Małżeństwa wszędzie są takie same. Ta historia cywilów z powstania warszawskiego was o tym przekona
Ekstremalne warunki, strach o życie swoje i ukochanych osób, głód – czas powstania dla wielu długoletnich związków stał się prawdziwą próbą. Niektórych elementów relacji między małżonkami nic nie było jednak w stanie zmienić. Przekonał się o tym powstaniec, który obserwował ukrywającą się w piwnicy parę…
Grupą, która ucierpiała najbardziej podczas walk w powstańczej Warszawie, byli cywile. Ze względu na nieustanne bombardowania, zniszczenie wielu budynków, ale i bezpośrednie zagrożenie życia mieszkańcy miasta przenieśli się w końcu do piwnic i schronów. Wegetowali tam stłoczeni na niewielkiej przestrzeni – w zaduchu, ciemności, pozbawieni jakichkolwiek warunków sanitarnych.
Spowodowało to, że wśród zgromadzonej ludności przeważały nastroje przygnębienia, bezradności i braku nadziei. Niepokój o najbliższych, strach i niepewność własnego jutra również nie nastrajały optymistycznie. Sytuację pogarszała jeszcze bezczynność i nieustannie szerzące się plotki. Niektórzy mieszkańcy piwnic popadali w całkowite zobojętnienie. Inni – stawali się kłótliwi i trudni do zniesienia.
„Od ołtarza bym uciekła”
– Ty tchórzu! – krzyczała starsza rozczochrana kobieta nad skuloną postacią mężczyzny. – Inni walczą! Bronią nas! Coś robią! – Jej głos przybierał coraz wyższe tony. – A ty nic… Siedzisz w tej norze piwnicznej i psujesz tylko powietrze!
Mężczyzna nawet nie próbował się bronić. Kobieta, widząc to, zwróciła się tym razem w stronę przymusowych świadków całego zajścia – pozostałych mieszkańców piwnicy: – Czy to jest jeszcze mężczyzna?! – krzyczała. – Brudny! Zarośnięty! A dlaczego? – zapytała z satysfakcją. – Bo boi się stąd wychylić nosa! – Po chwili przerwy kontynuowała: – Po wodę byś chociaż poszedł, połamańcu jeden! Boże, dlaczego tak mnie pokarałeś?
– Za piętnaście lat małżeńskich przewag – mruknął jakiś głos z drugiego końca piwnicy, włączając się niespodziewanie do dyskusji. Ale kobieta nie usłyszała tej cierpkiej uwagi i nadal prowadziła swój monolog:
– Gdybym wiedziała, że wychodzę za takiego fajtłapę i ciemięgę, to od ołtarza bym uciekła.
– Wiedziała pani, wiedziała – dogadywał ten sam głos. – I dlatego pani za niego wyszła. By mieć pole do popisywania się poleczką z prysiudami na jego głowie.
– Ja się nikogo o zdanie nie pytam! – odpowiedziała oburzona kobieta. Dumnie zadarła głowę i podparła się pod boki, chcąc dodać sobie więcej animuszu.
– O rany! A ja sądziłem, że paniusia prosiła o radę! – odrzekł ze śmiechem głos z piwnicy. Kobieta nie podjęła dialogu. Swoją frustrację postanowiła wyładować na mężu.
– Mnie tu obrażają, a ty nic! – gderała. – Bomby lecą, a ty nic! Siedzisz sobie i dłubiesz w nosie! – W końcu zwróciła głowę ku sufitowi i w wystudiowanym geście wzniosła ręce ku niebu: – O Panie, dodaj mi cierpliwości! – błagała, próbując nadać swojemu głosowi wystarczająco dramatyczne brzmienie.
– Której i tak nigdy nie miałam – dopowiedział głos.
– Józiu, ja tu umrę na zastrzał serca… A ty nic! – z wyraźną pretensją zwróciła się do męża.
„Nie daj mu zginąć!”
Po kilku dniach w piwnicy dały się słyszeć zawodzenia tej samej kobiety:
– O Jezu Najsłodszy, spraw, żeby wrócił! O Boże! Już nigdy, przenigdy go nigdzie nie poślę!
– Co się tym razem stało? – zapytał przechodzący przez piwnicę powstaniec, który kilka dni wcześniej był przypadkowym świadkiem wyżej opisanej sceny.
– A, panie, poszedł gasić pożar – odpowiedział siedzący nieopodal mężczyzna. – Wszyscy już wrócili, a jego ciągle nie ma.
– O Jezuniu, zgrzeszyłam… – lamentowała kobieta. – O Matko Przenajświętsza, ratuj! Nie daj mu zginąć!
Uklękła na środku piwnicy, składając ręce do modlitwy. Kobieta wyglądała przerażająco – po brudnej twarzy spływały jej łzy, w oczach pojawił się obłędny strach, trzęsły jej się dłonie. – O święty Jerzy! – błagała. – Ochroń go swoją tarczą! O święty Michale… – nie przestawała szeptać.
Dwóch ludzi wniosło na noszach mężczyznę z obandażowaną głową. Kobieta zerwała się z kolan i podbiegła do nich.
– Jezusie Nazareński, Józiu! – zawołała przerażona.
„I gdzieżeś się pchał?!”
– To tylko lekka rana głowy – uspokajał ją jeden z noszowych. Kiedy niewiasta zorientowała się, że jej mężowi faktycznie nic nie grozi, odetchnęła z ulgą. A potem dała upust swojej frustracji:
– I gdzieżeś się pchał?! – zawołała całkowicie już zmienionym głosem. – Gdzie cię znowu nosiło?! Guza szukasz? Źle ci było tutaj w piwnicy?
– Ależ, Andziu… – tłumaczył się mężczyzna – sama kazałaś przecież…
– Ja?! – wykrzyknęła. – Ja?! – powtórzyła z niedowierzaniem.
– No niech tu trupem padnę, jeśli to prawda!
– Zaraz, zaraz… – odezwał się znany już głos z drugiego końca piwnicy. – Nie tak prędko, skarbuńciu. My jeszcze chcemy żyć – dodał. – Niech pani pada, ale nie tu! W tym momencie rozległ się przeraźliwy huk. Całe pomieszczenie się zatrzęsło.
– Ucieczko grzesznych! – w całej piwnicy dały się słyszeć błagalne modlitwy kobiet.
Wszyscy mieszkańcy osłonili głowy i jeszcze bardziej skulili się pod ścianami. Zrobiło się zupełnie ciemno. I jeszcze bardziej duszno niż zazwyczaj. Z zewnątrz dochodził odgłos osuwania się kolejnych cegieł. A na stropie pomieszczenia pojawiła się rysa. Po chwili jednak wszystko ucichło, a ktoś siedzący obok małżeństwa powiedział:
– No, miała paniusia szczęście! Pan Bóg ocalił…
Materiał przygotowany przez były zespół TwojejHistorii.pl, który rozstał się z portalem z końcem lipca 2019 roku.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach książki Agnieszki Cubały, Miłość ’44. 44 prawdziwe historie powstańczej miłości, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania integralności tekstu usunięto przypisy, które znajdują się w wersji książkowej.
Dr Агбазара-wielki człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać moją ukochaną Jenny Williams, która zerwała ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, a dziś wraca do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail. com ) lub zadzwoń / WhatsApp ( +234 810 410 2662 ). I rozwiąż swój problem jak ja.