Czy to Adam Michnik pierwszy rzucił pomysł Okrągłego Stołu?
Michnik w 1989 roku znalazł się w gronie zwolenników ugody ze środowiskami rządowymi. Był jednym z uczestników obrad Okrągłego Stołu. I nic dziwnego – on sam podobny pomysł zgłosił już kilka lat wcześniej, w momencie, kiedy zarówno partia, jak i „Solidarność” uważały taki scenariusz za puste mrzonki.
Wiosną 1985 roku Adam Michnik wraz z dwoma innymi działaczami Solidarności – Władysławem Frasyniukiem i Bogdanem Lisem – oczekiwał w Gdańsku na proces. Nie czekał bezczynnie. W więzieniu napisał książkę. Takie czasy… Rzecz o kompromisie ukazała się jeszcze w tym samym roku w Londynie, a w styczniu 1986 roku w warszawskim podziemiu.
Autor pytał w niej o szanse na powrót do przerwanego 13 grudnia 1981 roku dialogu pomiędzy komunistyczną władzą a reprezentującą społeczne aspiracje solidarnościową opozycją. Twierdził, że wcześniej czy później porozumienie Solidarności z rządzącymi komunistami stanie się nieodzowne. Jak je sobie wyobrażał? Jeśli dla perspektywy reform nie pozyska się poparcia części obozu rządzącego, nie mogą się one powieść – taka była, według Adama Michnika, lekcja historii PRL i innych dyktatur:
Warunkiem niezbędnym […] pokojowej realizacji przeobrażeń społecznych czy politycznych jest osiągnięcie kompromisu sił postulujących reformy ze skłonnymi do ugody odłamami klasy rządzącej. Kompromis taki powiódł się w Hiszpanii; jego skutkiem była transformacja frankistowskiego despotyzmu w system parlamentarnej demokracji.
Odrzucić filozofię „wszystko albo nic”
Czy analogiczny kompromis jest możliwy w Polsce? – zastanawiał się autor Takich czasów… Michnik uważał, że tak. Jednak tylko zorganizowany ruch społeczny mógł zmusić władze do politycznego dialogu:
Solidarność powinna odrzucić filozofię »wszystko albo nic«. Dotyczy to zarówno stosunku do ZSRR, jak i do polskich komunistów, stosunku do zmian cząstkowych, jak i do pluralizmu form uczestnictwa w życiu obywatelskim. Twierdzę bowiem uparcie, że jeśli parametry sytuacji międzynarodowej pozostaną niezmienione, kompromis w Polsce – i demokratyczna reforma jako jego konsekwencja – to perspektywa tyleż realistyczna, co i jedyna. Dla komunistów może to być droga do uzyskania legitymacji, dla nas zaś – droga do godziwego życia.
Polityk podziemnej Solidarności formułował wizję ugody, lecz nie nawoływał do złagodzenia oporu wobec komunizmu. Porozumienie będzie, wedle niego, wynikiem konsekwentnego sprzeciwu, a nie gotowości do ustępstw. „Nie kolaboranckie oferty, a właśnie dzisiejsza odwaga i bezkompromisowość torują drogę jutrzejszym rozważnym kompromisom”. Przykładem polityki rozpiętej między ugodą a niezłomnością była dla Michnika linia prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Zawierając w 1950 roku umowę z rządem PRL, poszedł on na dalekie ustępstwa wobec komunistycznego państwa. Jednak, gdy państwo chciało podporządkować sobie Kościół, powiedział non possumus i trafił do więzienia. Są bowiem sprawy, które nie mogą być przedmiotem kompromisu.
Wybory autentyczne „choćby w części”
W 1985 roku nie idzie tylko o powstrzymanie represji, ale o uznanie pluralizmu i społecznej podmiotowości. Czy było to możliwe? Michnik określał ustrój PRL jako totalitarny, ale odrzucał tezę o jego niereformowalności, gdyż podlegał on w ciągu swoich dziejów daleko idącym przemianom. Nie można wykluczyć „sytuacji, w której komuniści przystaną na – wsparty społecznym naciskiem – postulat autentycznych (choćby w części) wyborów do rad narodowych i do Sejmu”.
Uczynią tak, gdy uznają, że reforma przyniesie im więcej korzyści niż kontynuacja „zimnej wojny domowej”. Dla opozycji mógłby to być etap na drodze do demokracji. Etap ten autor Takich czasów… widział jako „rozwiązanie umożliwiające społeczeństwu autentyczny wybór do Sejmu choćby 30% spośród deputowanych”. Muszą oni jednak wystąpić niezależnie od władz. Bowiem „realną drogą do kompromisu jest poszerzenie sfer podmiotowości, a nie kupowanie głosów i nazwisk za cenę kilku czy kilkunastu mandatów”.
Prawdziwe porozumienie musi zawierać zgodę na zasadę podmiotowości społeczeństwa. „Kompromis dotyczyć może form i granic podmiotowości, lecz nie jej istoty. Inaczej mówiąc: uznanie istnienia niezależnej i samorządnej Solidarności musi być punktem wyjścia dla ewentualnego dialogu, a nie przedmiotem kompromisów”. Komuniści powinni zrezygnować ze swej doktryny o kierowniczej roli partii, a Solidarność może zadeklarować powstrzymanie się od przejęcia władzy.
Opisane w 1985 roku przez Adama Michnika zarysy porozumienia są uderzająco zbliżone do kształtu, jaki cztery lata później przybrała umowa Okrągłego Stołu. Takie czasy… przynosiły nie tylko projekt „półwolnych” wyborów i stworzenia miejsca dla opozycji w Sejmie. Z punktu widzenia przyszłości najważniejsza była formuła „kompromisu sił postulujących reformy ze skłonnymi do ugody odłamami klasy rządzącej”. Zasadą modus vivendi między władzą a opozycją miało być obustronne uznanie statusu partnera. Propozycję Michnika można streścić następująco: zalegalizowanie opozycji w zamian za społeczną legitymizację władzy. Koncepcja ta, najpierw zlekceważona przez komunistów, powróciła w roku 1989.
Koncepcja Michnika dobrze świadczyła o jego wyobraźni i politycznej odwadze, nie reprezentowała jednak stanowiska Solidarności. Spotkała się zresztą z małym zainteresowaniem. Nic wszak nie wskazywało, by władza zaczęła skłaniać się do porozumienia. Najlepiej świadczyły o tym wyroki, jakie zapadły w czerwcu 1985 roku w procesie Władysława Frasyniuka, Adama Michnika i Bogdana Lisa – od 2,5 do 3,5 roku więzienia.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Jana Skórzyńskiego „Okrągły Stół. Wynegocjowany koniec PRL” (Znak Horyzont 2019).
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, tekst w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Z tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej.
Jan Skórzyński
Okrągły stół
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 49.90 zł | 24.95 zł idź do sklepu » |
Dodaj komentarz