Metoda „na rozmówcę”. Jak akowcy inwigilowali funkcjonariuszy gestapo?
Ta strategia była ryzykowna, ale i niezwykle skuteczna. Dzięki niej udało się zdobyć wiele cennych informacji i uratować dziesiątki osób przed strasznym losem. Na czym polegała metoda „na rozmówcę” i kogo udało się dzięki niej rozpracować?
Zapewnienie bezpieczeństwa poszczególnym strukturom AK dawało gwarancję trwałości armii Polskiego Państwa Podziemnego. Działania kontrwywiadu nie ograniczały się jedynie do rozpracowywania i likwidacji osób odpowiedzialnych za poszczególne wsypy w podziemiu. Praca szła o wiele dalej. Niezwykle istotne było wyprzedzanie uderzeń wroga poprzez infiltrowanie funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa oraz innych przedstawicieli władz okupacyjnych.
Jedną z najbardziej ryzykownych metod było pozyskiwanie informacji sposobem na tzw. „rozmówcę”. Do najwyższych rangą oficerów niemieckich rozpracowywanych w ten sposób należał SS-Obersturmbannführer (podpułkownik) dr Ernst Kah.
Referat 997
Infiltracją niemieckich organów bezpieczeństwa zajmował się referat „997”, wchodzący w skład Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego KG AK. Na jego czele stał por. Kazimierz Leski „Bradl”, który nadał mu nazwę „Wywiady obce”. „997” miał na celu rozpracowywanie niemieckich służb policyjnych i wywiadowczych oraz innych wrogich organizacji wywiadowczych działających na terenie okupowanej Polski. Było to niezwykle skomplikowane zadanie. Jak wspominał szef akowskiego kontrwywiadu Bernard Krawiec (Bernard Zakrzewski) „Oskar”:
Rozpoznanie organizacji niemieckich władz bezpieczeństwa nie było łatwe. Sprawy te były z oczywistych względów starannie konspirowane. Nie było też /w każdym razie wówczas/ dostępnych materiałów, które pomogłyby ścisłe określić rozdział kompetencji między Abwehrą a Policją Bezpieczeństwa. Trudno było się zorientować w drogach, jakimi szły dyspozycje w sprawie nasilenia terroru i na jakim materiale informacyjnym dyspozycje takie były wydawane.
Leski, tworząc nową strukturę, postanowił oprzeć system pozyskiwania informacji m.in. na siatce tzw. „rozmówców”, czyli zaufanych Polakach, którzy na różnych płaszczyznach, najczęściej gospodarczych, kontaktowali się z przedstawicielami okupanta. Była to współpraca obopólna. Osoby infiltrowane, nie mając oczywiście pojęcia, że są rozpracowywane przez wywiad AK, widziały w owych kontaktach swój interes. Starały się wykorzystywać je do sondowania nastrojów społeczeństwa polskiego na temat polityki niemieckiej, dążąc jednocześnie do wyrobienia pozytywnego obrazu własnej osoby .
Rozmówca dyrektora Steinborna
Jednym z najwyżej usadowionych informatorów „997” był Adam Steinborn. Od 1938 r. pełnił funkcję dyrektora Krajowej Hurtowni Herbaty „Szumilin” w Warszawie, która w czasie wojny funkcjonowała jako XXIII Rejonowa Hurtowania Aprowizacji. Pod koniec 1939 r. nawiązał kontakty z dr. Ernstem Kahem, który odpowiadał za uruchomienie w Warszawie urządzeń użyteczności publicznej, wstrzymanych na skutek działań wojennych.
Po jakimś czasie dyrektor przekonał się, że jego rozmówca nie jest pierwszym lepszym przedstawicielem władz okupacyjnych. Okazało się, że Kah był funkcjonariuszem niemieckiej służby bezpieczeństwa. Pod koniec lipca 1941 r. objął nawet funkcję szefa Oddziału III, czyli SD, w warszawskiej Komendzie Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (KdS Warschau).
Postępowanie Kaha sprawiło, że znalazł się na 17 miejscu akowskiej listy w ramach akcji likwidacyjnej o kryptonimie „Główki”, wymierzonej w przedstawicieli niemieckiego aparatu terroru. Widniała przy nim adnotacja:
I Zastępca Gmach Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w al. J.Ch. Szucha 25 w Warszawie, podczas okupacji siedziba Gestapo w dystrykcie warszawskim Hahna. Kriminalrat [wyższy urzędnik policji – W.K.] Zwolennik ostrego kursu wobec Polaków.
Steinborn wielokrotnie spotykał się z Kahem w związku z pracą w hurtowni oraz działalnością w Izbie Przemysłowo-Handlowej. Gdy wieści o kontaktach dyrektora „Szumilina” dotarły do przedstawicieli ZWZ, został wciągnięty do organizacji pod pseudonimami „Odr” oraz „Odrowąż” i został skierowany do rozpracowywania Kaha, którego w meldunkach nazywano „Doktorem”. Jak można przeczytać we wspomnieniach Marii Diatłowickiej, członka rodziny Steinborna:
W oznaczonym terminie przyszedł do niego do domu młody mężczyzna, który miał na sobie pod płaszczem sutannę przepasaną czerwoną szarfą. Zapytał, czy Steinborn jest gotów złożyć przysięgę zachowania tajemnicy ad mortem, następnie poprosił o jakiś poświęcony obraz, wyjął z teczki dwie świece, lichtarze i Pismo Święte.
Zapalił świece i odczytał bardzo długą formułę powtarzaną przez zaprzysięganego. Steinborn został oficerem do zadań specjalnych oraz otrzymał zakaz walki z bronią w ręku i udziału w akcjach zbrojnych przeciwko Niemcom. Wolno mu było tylko w chwili ostatecznego niebezpieczeństwa zażyć truciznę – otrzymał cyjanek potasu.
Przed każdym spotkaniem Steinborn był odpowiednio przygotowywany przez Leskiego i jego podkomendnych. Otrzymywał szereg pytań i zagadnień, które starał się następnie w niepozorny sposób wplatać w rozmowę. Po spotkaniu zdawał relację z tego, co udało się ustalić. Kah bardzo cenił i ufał swojemu rozmówcy. Informacje od niego uzyskane pomogły wyciągnąć z więzienia niewinne osoby oraz uchronić kilka dalszych od aresztowania.
„Myślenie, trochę herbaty i niemało emocji”
Dzięki odwiedzinom w al. Szucha Steinborn poznał także SS-Hauptsturmführera (kapitana) Alfreda Spilkera, który w warszawskim gestapo dowodził sekcją specjalną nazywaną od jego nazwiska „Sonderkommando Spilker” i uważany był za jednego z najgroźniejszych gestapowców w całej GG. Wykorzystując tę znajomość, akowski kontrwywiad starał się pogłębiać konflikt, jaki zrodził się między Kahem a Spilkerem. Jak wspominał Steiborn:
Po kilkutygodniowej nieobecności wezwano mnie do Warszawy; moi szefowie dowiedzieli się już, że Spilker montuje oskarżenie przeciw Doktorowi. Mam obserwować zachowanie się i reakcję Doktora i w miarę możliwości wzbudzać wzajemną nieufność obu dygnitarzy. Należy odzyskiwać zaufanie Doktora, ale jednocześnie próbować zdobywać zaufanie Spilkera.
Ta niecodzienna współpraca trwała do stycznia 1944 r., kiedy to Kah został przeniesiony do Breslau (Wrocławia). Dzięki poświęceniu Steinborna polskie podziemie zdobyło szereg cennych informacji, jak pisał Leski:
Uzyskaliśmy ogromną ilość materiałów informacyjnych z zakresu organizacji SiPo, metod pracy i sposobów myślenia funkcjonariuszy niemieckich na dość wysokim szczeblu, pewien obraz stosunków pomiędzy różnymi oficerami na wyższych stanowiskach SiPo, sporo informacji aktualnie cennych, kilka zwolnień ludzi formalnie nie obciążonych. Koszta z naszej strony obejmowały przede wszystkim myślenie, trochę herbaty, którą dawała firma Szumilin, no i niemało emocji.
W podobny sposób rozpracowywani byli także inni funkcjonariusze niemieckiej policji, w tym SS-Standartenführer (pułkownik) dr Ludwig Hahn, komendant SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski GG. Na podstawie zebranych informacji tworzono tzw. mapy powiązań pomiędzy poszczególnymi przedstawicielami okupanta, na których w formie graficznej przedstawiano zależności między nimi. Umożliwiało to dość dokładne rozpracowanie struktury niemieckich służb bezpieczeństwa.
W styczniu 1945 r. ppor. Adam Steinborn, który pod pseudonimem „Tucholczyk” pełnił funkcję oficera łącznikowego Komendy Obszaru Zachodniego AK, za: Wybitne zasługi w konspiracji i walce z niemcami (sic!), został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami oraz otrzymał awans na porucznika.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach książki Wojciecha Königsberga AK75. Brawurowe akcje Armii Krajowej, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania integralności tekstu usunięto przypisy, które znajdują się w wersji książkowej.
To była współpraca, dzisiaj stracili by emerytury.
A czemu pod zdjęciem Hahna nie ma dopiski, że ten pan w mundurze Luftwaffe w środku to Johannes Steinhoff, którego siostra wyszła za mąż za Hahna, a który potem już w RFN krył szwagra umożliwiając mu uniknięcie odpowiedzialności za popełnione zbrodnie?
Ponieważ artykuł dotyczył innego tematu, proste.
zdobytymi informacjami moznaby potluc dupe,kolokwialnie mowiac. do niczego sie nie przydaly. jedynie to,ze ludzie mieli zajecie. w tych poczynaniach maczala palce,moja ciotka z sulejowka,narcyza karpinska / zona pplk.konspiratora i uczestnika powstania/ podsluchiwane rozmowy rodzinne stawialy mi deba wlosy na glowie. ze swoim mezem spedzila lata w roznych wiezieniach…na rakowieckiej tez. cudem przezyli.
Też mam takie wątpliwości. Najwięcej Niemców zginęło na frontach i pod bombardowaniami. Natomiast zabicie jednego Niemca przez podziemie skutkowało rozstrzeliwaniem Polaków z łapanki. Zdecydowanie niekorzystny bilans. To nie tylko u nas: Oradour, Lidice.
Chyba tylko w Afganistanie wojna partyzancka była zwycięska, Pokonują już drugie mocarstwo atomowe. Też kosztem olbrzymiej ilości ofiar cywilnych.