układaniu na jego cześć stosu pogrzebowego i odprawianiu mu precedensowego pochówku w samym sercu Bukaresztu. Z Cezarem było inaczej. Po długich staraniach Marka Antoniusza i Gajusza Oktawiusza zdecydowano, że Cezar zostanie spalony na Polu Marsowym. Nigdy dotąd jeszcze nikt nie dostąpił zaszczytu pogrzebu w tym miejscu, nawet sam Romulus.
Przed stosem wzniesiono kapliczkę Wenery Rodzicielki, opiekunki rodu Juliuszów. Wewnątrz kapliczki pojawiło się łoże z kości słoniowej, pokryte złotem i purpurą. Już podczas składania darów zmarłemu można było odczuć, że lud rzymski jest bardzo negatywnie ustosunkowany do „wyzwolicieli”. Swetoniusz informuje nas, że jednym z najczęściej powtarzanych przy stosie pogrzebowym Cezara poematów był wiersz niejakiego Pakuwiusza – Sąd o zbroję – którego fragment idealnie pasował do chwili:
Na tom ich tedy ocalił, aby mnie teraz zgubili?
Później nastąpiła krótka, ale treściwa mowa Antoniusza. Potwierdził on nadanie wszelkich boskich zaszczytów Cezarowi i nakazał spalenie ciała dyktatora. Miało ono zostać spalone w świątyni Jowisza Kapitolińskiego, ale nagle doszło do spontanicznej decyzji ludu, który po prostu podpalił stos pod Cezarem, a reszta zaczęła znosić suche gałęzie, ławy i wszystko, co mogło tylko wzniecić coraz większy ogień. Przez kolejne siedem dni na niebie miała utrzymywać się kometa – gwiazda Juliuszy – symbolizująca ruszającą ku spiskowcom sprawiedliwość w postaci spadkobiercy Cezara, Oktawiana. Czy słusznie?
Bibliografia:
Źródła:
• Dio’s Roman history, przeł. E. Cary, Harward University Press, Londyn 1955.
• Plutarch, Żywoty sławnych mężów, przeł. M. Brożek, Wrocław 2004, cop. 1977.
• Swetoniusz Gaius Tranquilius, Żywoty Cezarów, przeł. J. Niemirska Pliszczyńska, Wrocław 2004, cop. 1987
Opracowania:
• Flaig E., Zrytualizowana polityka, przeł. L. Mrozewicz, A. Pawlicka, Poznań 2012.
• Syme R., Rewolucja rzymska, przeł. A. Baziór, Poznań 2009.
• Zanker P., August i potęga obrazów, przeł. L. Olszewski, Poznań 1999
Dodaj komentarz