„Moczarski ani jeden dzień nie siedział ze Stroopem”. Kto i dlaczego oskarżał autora „Rozmów z katem” o kłamstwo?
Wnikliwy raport ze spotkania ze zbrodniarzem czy… sprawozdanie z wywiadu, który się nie odbył? W słynnej książce „Rozmowy z katem” tym, co w szczególny sposób łączy byłego akowca i generała gestapo, jest wspólna cela. Jednak zdaniem niektórych mamy tu do czynienia wyłącznie z fikcją literacką. Czy to możliwe?
W czasie [rozpoczętego na początku 1949 roku] dwu i pół-letniego śledztwa [Kazimierz Moczarski] z pewnością wielokrotnie zmieniał cele. Opis jednej z takich „przerzutek” otwiera „Rozmowy z katem”:
2 marca 1949 roku . Odział XI Mokotowa, warszawskiego więzienia. Właśnie przeniesiono mnie do innej celi, gdzie siedziało dwóch mężczyzn. Ledwo drzwi przyryglowano, zaczęliśmy się «obwąchiwać», jak to więźniowie. Ci dwaj mieli chwilowo przewagę w układzie stosunków wewnątrzcelowych, bo byłem do nich dokwaterowany.
Nowi towarzysze Moczarskiego okazali się być Niemcami – oskarżonymi o zbrodnie wojenne. Gustaw Schilke, przedwojenny policjant z Hanoweru, w czasie wojny wstąpił do SS i miał stopień porucznika. Nazwisko drugiego więźnia budziło grozę. Generał SS Jürgen Stroop od 19 kwietnia do 16 maja 1943 roku przebywał w Warszawie, aby nadzorować pacyfikację powstania w getcie i deportację pozostałych przy życiu Żydów do obozu masowej zagłady w Treblince. Odpowiadał za okrucieństwo swoich podwładnych i za śmierć tysięcy żydowskich powstańców oraz mieszkańców getta.
„Szedłem w ślad za życiem hitlerowca”
W podziemiu rozważano na niego zamach, a Moczarski uczestniczył w tych planach, zbierał informacje na temat rozkładu dnia, nawyków i przyzwyczajeń Stroopa, mogących ułatwić przeprowadzenie akcji. Do zamachu nie doszło. Stroop opuścił Warszawę. W 1945 roku został schwytany przez Amerykanów. Dwa lata później amerykański trybunał wojenny w Dachau skazał go na karę śmierci za inną zbrodnię – za wydanie rozkazu zamordowania wziętych do niewoli alianckich spadochroniarzy.
Wyroku na Stroopie nie wykonano, gdyż został przekazany Polsce. W celi na Mokotowie czekał na proces za zbrodnie popełnione na ludności polskiej i żydowskiej. Niemcy wzywani są na przesłuchania z rzadka, Stroop, w przeciwieństwie do Moczarskiego, korzysta z wyjątkowych jak na więźnia śledczego praw – otrzymuje od najbliższych listy i paczki, wychodzi na spacery.
Nazistowski zbrodniarz i oficer niepodległościowego podziemia przebywają razem w ciasnej celi przez 255 dni, od 2 marca do 11 listopada 1949 roku, rozmowy są nieuchronną koniecznością, ucieczką od więziennej rzeczywistości. Obydwaj znajdują się w sytuacji ekstremalnej, niewyobrażalnie blisko i wystarczająco długo, by poznać się do głębi i opowiedzieć sobie całe życie. Ale to Moczarski jest dociekliwy: „jeżeli już jestem ze zbrodniarzami wojennymi, to niech ich poznam, niech próbuję rozłożyć na włókna ich życiorysy i osobowość” – napisał po latach w „Rozmowach z katem”.
Słuchałem opowiadań o miastach i wsi niemieckiej, o górach, dolinach, lasach, o życiu nie tylko miast, ale i rodzin, i poszczególnych jednostek. Przeżywałem zapach sieni i kuchni, pokojów jadalnych i salonów, knajp i ogrodów, bitew i tęsknot za Heimatem. Szedłem – były żołnierz Armii Krajowej – ślad w ślad za życiem hitlerowca Stroopa, razem z nim, koło niego i jednocześnie przeciw niemu.
Po opuszczeniu wspólnej celi czekały Moczarskiego kolejne lata więziennej egzystencji. W pewnym momencie umieszczono go na długie miesiące w izolatce. W tej samotności rodziła się niemal zwierzęca wrażliwość na dźwięki, zapachy, a myśli wypełniała przepastna pamięć, z której wydobywały się słowa i gesty Stroopa. Los pozwolił Moczarskiemu ocalić życie z rąk oprawców, a on znalazł w sobie dość siły i talentu, by opowiedzieć o tym niezwykłym spotkaniu. I wtedy jego prześladowcy spróbowali rzucić oszczerstwo.
Sam chciał czy w ogóle nie siedział?
Departamentem Śledczym MBP kierował Adam Humer. W niepodległej Polsce, w 1995 roku został osądzony za zbrodnie z czasów stalinowskich. W trakcie procesu do niczego się nie przyznawał, choć przez cały czas patrzył w oczy swym ofiarom – Marii Hattowskiej, Barbarze Sikorskiej, Stanisławowi Skalskiemu. Siedząc w więzieniu, zgodził się na rozmowę z dziennikarzem Piotrem Lipińskim (opisaną następnie w książce Humer i inni). Humer powiedział wtedy:
Publicyści piszą z oburzeniem, że takiego działacza AK posadzili w jednej celi ze zbrodniarzem wojennym. Tymczasem Moczarski, jako dziennikarz, sam zgłosił chęć siedzenia ze Stroopem, żeby napisać książkę. Siedział w celi, czasami czytał w kancelarii akta Stroopa. Szło mu się jak najbardziej na rękę. Całe jego rozmowy były pisane pod okiem naszych ludzi.
Lipiński pyta o świadków. Humer odpowiada: „Są, ale nie chcę mówić kto”.
Reżyser Krzysztof Lang na początku lat dziewięćdziesiątych nakręcił film o procesach generała Tatara, Utnika i Nowickiego. Wtedy rozmawiał z byłym dyrektorem X Departamentu Anatolem Fejginem. Usłyszał, choć wcale o to nie pytał, że Moczarski całą historię ze Stroopem wymyślił, w rzeczywistości nawet nie mogli się spotkać w jednej celi.
Jeszcze inną wersję poznała Małgorzata Szejnert, gdy prowadziła dziennikarskie śledztwo dotyczące tajnych miejsc pochówku więźniów stalinowskich. Dotarła wtedy do Alojzego Grabickiego, od 1947 roku do roku 1954 naczelnika więzienia na Rakowieckiej. W książce „Śród żywych duchów”, niezwykłym zapisie niemal dwuletnich poszukiwań świadków zdarzeń, przytacza swą z nim rozmowę:
Drugie spotkanie z Alojzym Grabickim. Nadal monolog. (…) Fejgin i Różański mieli swój budynek na Mokotowie (po pierwszych większych ekstradycjach Niemców), do Grabickiego zaczął przychodzić urzędnik z nasłuchem. To, co w tym nasłuchu dotyczyło więzienia, naczelnik miał przekazywać do MBP ze swoim meldunkiem. Ale jeśli dotyczyło to budynku Fejgina i Różańskiego – to nie. Tego już nie miał meldować.
O Mokotowie nawygadywano i nawypisywano tyle kłamstw, że aż wstyd mówić. Na przykład Kazimierz Moczarski ani jeden dzień nie siedział ze Stroopem. Stroop cały czas przebywał sam, aż do wykonania wyroku. Moczarski wcale z nim nie rozmawiał, całą książkę napisał z akt. Moczarski to perfidny człowiek. Miał w więzieniu wszystko, jak biskup Kaczmarek. Cytryny, banany, pomarańcze. Dostawał to wszystko, bo sprzedawał ludzi.
Oszczerstwo za wszelką cenę
Trzeba więc zajrzeć do wielotomowych akt z procesu Stroopa. Są tam setki stron zeznań świadków, dokumenty przekazane przez Amerykanów i znany raport Stroopa dla Himmlera z walk przeciw powstańcom w getcie. Są też protokoły przesłuchań w śledztwie, oba dotyczą akcji w warszawskim getcie z kwietnia 1943 roku. Żadne z tych materiałów nie mogły być kanwą Rozmów z katem.
Wersje dawnych ubeków są wzajemnie sprzeczne. Wspólna jest chęć, by rzucić oszczerstwo. Niezupełnie zgadzają się też fakty. Fejgin trafił do MBP dopiero w połowie października 1949 roku. Wbrew twierdzeniom Fejgina, osadzanie uwięzionych Polaków z nazistami należało do stałego zestawu wyrafinowanych kar.
W jednej celi z gestapowcem Erichem Engelsem znalazł się na kilka miesięcy Władysław Bartoszewski, razem z Ottonem Geiblem, szefem Policji Bezpieczeństwa i SS w dystrykcie warszawskim przebywał też Bogdan Deczkowski, żołnierz Kedywu. Oszczerstw nie sposób zweryfikować, ale mogą służyć do analizy mentalności ludzi zdecydowanych zniszczyć dobre imię swych ofiar.
Wrogość wobec Moczarskiego musiała być szczególna, bo okazał się więźniem wyjątkowo niepokornym. Walczył z władzą, która trzymała go w swoich rękach, i ostatecznie walkę tę wygrał. Fejgin trafił do więzienia niemal dokładnie wtedy, gdy uwolniono Moczarskiego. Za znęcanie się nad więźniami został skazany na dwanaście lat. Adama Humera tylko zwolniono z MBP w 1954 roku. Nigdy nie mógł się z tym pogodzić.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Anny Machcewicz pt. „Kazimierz Moczarski. Biografia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Tytuł, lead, wstęp, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, śródtytuły oraz wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.
Stroop nie był generałem Gestapo tylko SS, z Gestapo nie miał nic wspólnego. Schielke nie wstąpił do SS, tylko jak cała policja niemiecka został do niej wcielony.
Ale generałem policji również był.
Tym niemniej – wierzę Moczarskiemu, a nie ubeckim śćierwom.
Zgadzam się z Tobą komuchy zrobią wszystko żeby zniszczýc jak nie za życia to po śmierci.
panowie.. nie piszcie komuchy… to nasi sąsiedzi, pobratyncy – rodacy! to skorumpowane pospolitym pieniadzem polactwo! odpad genetyczny knujący za hajc przeciwko wlasnemu narodowi! takie gówno odpadowe jest gorsze od kacapów, hitlerowców i kazdej innej umyslowo upośledzonej nacji bo niezaleznie jaki oprawca wejdzie do polski to takie robotnicze smieci szechterowe będa przeciwko nam słuzyć jak najgorsze kundle! na pohybel polactwu robactwu!
Widzę tutaj delikatną analogię do bardziej współczesnej historii, w której akta ubecji dają niektórym ludziom powód do deprecjonowania pewnej postaci ;)
Malutka różnica jednak polega na tym, że ta pewna postać sama przyznała rację ubecji, po czym, gdy się zorientowała, że może udać się zatajenie niewygodnych faktów, z własnych słów zaczęła się wycofywać. A po co? Przejrzystość i stanięcie w prawdzie przyniosłoby jej większą chwałę, a tak – jest kwas. Każdemu zdarzają się chwile słabości. Wielkość człowieka mierzy się nie po jego upadkach, ale po umiejętności powstania z nich.
Co się stało z tym drugim SSmanem – Schielke?
Umarł
Mój dziadek ze strony matki, Władysław Winawer, reprezentował Moczarskiego jako współradca z Anielą Steingergową. Przypuszczam, że starsza córka Winawera–moja matka–Sylwia Murawski (1928-2002), która reprezentowała Janusza Szpotańskiego od 1967 roku do 1969 roku współadwokata z Janem Olszewskim (aż wyemigrowaliśmy się na Zachód w maju 1969 roku) – okłamywała mnie przez te wszystkie lata!
Oczywiście przynależność polityczna Olszewskiego 30 lat później, po czasach komunizmu, jest w tej dyskusji absolutnie nieistotna.
Skoro Pan jest ekspertem w dziedzinie teorii spiskowych, równie dobrze mógłby nie powstrzymywać się, a raczej twierdzić, że więzienie na ul.Rakowieckiej był tak naprawdę ogromnym centrum handlowym, fałszywie opisanym przez Moczarskiego jako brutalne więzienie, a następnie przekształconym w więzienie w czasach postkomunistycznych na jakieś 20 lat w ramach spisku mającego uwiarygodnić jego zarzuty.
U góry tej dyskusji znajduje się cytat z ocenzurowanej wersji Rozowego z Katem. „Słuchałem opowiadań o miastach i wsi niemieckiej, o górach, dolinach, lasach, o życiu nie tylko miast, ale i rodzin, i poszczególnych jednostek. Przeżywałem zapach sieni i kuchni, pokojów jadalnych i salonów, knajp i ogrodów, bitew i tęsknot za Heimatem. Szedłem – były żołnierz Armii Krajowej – ślad w ślad za życiem hitlerowca Stroopa, razem z nim, koło niego i jednocześnie przeciw niemu.”
Ale cenzorzy usunęli koniec tego cytatu:
, choć jasne, że nie z dozorcami więziennymi.
Wersja nieocenzurowana (oprócz autocenzury, która musiała być znacząca, by miała szansę na publikację w PRL-u) ukazała się w 1992 roku.
Niech się pan nie denerwuje panie Antonii 🙂