Czy Polska w 1988 roku mogła pójść w ślady Chin?
Pod koniec lat 80. wielu komunistów wierzyło, że Polacy wcale nie pragną demokracji. Pogląd, że należy zaprowadzić nad Wisłą rządy silnej ręki, a kapitalizm wprowadzać tylnimi drzwiami, zyskiwał zwolenników. Jak realny był chiński scenariusz dla Polski?
W styczniu 1988 roku Józef Czyrek [członek Biura Politycznego KC PZPR] skontaktował się ponownie z działaczami Klubu Inteligencji Katolickiej. Rozmowa miała sprawdzić gotowość umiarkowanej opozycji do podjęcia gry z rządem. Zamiast pluralizmu związkowego oferowano jej jednak tylko pluralizm stowarzyszeń. Wynik był negatywny. Andrzej Stelmachowski i Andrzej Wielowieyski odpowiedzieli, że nie uważają za możliwe prowadzenia jakichkolwiek rozmów bez Solidarności.
Następnym razem, w połowie marca, Czyrek zapowiedział poszerzenie kręgu rozmówców. Relacjonuje Wielowieyski: „Wobec tego ja się spytałem: – To znaczy, zapraszamy Bujaka i Frasyniuka? – Tak. Jesteśmy gotowi rozważyć sprawę działaczy solidarnościowych, np. Bujaka i Frasyniuka. – A Wałęsę? – Nie. Nie Wałęsę”. Na tym zakończyły się wtedy próby kontaktu.
Poszukiwanie drogi wyjścia z kryzysu
Powyższy epizod pokazuje niepewność pezetpeerowskiej elity, która szukała bezpiecznego dla siebie, a więc słabego partnera. Jeżeli jednak porozumienie miało przynieść społeczne poparcie dla reformowania gospodarki, to nie było innego wyjścia niż ugoda z obozem Solidarności. Ta świadomość z wolna docierała do Jaruzelskiego i jego współpracowników, ale nie towarzyszyło jej prawdziwe otwarcie na kompromis z innymi aktorami życia społecznego.
Stan ducha rządzącej ekipy można odczytać z dwóch kolejnych memoriałów „zespołu trzech” ze stycznia i marca 1988 roku. Rozczarowani ślamazarnym tempem i ograniczonym zakresem reformy gospodarczej doradcy generała bili na alarm. Ostrzegali, że nastroje spadły poniżej czerwonej kreski, ludzie byli bliscy wybuchu. Następny kryzys mógł być nieodwracalną porażką socjalizmu w Polsce i oznaczać utratę mandatu partii do rządzenia.
Urban, Ciosek i Pożoga namawiali więc Jaruzelskiego do wielkiego politycznego manewru, który pozwoliłby mu wykorzystać społeczny gniew do umocnienia władzy i przeprowadzenia odgórnej modernizacji. Prezentując się jako mąż opatrznościowy i posługując się instrumentarium stanu wyjątkowego, generał miał dokonać gwałtownej liberalizacji gospodarki, łamiąc opór peerelowskiej biurokracji, a masy pracownicze pozyskując poprawą zaopatrzenia, budową mieszkań itp.
Podobieństwo tej akcji do stanu wojennego autorzy uważali za zaletę. „Obecne rządy głównie oparte są wciąż na skutkach 13 grudnia, na tym, że ta operacja pozostaje zakodowana w świadomości społecznej” – twierdzili. „Ostrość środków, nawet ich dolegliwość odbuduje prestiż władzy”.
Polska (nie)demokratyczna
Przekonanie, że Polacy lubią rządy silnej ręki, że ich demokratyczne aspiracje są „skromne i niewybujałe”, żywiła spora część komunistycznego establishmentu. Urban i jego koledzy nie doceniali mobilizacyjnej siły Solidarności ani trwałości wolnościowego sojuszu między robotnikami a inteligencją. Uważali, że kwestie pluralizmu związkowego może załatwić kontrolowane rozbicie OPZZ na kilka central. Problem opozycji powinien zostać rozwiązany w drodze „wchłaniania w obręb naszych wpływów i instytucji najbardziej oswojonych elementów opozycji umiarkowanej”.
Autorzy memoriału proponowali dopuszczenie niewielkiej liczby opozycjonistów (10–15 proc. mandatów) do rad narodowych. Skanalizować niezależne grupy mogło też stronnictwo chrześcijańskie, dołączone do koalicji PZPR – ZSL – SD, a złożone z PAX-u, ChSS, PZKS oraz działaczy KIK-ów. Ukoronowaniem tej „taktyki oswajania” był projekt utworzenia Senatu, w którym jedna trzecia miejsc przypadłaby reprezentantom umiarkowanej opozycji. Senat mógł też stanowić przynętę dla Lecha Wałęsy.
Kolejna „forma rozładowania problemu Wałęsy”, jak to ujęli autorzy noty, pojawiła się w memoriale z marca. Nie była to w gruncie rzeczy oferta polityczna, lecz pomysł neutralizacji przywódcy Solidarności poprzez włączenie jego osoby do systemu politycznego PRL. Proponowano zrobienie z nim wywiadu w „Konfrontacjach”, zorganizowanie spotkania Miodowicz – Wałęsa (nie szło jednak o debatę w telewizji), zamieszczenie pochwały w prasie oficjalnej i zapewnienie miejsca w poszerzonym o Senat parlamencie.
W tak zaplanowanej operacji „Wałęsa” brakowało tylko jednego elementu – zgody samego zainteresowanego. W memoriale proponowano taką nowelizację prawa o stowarzyszeniach, która otwierała pole do działania dla umiarkowanej opozycji, „stojącej na gruncie zasad Konstytucji”. Jednak w projekcie umowy społecznej nie było mowy o pluralizmie i demokratyzacji.
Miała ona dotyczyć zgody społeczeństwa na wyrzeczenia w zamian za zobowiązanie władzy do wyprowadzenia kraju z kryzysu. Doradcy generała wciąż nie szukali porozumienia z Solidarnością. Ich plan miał na celu radykalną reformę gospodarczą i umocnienie władzy PZPR i jej szefa, a nie poszerzenie sfery wolności.
Według „Trybuny Ludu” w całym kraju odbywał się „mozolny proces budowania demokracji”. W rzeczywistości wysiłki komunistów skierowane były na ograniczenie niezależnych inicjatyw, a niektóre posunięcia sygnalizowały odwrót od linii ograniczonej demokratyzacji. W pierwszych miesiącach 1988 roku władze odmówiły zarejestrowania wielu nowych stowarzyszeń.
Zakaz działalności otrzymał gdański klub polityczny im. Lecha Bądkowskiego, organizacje studenckie na kilku uczelniach, Społeczne Towarzystwo Oświatowe i Towarzystwo Gospodarcze oraz związek zwolenników zniesienia kary śmierci, a nawet towarzystwo przyjaźni polsko-amerykańskiej. Tradycyjnymi środkami – ZOMO i kolegiami do spraw wykroczeń – prowadzono walkę z polityczno-artystycznymi happeningami Pomarańczowej Alternatywy.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Jana Skórzyńskiego „Okrągły Stół. Wynegocjowany koniec PRL” (Znak Horyzont 2019).
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, tekst w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Z tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej.
Jan Skórzyński
Okrągły stół
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 24.95 zł idź do sklepu » |
ten artykuł wygląda jakby autor nie wiedział, że był gen. Kiszczak ktory postanowił ograć starych komunistów i przejść na stronę eurokomuny a wladze przekazać swoim agentom.
Bo autor pisze o historii, a nie fantasmagorii