Pierwszy niekomunistyczny rząd w powojennej Polsce tworzyli… bracia Kaczyńscy. Historyk wyjaśnia, jak do tego doszło i dlaczego to Tadeusz Mazowiecki został premierem
Czy należy domagać się premiera z obozu „Solidarności”? A jeśli tak, z kim budować koalicję? W lecie 1989 roku odpowiedzi na to pytanie szukała cała opozycja. Narzucił ją w końcu Lech Wałęsa, idąc za radami… braci Kaczyńskich.
Na przełomie lipca i sierpnia wykrystalizowały się w szeregach opozycji dwie koncepcje tworzenia przyszłego rządu solidarnościowego. Pierwsza, za którą opowiadali się m.in. Geremek, Kuroń i Michnik, zakładała, że fundamentem gabinetu winien stać się sojusz OKP [Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego] z tzw. reformatorskim skrzydłem PZPR, a ZSL [Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym] i SD [Stronnictwem Demokratycznym] grałyby w nim jedynie rolę tła. Z tego punktu widzenia zakulisowe rozmowy z ludowcami toczone przez Geremka w lipcu jawiły się jedynie jako element nacisku na PZPR – ostatecznie nic z nich zresztą nie wyszło.
Zwolennicy tej opcji sądzili, że tylko przy współpracy z dysponującą realną władzą partią komunistyczną uda się w Polsce dokonać dalszych zmian. Partie satelickie PZPR, pozbawione wpływu na wojsko, siły bezpieczeństwa, administrację i aparat gospodarczy, nie wyglądały zaś na poważnego partnera.
Koalicja wymierzona w monopol PZPR
Odmiennego zdania byli senatorowie Jarosław i Lech Kaczyńscy, którzy latem 1989 r. zaczęli odgrywać u boku Wałęsy coraz większą rolę. W ich ocenie uzyskanie realnego wpływu na rząd przy równoczesnym utrzymaniu popularności społecznej wymagało podjęcia takich działań, które opinia publiczna mogłaby odczytać jako wymierzone w monopol PZPR. Bez wątpienia takim właśnie krokiem byłoby stworzenie koalicji OKP-ZSL-SD.
Stanowisko Wałęsy wobec obu tych koncepcji nie było początkowo określone. Ostatecznie jednak zdecydował się poprzeć wariant koalicji z satelitami PZPR. Wydaje się, że zadecydowały o tym zarówno strach przed narażeniem się solidarnościowemu elektoratowi (do Wałęsy dotarły negatywne reakcje na jego lipcową akcję na rzecz prezydentury Kiszczaka), jak i obawy przed nadmierną samodzielnością jego warszawskich współpracowników, w tym zwłaszcza Geremka, którego w czerwcu Wałęsa praktycznie mianował przewodniczącym OKP.
Dlatego 7 sierpnia Wałęsa wydał oświadczenie uznające monopolistyczne rządy PZPR za główne źródło kryzysu państwa. Misję Kiszczaka ocenił jako szkodliwą, „stanowiącą dla społeczeństwa potwierdzenie obaw, że nic w istocie się nie zmieniło, że brak nadziei na przyszłość”. „Jedynym rozwiązaniem politycznym – stwierdzał w zakończeniu – jest powołanie Rady Ministrów w oparciu o koalicję »Solidarności«, ZSL i SD, o co będę zabiegał”.
Po wydaniu oświadczenia Wałęsa upoważnił Jarosława i Lecha Kaczyńskich do podjęcia rozmów z ZSL i SD w celu stworzenia koalicji zdolnej do utworzenia rządu. Posunięcie Wałęsy stanowiło faktyczny początek jego konfl iktu z warszawskim środowiskiem lewicy solidarnościowej, z którym pozostawał w sojuszu przez kilka minionych lat.
Antoni Dudek
Historia polityczna polski 1989-2015
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 59.90 zł | 40.73 zł idź do sklepu » |
Dla Geremka upokarzający był nie tylko fakt wyboru przez Wałęsę odmiennej koncepcji politycznej, ale także powierzenie misji tworzenia nowej koalicji Kaczyńskim, należącym do mniej znanych działaczy „Solidarności”, którzy w dodatku przejawiali ambicje do odgrywania samodzielnej roli. Dlatego zarówno na posiedzeniu Prezydium KKW w Gdańsku 8 sierpnia, jak i na zebraniu OKP następnego dnia, oświadczenie Wałęsy, a szczególnie jego arbitralność, zostały skrytykowane przez Geremka i popierających go działaczy. Nie byli oni jednak w stanie zmienić decyzji Wałęsy.
Misja Czesława Kiszczaka
Oświadczenie przewodniczącego „Solidarności” ostatecznie sparaliżowało wysiłki Kiszczaka, już wcześniej mającego duże problemy ze znalezieniem poważnych kandydatów do swojego rządu. Tymczasem podjęta jeszcze przez gabinet Rakowskiego decyzja o tzw. urynkowieniu żywności z dniem 1 sierpnia spowodowała gwałtowny wzrost cen i początek hiperinflacji. Było oczywiste, że skuteczną walkę z kryzysem gospodarczym może podjąć jedynie rząd cieszący się dużym zaufaniem społecznym. Takiego gabinetu nie był jednak w stanie stworzyć ani Kiszczak, ani też jakikolwiek inny członek PZPR.
Rozumieli to doskonale działacze ZSL i SD, którzy – licząc na zwiększenie swojej roli w nowym układzie politycznym – w większości pozytywnie zareagowali na propozycję Wałęsy. Do rozmów z Jarosławem Kaczyńskim władze ZSL oddelegowały Bogdana Królewskiego, zaś SD Tadeusza Rymszewicza.
Jaruzelski i Kiszczak próbowali jeszcze skłonić przywódców ZSL (Romana Malinowskiego) i SD (Jerzego Jóźwiaka) do podtrzymania związku z PZPR. „Ewentualna koalicja z »Solidarnością« zmiecie was” – miał ostrzec Malinowskiego 11 sierpnia gen. Kiszczak. Ten jednak, znajdując się pod silną presją posłów ZSL postulujących sojusz z OKP, nie był już skłonny do dalszego podtrzymywania związku z PZPR. Na stanowisko Malinowskiego istotny wpływ miała także odbyta w tym czasie rozmowa z radzieckim ambasadorem Władimirem Browikowem, który nie wyraził żadnych zastrzeżeń wobec koncepcji koalicji OKP-ZSL-SD.
Z tego też powodu prezes ZSL zdecydowanie odrzucił propozycję przejęcia z rąk Kiszczaka misji tworzenia rządu, co 13 sierpnia zaproponował mu prezydent Jaruzelski. Mimo odmowy Malinowskiego, Kiszczak opublikował 14 sierpnia oświadczenie, w którym rezygnując z funkcji premiera, równocześnie wskazał przywódcę ZSL jako swojego następcę. Był to krok obliczony na sparaliżowanie toczących się już rozmów przedstawicieli ZSL i SD z Jarosławem Kaczyńskim.
Akcja ta, podobnie jak prowadzone wcześniej przez Kiszczaka sondażowe rozmowy z pozaparlamentarną opozycją, okazała się jednak spóźniona. 16 sierpnia klub poselski ZSL wydał oświadczenie, w którym udzielił oficjalnego poparcia inicjatywie Wałęsy i opowiedział się za sojuszem z „ Solidarnością”. Tego samego dnia zebrał się także OKP, a Jarosław Kaczyński przedstawił sprawozdanie z dotychczasowych rozmów z ZSL i SD.
Dlaczego Wałęsa nie chciał być premierem?
W trakcie dyskusji niektórzy członkowie OKP (m.in. Ryszard Bugaj i Andrzej Celiński) w dalszym ciągu podważali sens wejścia „Solidarności” do rządu, inni zaś (m.in. Aleksander Szczypiorski i Aleksander Małachowski) krytykowali Kaczyńskiego – a pośrednio także i Wałęsę – za pozaparlamentarny sposób działania. W trakcie obrad, do Sejmu przybył sam Wałęsa, który zdecydowanie podtrzymał swoją propozycję z 7 sierpnia i skłonił parlamentarzystów OKP do jej akceptacji.
Równocześnie zdementował on wcześniejszą informację Kaczyńskiego, że sam stanie na czele rządu. Nie poinformował jednak, choć był już po spotkaniu z Mazowieckim, któremu z polityków „Solidarności” zamierza powierzyć tę misję. Swoją odmowę objęcia stanowiska premiera Wałęsa tłumaczył koniecznością pozostania „w rezerwie” na wypadek powstania sytuacji krytycznej.
Przypuszczalnie obawiał się także utraty popularności, w konsekwencji kroków, które przyszły rząd nieuchronnie musiał podjąć w celu ratowania gospodarki. Wałęsa zaś – jak to wynika z kilku niezależnych relacji – myślał już poważnie o prezydenturze i nie chciał, aby ewentualne niepowodzenia rządu zagrodziły mu drogę do Belwederu.
Rankiem 17 sierpnia Wałęsa spotkał się z Malinowskim i poinformował go o swoich propozycjach obsady stanowiska premiera. Jak wspomina Malinowski:
Wałęsa powiedział: »mam trzech kandydatów: Geremek, Kuroń, Mazowiecki, kogo z nich widzi pan na tym stanowisku?« Odpowiedziałem, że z tych trzech kandydatur, nie umniejszając kwalifi kacji żadnej, najlepsza jest Mazowieckiego. (…) Zaproponowałem, aby do prezydenta Jaruzelskiego iść już tylko z jedną kandydaturą – właśnie Mazowieckiego. Wałęsa na to: »A, wiedziałem, że Mazowiecki spodoba się panu najbardziej, dobrze, pójdziemy z jego tylko kandydaturą do prezydenta«.
Tego samego dnia Wałęsa, Malinowski i Jóźwiak spotkali się w pałacyku w Łazienkach, gdzie nastąpiło formalne zawiązanie nowej koalicji, następnie zaś udali się do prezydenta Jaruzelskiego, aby powiadomić go oficjalnie o tym wydarzeniu i zgłosić kandydaturę Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko Prezesa Rady Ministrów. Jaruzelski, który wcześniej został poinformowany przez Malinowskiego o podjętych decyzjach, nie stawiał już oporu.
„Wewnętrzna sprawa Polaków”
„Zgaszony i przygarbiony”, jak go zapamiętał Malinowski, wysłuchał zapewnień Wałęsy, że „w rządzie jest miejsce dla wszystkich reformatorskich sił w parlamencie, nie można nikogo dyskryminować, rugować, eliminować, rozumiemy sytuację geopolityczną”. Dwa dni po tym spotkaniu, 19 sierpnia, prezydent Jaruzelski powierzył Mazowieckiemu misję tworzenia rządu. W ten sposób przebyty został kolejny etap na długiej drodze od PRL od III Rzeczypospolitej.
Przeciwko przejęciu stanowiska premiera przez przedstawiciela „Solidarności” zaprotestowało kierownictwo PZPR, określając zachowanie przywódców ZSL i SD mianem „zdrady”, ale Rakowski i jego współpracownicy nie byli już najwyraźniej w stanie tego zablokować. 11 sierpnia, a zatem tego samego dnia, gdy Browikow rozmawiał z Malinowskim, rzecznik radzieckiego MSZ Wadim Perfiliew powtórzył lipcową wypowiedź Zagładina, że kształt rządu stanowi wewnętrzną sprawę Polaków (…).
Rosjanie po raz kolejny dali w ten sposób do zrozumienia, że pozostanie Polski w Układzie Warszawskim i utrzymanie stabilności wewnętrznej państwa, w którym stacjonowało wówczas sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy Armii Radzieckiej, jest dla nich ważniejsze niż ryzykowanie wielkiego, międzynarodowego kryzysu w imię obrony hegemonicznej pozycji PZPR w systemie politycznym Dlatego Gorbaczow nie zgodził się, mimo trwających ponad tydzień zabiegów, na spotkanie z Rakowskim przed utworzeniem rządu Mazowieckiego (…).
Wprawdzie 22 sierpnia Rakowski doczekał się w końcu telefonu od Gorbaczowa, ale poza stwierdzeniami o poparciu usłyszał, że „ze starymi za cholerę nic nie zdziałacie. Musicie budować nową partię”. Rosjanie zignorowali też całkowicie, podjętą trzy dni wcześniej przez przywódcę Rumunii Nicolae Ceauşescu, próbę zmobilizowania państw Układu Warszawskiego do przeciwdziałania zmianom politycznym zachodzącym w Polsce.
Przełom, polegający na odebraniu stanowiska premiera reprezentantowi PZPR, miał też swoją przyczynę w kolejnej fali niezadowolenia społecznego, która w postaci strajków (przede wszystkim na tle płacowym) zaczęła wzbierać już w czerwcu, a od połowy lipca narastała w gwałtownym tempie.
O ile w trzecim tygodniu lipca odnotowano 49 konfliktów (w tym 13 strajków), to w ostatnim tygodniu było ich odpowiednio 138 i 27, zaś w pierwszym tygodniu sierpnia już 206, w tym 85 strajków z udziałem ponad 56 tysięcy ludzi (pięć razy więcej niż w całym czerwcu). Dynamika tego ruchu była tak duża, że trzy miesiące później jeden z członków Biura Politycznego, Zdzisław Balicki, przyznał: „gdyby tak się zdarzyło, że gen. Kiszczak, czyli nasz członek partii, uzyskał zdolność do uformowania rządu, to już dawno ludzie byliby na ulicach”.
Pierwszy niekomunistyczny premier
Dlaczego pierwszym niekomunistycznym premierem w powojennych dziejach Polski został właśnie Mazowiecki? Oczywiście nie dlatego, że wybrał go prezes ZSL Roman Malinowski.W rzeczywistości – jak wynika z relacji Jarosława Kaczyńskiego – wyboru dokonał wcześniej sam Wałęsa, a podanie kandydatur Geremka i Kuronia było z jego strony jedynie grzecznością oraz formą asekuracji wobec ewentualnych zarzutów w OKP i „Solidarności”, które istotnie miały później miejsce m.in. ze strony optujących zdecydowanie za Geremkiem Władysława Frasyniuka i Zbigniewa Bujaka.
Dla mnie była to zła decyzja – stwierdził później bez ogródek ten ostatni – i gdybym był przez Lecha konsultowany, to bym się jej sprzeciwił. Ja uważałem, że ten urząd mogą z naszej strony pełnić wówczas tylko dwie osoby: albo sam Lechu, albo Geremek.
Jednak przewodniczący OKP wydawał się Wałęsie już i tak zbyt wpływowy oraz samodzielny, aby ryzykować dalsze umacnianie jego pozycji. Z kolei Kuroń nie miał szans na stanowisko premiera, ponieważ – zupełnie zresztą niesłusznie – uważany był w szeregach ZSL i SD za skrajnego radykała. O innych zaś kandydaturach, w rodzaju Andrzeja Stelmachowskiego czy Jana Olszewskiego, Wałęsa nie chciał nawet słyszeć.
Natomiast za Mazowieckim przemawiało kilka argumentów: jako wieloletni działacz katolicki mógł liczyć na wyraźne poparcie Kościoła; pozostawał poza OKP, a od czasu wiosennego sporu wokół sposobu prowadzenia kampanii wyborczej znajdował się w opozycji do grupy Geremka, co pozwalało przypuszczać, że będzie z nią walczył, zapewniając Wałęsie rolę arbitra; wreszcie wydawał się – w porównaniu z Geremkiem czy Kuroniem – człowiekiem bardziej podatnym na wpływy i Wałęsa liczył, że za jego pośrednictwem uzyska kontrolę nad rządem bez brania bezpośredniej odpowiedzialności za jego działalność. Szybko okazało się, że w dwóch ostatnich kwestiach przewodniczący „Solidarności” mocno się pomylił.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach monumentalnej pracy profesora Antoniego Dudka Historia polityczna Polski 1989-2015 (najnowsze wydanie: Znak Horyzont 2016).
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, informacje w nawiasach kwadratowych oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. Dla zachowania integralności tekstu usunięto przypisy, które znajdują się w wersji książkowej.
Poznaj historię III i IV RP:
Antoni Dudek
Historia polityczna polski 1989-2015
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 59.90 zł | 40.73 zł idź do sklepu » |
A jak naprawdę było z chrztem Polski? Wdłg. najnowszych badań IPN to też zasługa Kaczyńskich.