Czy Giedroyć chciał oddać Niemcom Gdańsk?
Gdy jeden z przedstawicieli polskich interesów na emigracji dostaje list zachęcający go do przybycia do okupowanego kraju, aby stworzyć rząd – sprawa ta nie może nie budzić podejrzeń. Powrót oznaczał bowiem kolaborację. Czy Giedroyć był „polskim Quislingiem”?
„Nie bądź głupi, wracaj, robimy rząd” – takiej treści kartkę odebrał emigracyjny działacz i polityk, Jerzy Giedroyć. Nadawcą był Aleksander Bocheński, człowiek szukający modus vivendi z niemieckim okupantem. O co właściwie chodziło Bocheńskiemu, członkowi sanacyjnej grupy „Wawel” przygotowującej postanie konspiracyjnej organizacji o nazwie Konfederacja Narodu?
Nie jest tajemnicą, że Giedroyć nie należał do zwolenników Sikorskiego. Do premiera-generała „zraziła mnie – pisał – jego małostkowość i mściwość. Był człowiekiem, dla którego decydujące były porachunki za przeszłość”. Tę cechę charakteru nowego premiera odczuł osobiście minister Beck, otrzymując od Sikorskiego ordynarną odpowiedź na propozycje oddania do dyspozycji nowego rządu akt z archiwum MSZ. „Do tego dochodziła arogancja i zarozumiałość, przy całkowitym uzależnieniu się od Francji” – pisał polityk w Autobiografii na cztery ręce.
Giedroyć odnalazł swoje miejsce w godnej kompanii przeciwników rządu Sikorskiego. Obok niego w szeregu krytyków stali między innymi bracia Bocheńscy, Adolf i Józef, którzy nie potrafili „myśleć o politykach z obozu generała Sikorskiego i profesora Kota bez głębokiej odrazy”.
Można nie zgadzać się z opinią Giedroycia i Bocheńskiego, lecz wypada brać pod uwagę ładunek intelektualny tkwiący w umysłach obu mężczyzn. Trzeba również pamiętać, że nie byli oni osamotnieni w swoich racjach. Opozycja wobec rządu Sikorskiego konsolidowała się wokół obozu piłsudczykowskiego, jednak nie ograniczała się tylko do tak zwanych sanatorów. Włączyli się do niej ludzie spoza zaklętego kręgu sanacji. Jerzy Giedroyć i Józef Bocheński są tu najlepszym przykładem.
Po klęsce 1939 roku Jerzy Giedroyć oddał się obowiązkom pracy w ambasadzie bukaresztańskiej, a tu priorytetem była pomoc Polakom zamierzającym przedostać się do armii we Francji. To właśnie podczas pełnienia tych obowiązków otrzymał on kartkę pocztową o wyżej wspomnianej treści. Jej autor, Aleksander Bocheński (brat Józefa i Adolfa), razem z Januszem Radziwiłłem, konserwatywnym politykiem i byłym senatorem II RP, marzyli o restytucji państwa polskiego pod kuratelą III Rzeszy.
Giedroyć do Polski nie wrócił, ale „skoro nadarza się taka sposobność, aby wysondować drugą stronę, a zarazem określić warunki jakiejś możliwej współpracy – w tym przypadku wojny przeciw sowietom” przystał na propozycję debaty z przedstawicielem Niemiec. Do rozmów doszło w połowie 1940 roku, czyli w trakcie, bądź tuż po kampanii francuskiej. Mimo że polska cierpiała pod podkutym butem okupacji niemieckiej, padło pytanie o możliwość polsko-niemieckiej współpracy.
Tak Giedroyć relacjonował swoją reakcję na proponowany układ:
Odpowiedziałem, że jedynym tematem, na który możemy rozmawiać, jest odbudowa niepodległości Polski, z tym że możemy dyskutować na temat Gdańska i korytarza, z którego gotowi jesteśmy nawet zrezygnować. Twierdziłem też, że porozumienie z Polską jest dla Niemiec rzeczą niezmiernie ważną z uwagi na niebezpieczeństwo rosyjskie. Bardzo wyraźnie stawiałem tezę, że Niemcy bez Polski nie są w stanie wygrać wojny z Rosją.
Rozmowy nie doprowadziły do żadnego konkretnego rezultatu i szybko się zakończyły.
W tej polsko-niemieckiej rozgrywce zastanawiają prawdziwe zamiary obu stron. Sceptycyzm, z jakim Niemcy odnosili się do oferty pomocy Polski w wojnie ze Związkiem Radzieckim każe sądzić, że nie chodziło im o pozyskanie „sojusznika”. Cudzysłów użyty w ostatnim zdaniu ma sugerować, że udział żołnierza polskiego ograniczyłby się zapewne do roli – brutalnie mówiąc – mięsa armatniego.
Nie wydaje się również prawdopodobne, że po okrucieństwie jakim popisały się Wehrmacht i SS w pierwszym roku okupacji, możliwa była szczera i solidna współpraca obu narodów. Dla dopełnienia kontekstu, w jakim toczyły się niniejsze rozmowy, wypada dodać, że dokładnie w tym samym czasie w Generalnym Gubernatorstwie trwała AB Aktion. Tysiące profesorów, księży i polityków rozstrzelano w masowej egzekucji w Palmirach. Ci, których nie zginęli od razu, wywieziono do obozu Dachau. W sumie wymordowano jakieś 3500 ludzi. Między innymi rozstrzelano Janusza Kusocińskiego, złotego medalistę olimpijskiego z Los Angeles z 1932 roku. Ostrze akcji celowało w elitę narodu.
Co zamierzał ugrać Giedroyć, który – jak sam przyznaje – zdawał sobie sprawę z niemieckiego terroru? Czy rzeczywiście tylko sondował wroga? Jakim prawem oferował Gdańsk? Czy była to gra pozorów, czy próba bezprawnego decydowania o granicach państwa przez osobę do tego niepowołaną? O szczerości zamiarów Giedroycia nie dowiemy się z tej racji, że poszukiwanie „polskiego Quislinga” zostało przez Niemcy zarzucone.
Bibliografia:
- Bocheński Józef, Wspomnienia, Kraków 1994.
- Giedroyć Jerzy, Autobiografia na cztery ręce, oprac. K. Pomian, Warszawa 1994.
Więcej o Giedroyciu przeczytacie w książce:
Kowalczyk Andrzej Stanisław
Wena do polityki O Giedroyciu i Mieroszewskim
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 60.00 zł | 41.31 zł idź do sklepu » |
skoro był w Bukareszcie w 39 i 40 to wiedział że rząd kooperujący z Niemcami i ustępujący terytorialnie (Rumuński) 1) zachowuje kontrolę nad swoim terytorium 2) nie dopuszcza wojska niemieckiego na terytorium własnego kraju, 3) zapewnia bezpieczeństwo własnym obywatelom (profesorów wymordowali dopiero komuniści). Po stronie Giedroycia stały konkretne obserwacje. Honor nie jest funkcją polityki. Rumuni walczyli pod stalingradem jako mięso armatnie – zginęło ich tam mniej niż Polaków w kampanii wrześniowej i powstaniu – a potem wyzwalali Czechy u boku bratniej armii czerwonej walcząc z Niemcami.
Artykul jest dosc zalosny, zwazywszy na fakt, ze to samemu hitlerowi Polacy zawdzieczaja brak polskiego quislinga lub petaina albo tiso. Juz w pazdzierniku 1939 roku radykalna prawica postanowila wyslac do Berlina abordyynacje z wiernopoddanczym adres. Na pramiera rzadu mial byc desydnowany pewien polski profesor archeologgii, wyjatkowy germanofil. Spotkanie mialo byc zaaranzowane przez ludzi ribbentropa. Szczescie w nieszczesciu. Hitler zrazony miernym efektem rozmow z konca 1938, postanowil nieorzyjmowac „polakow” i tak oto uratowal nam honor…
Czy prawicowe kanalie, przez pryzmat takich dzialan, maja prawo do czegokolwiek w Polsce? Smiem watpic.
I jeszcze jedno. Dowodca wojsk w okupowanej Polsce oraz wojskowym zarzadca zostal mianowany gen. Johannes Blakowitz. Majac swiadomosc bandytyzmu ludzi himmlera, napisal list protestacyjny do hitlera w tej sprawie. Natychmiast zdjeto go ze stanowiska i odstawiono na boczny tor do 1944 roku.