Stolica polskiej nędzy. Jak bardzo zabiedzony był XIX-wieczny Kraków?
Miasto już w połowie wieku było przeludnione. Kiedy zaczęli docierać do niego mieszkańcy wsi, uciekający przed legendarną galicyjską nędzą, sytuacja stała się tragiczna. Przynajmniej zdaniem tych, którzy na widok biedy nie odwracali wzroku.
Pojęcie biedy nie jest trudne do zdefiniowania. Każdy z lepszym lub mniejszym wyczuciem może ocenić, co się za nim kryje, gdy tylko rozejrzy się wokół siebie. Ale sprawy mają się inaczej, gdy przychodzi do rozważań na temat biedy w czasach minionych, w których brakuje nam danych lub zmuszeni jesteśmy posługiwać się poszlakami
Z reguły o okresach odległych i niedostępnych naszej pamięci myślimy w sposób ograniczony i skrótowy. Co możemy powiedzieć o społeczeństwie zamieszkującym Kraków na przestrzeni jednego stulecia, a dokładnie w okresie zaborów? Istnieją dokumenty prowadzone przez władze austriackie, takie jak spisy ludności, które pozwalają dowiedzieć się czegoś więcej o ówczesnym ubóstwie, lecz są to z reguły dane fragmentaryczne.
Zwłaszcza, że w okresie rewolucji przemysłowej, kiedy nauki społeczne dopiero się formowały, bieda była przedmiotem zainteresowania co najwyżej prasy. Tylko niekiedy interesowała uczonych. Chlubnym wyjątkiem była na przykład Zofia Daszyńska-Golińska, ekonomistka, socjolożka i działaczka społeczna, podejmująca kwestie polityki populacyjnej i społecznej.
Spadek znaczenia miasta
Dzieje Krakowa w XIX wieku podzielić można na trzy okresy. Pierwszy obejmuje lata od początku wieku do Wiosny Ludów, drugi – piętnastolecie od przełomu 1849 i 1850 roku do 1865 roku, a ostatni pozostałą część stulecia. Podział ten zdefiniowały wypadki wypadki polityczne, historyczne i społeczne. Każdy z etapów miał przy tym swoją wewnętrzną dynamikę. Były też wyjątkowo różne: o ile pierwszy to czas stabilizacji i dostatku, drugi można określić jako kryzysowy.
Trzeci obejmował powolne wychodzenie z upadku. Miasto i jego mieszkańcy, doświadczeni trudnościami ostatnich dekad, ponownie doświadczyli czegoś na kształt stabilizacji. Choć nie wszyscy – zwłaszcza w drugiej połowie XIX wieku w Krakowie zaroiło się od biedoty z okolicznych wsi.
W przedrozbiorowej Polsce Kraków był jednym z większych ośrodków miejskich. W XIX wieku powoli tracił swoje znaczenie na rzecz innych miast leżących na ziemiach polskich, choć jeszcze przez jakiś czas zachowywał swoją pozycję ekonomiczną. Główna w tym zasługa statusu politycznego. Utworzona na kongresie wiedeńskim Rzeczpospolita Krakowska stała się terytorium pośredniczącym w wymianie dóbr pomiędzy Rosją a Austrią.
Ten stan rzeczy trwał jednak tylko trzydzieści jeden lat. Rabacja galicyjska i powstanie krakowskie z 1846 roku doprowadziły do włączenia Krakowa do państwa austriackiego. Tym samym miasto straciło swoje polityczne i gospodarcze przywileje. Warunki życia ludności musiały też ulec pogorszeniu po klęsce, do której doszło w 1850 roku. Tak o wydarzeniu piszą Janina Bieniarzówna i Jan Małecki, badacze dziejów Krakowa:
1850 przyniósł jedną z największych klęsk, jakich w ciągu stuleci doznało miasto […]. Spaliło się […] 160 kamienic w śródmieściu i drewnianych domów na przedmieściach, których wartość oszacowano na 3 858 000 złp. Miary nieszczęścia dopełniło to, że poważna część spalonych budynków nie była ubezpieczona od ognia, a hipoteki obciążone były znacznymi długami.
Wychodzenie z kryzysu?
Jak miasto poradziło sobie z pożarem? Chyba nie najlepiej. Jeszcze kilkanaście lat po klęsce Kraków pozostawał miastem nie tylko peryferyjnym pod względem przemysłowym i handlowym, ale też zaniedbanym i nieporządnym. Kiepsko wyglądały szczególnie miejskie urządzenia komunalne. Na dodatek utrzymywała się zła sytuacja na rynku mieszkaniowym. Jak zauważają Bieniarzówna i Małecki:
Brak mieszkań i bardzo wysokie ceny najmu powodowały, że w 1872 roku naliczono blisko 1500 rodzin nie mających własnego mieszkania, liczbę bezdomnych szacowano na 400-500 osób. Na jedno mieszkanie przypadało średnio ok. 6 osób, ale znane były liczne wypadki wynajmowania przez rodzinę zaledwie jednej części izby.
Dane tego typu dzisiejszego czytelnika mogą zszokować. Jeszcze bardziej przerażający musi się wydać średni stan śmiertelności w Krakowie w drugiej połowie XIX wieku. Średni czas życia mieszkańca wynosił zaledwie około 30 lat! Nie to było jednak alarmujące.
Porównanie z innymi miastami Europy wskazuje na to, że w tej kwestii galicyjska stolica nie odbiegała od ówczesnego standardu. Zdecydowanie gorzej radzono sobie jednak z chorobami zakaźnymi. W tym przypadku wskaźnik śmiertelności znacznie przewyższał inne miasta. Nie mówiąc już o tym, że jeszcze w 1892 roku w Krakowie pojawiła się cholera.
Sytuacji nie ułatwiał fakt, że władze austriackie niedługo po zaanektowaniu miasta postanowiły przekształcić je w twierdzę wojskową. Sprawiło to, że ludność była zmuszona do zajmowania ograniczonej przestrzeni. Musiało się to przełożyć na warunki sanitarne.
Bogaci i biedni
Choć dysponujemy pewnymi wskazówkami na temat tego, jak musiało wyglądać życie przeciętnego mieszkańca Krakowa w XIX wieku, są to wciąż przekazy nieliczne i najczęściej mają charakter pośredni. Dlaczego jest ich tak mało? Czy można powiedzieć, że bieda i ubóstwo w Krakowie nie były zauważane?
Dostępne narracje historyczne z pewnością skupiają uwagę czytelników na problemach bogatych mieszczan i intelektualistów. Ich jednak problem biedy nie dotyczył. Nie można powiedzieć, by była ona powszechna. Biedne były zwłaszcza przeludnione dzielnice robotnicze i żydowskie, których rozwój nastąpił w drugiej połowie XIX wieku. Najbardziej tragiczna była sytuacja na Kazimierzu, który, jak pisze Natalia Budzyńska w książce „Brat Albert. Biografia”, „w tym czasie stał się siedliskiem wszystkiego, co najgorsze. Przeludniony, głodny, brudny, śmierdzący, niebezpieczny, koszmarny„.
Ci biedacy, robotnicy, przybysze-uciekinierzy przed galicyjską nędzą, którzy w Krakowie szukali lepszego życia, nie mieli „głosu”. Przybysze i nędzarze byli w większości niepiśmienni. Nie zdołali opowiedzieć nam o swoim położeniu za pomocą pamiętników lub wspomnień. Ich losy w innych przekazach był tylko tłem dla wygodnego i dostatniego życia wpływowych kręgów. Kręgów, które panującej poza centrum nędzy wolały nie zauważać.
Z pomocą dla określenia skali biedy niektórych dzielnic przychodzą w tym przypadku znowu statystyki, tym razem oparte na spisie ludności z 1880 roku. Globalnie nie wyglądało to źle. Kraków wypadał nawet lepiej, niż Wiedeń czy Praga. Średnio na jedną izbę przypadało bowiem jedynie 1,95 osoby. Ale trzeba zwrócić uwagę na to, jak wielkie były różnice między bogatym centrum miasta i biedotą pozostającą poza nim:
W bogatym Śródmieściu czy w dzielnicy Piasek zagęszczenie nie było zbyt wielkie (1,48 i 1,51), ale wzrastało ogromie w zamieszkałym przez uboższą ludność Kleparzu, Stradomiu, a zwłaszcza w Kazimierzu, gdzie przypadało 3,59 mieszkańca na jedną izbę. Przy niektórych zaś przeludnionych ulicach dawnego getta żydowskiego stan ten przedstawiał się wręcz tragicznie: przy ulicy Estery [spis wykazywał] średnio 6,08 osób na izbę.
Znalazło się jednak kilku wrażliwych obserwatorów, którzy pozostawili po sobie wstrząsające „reportaże” (jak powiedzielibyśmy dzisiaj). Jednym z nich był Jan Badeni, którego „Obrazki z krakowskiej nędzy’ stanowią zbiór świadectw i opowieści krakowskiej biedoty. Opisywał na przykład targi ludźmi, które odbywały się na Siennej. Pisał też o miejskich ogrzewalniach, gdzie rozpleniał się występek i „moralna zgnilizna”.
Pomoc dla najbiedniejszych
Najdobitniej o tym, że pod koniec XIX wieku w Krakowie problem bezdomności i żebractwa musiał być coraz bardziej zauważalny, świadczy fakt powstawania instytucji niosących pomoc dla najuboższych. Zarazem zaskakuje rozmach działań.
Wystarczy choć raz przejść obok domu pomocy społecznej, ufundowanego przez Annę i Ludwika Helclów, aby zdumieć się i przerazić. Kubatura budynku powstałego z inicjatywy krakowskich filantropów budzi podziw nawet w XXI wieku. Jeśli tak potężny gmach zbudowano w wieku XIX, to wyraźny sygnał, że liczba potrzebujących w Krakowie musiała być znacząca.
Na osobną uwagę zasługują działania Brata Alberta, który pojawił się w Krakowie w 1884 roku. On także zauważył, że Kraków w XIX wieku był miastem ubogich, którzy otaczali narodową elitę żyjącą w śródmieściu. Musiał też widzieć, że przyjezdnych z galicyjskich wsi, którzy często porzucali swoje żony i dzieci, by szukać zarobku w mieście, było coraz więcej.
Zakonnik, nie mogąc pozostać bezczynnym wobec obecnych wokół niego przejawów nędzy, postanowił działać. Jak wyglądała jego pierwsza umowa z miastem, opisuje w książce „Brat Albert. Biografia” Natalia Budzyńska;
Zawarta 1 listopada 1888 roku oficjalna umowa mówiła, że Brat Albert zobowiązuje się: stale – dwadzieścia cztery godziny na dobę – przebywać w ogrzewalni (on lub któryś z jego towarzyszy), zaspokajając głód ubogich, zapewniając im ciepły posiłek przynajmniej raz dziennie, załatwić ubogich pracę i ubranie, dbać o ich zdrowie […].
Tysiące starców, kalek i sierot, żyjących pod koniec XIX wieku w Krakowie, zaczęło dzięki założycielowi zgromadzenia albertynów odzyskiwać podmiotowość. Nie był to koniec ich bezimiennej historii. Ale z pewnością było to jej nowe otwarcie.
Bibliografia:
- Natalia Budzyńska, Brat Albert. Biografia, Znak 2017.
- Lidia A. Zyblikiewicz, Ludność Krakowa w drugiej połowie XIX wieku, Towarzystwo Wydawnicze Historia Iagellonica 2014.
- Janina Bieniarzówna, Jan M. Małecki, Dzieje Krakowa. Kraków w latach 1796-1918, tom 3, Wydawnictwo Literackie 1979.
Podczas walk w Galicji jeden żołnierz podsumował region: ,,niewiele wiedzieliśmy o tej odległej prowincji poza tym, że produkowała: olej, brud, wszy i Żydów”.
Kraków nie leżal w Galicji. Gdzie Haliczi i Włodzimierz a gdzie Kraków? Formalnie Kraków i okolice został yzagarnięte przez Austriakow i jako Wielkie Ksiestwo Krakowskie
Szanowny Komentatorze, Kraków z okolicą formalnie nie należał do Królestwa Galicji i Lodomerii (najpierw jako Wolne Miasto Kraków, później w 1846 roku włączony w skład zaboru austriackiego), ale realnie wraz z tym własnie królestwem oraz Księstwem oświęcimskim i zatorskim tworzył jedną prowincję koronną. Pozdrawiam.