Warszawska księgarnia pyta „jak długim łańcuchem przykuwać kobiety do kuchni?”. Tak wyobrażają sobie reklamowanie książki o polskich bohaterkach!
Warszawska Księgarnia Nike postanowiła zareklamować książkę poświęconą największym bohaterkom polskiej historii… pytając o długość łańcucha dla kobiet. W sieci fala oburzenia.
Najnowsza książka Anny Dziewit-Meller przeznaczona jest dla dorastających dziewczynek, które poszukują swojej tożsamości i właściwych autorytetów. Autorka przedstawia im interesujące postaci z polskiej historii, reprezentujące różne dziedziny życia, które warto znać i do których osiągnięć zdecydowanie warto aspirować.
W książce znajdziemy między innymi bohaterkę powstania, himalaistkę, pierwszą kobietę-chirurga, noblistkę czy Polkę, która zbudowała słynną międzynarodową markę modową. O części bohaterek przywołanych przez Annę Dziewit-Meller pisałam ostatnio tutaj.
Taką pozycję warszawska księgarnia postanowiła reklamować w sposób, który trudno określić inaczej, niż mianem seksistowskiego. W ramach konkursu organizowanego na profilu na Facebooku pracownicy księgarni zapytali: „Jakiej długości powinien być optymalny łańcuch, do którego należy przypiąć kobietę w kuchni?”. Osobom prowadzącym stronę wydało się to zabawne, jeśli jednak spojrzymy na szerszy kontekst historyczny, zdecydowanie nie powinno im być do śmiechu.
„Robot kuchenny”?
Jeszcze w przedwojennej Polsce kobiety, mimo że otrzymały prawa wyborcze, niemal nie miały możliwości decydowania o sobie. W pierwszym sejmie po odzyskaniu niepodległości zasiadało zaledwie 8 posłanek na 432 posłów.
Gdy sytuacja gospodarcza w kraju stawała się niepewna, nawoływano, by wyrzucać panie z pracy, bo „blokują” miejsca dla mężczyzn. Normą społeczną było (a w wielu domach nadal jest) to, że prowadzenie domu w całości spoczywało na barkach kobiet, a partycypowanie w „babskich” zajęciach mężczyźni uważali za coś poniżej ich godności. Problematykę ich sytuacji przed wojną poruszałyśmy na łamach „Twojej Historii”.
Polki przeszły długą drogę, by osiągnąć swoją obecną pozycję, a mimo to nadal muszą mierzyć się z zakorzenionymi od wieków w społeczeństwie stereotypami. Zatem promowanie w ten sposób książki pokazującej młodym odbiorcom, że przełamywanie ograniczeń, udowadnianie, że kobieta to coś więcej niż „robot kuchenny”, a dziewczynki mogą swoim życiem pozostawić ważny ślad w historii jest zwyczajnie niesmaczne.
Nieudolne przeprosiny
Warszawska Księgarnia Nike z tej sytuacji nie wyszła obronną ręką. Po paru godzinach na tym samym profilu znalazły się przeprosiny. Te jednak były skierowane… tylko do tych osób, które poczuły się urażone.
Księgarnia ogółem nie wyraziła skruchy i nie odcięła się od seksistowskiego przekazu. Zamiast tego wyjaśniła, że konkurs był… żartem z przymrużeniem oka, niestety nie przewidzieliśmy, że może on nie zostać zrozumiany. Setki osób wyrażały swoje oburzenie w bardzo dosadnych słowach, wystawiając księgarni same negatywne oceny. Firma zdecydowała się w końcu na prawdziwe przeprosiny:
Szanowne Klientki, Szanowni Klienci,
dziś po południu na naszym fanpage pojawił się wpis, który nigdy nie powinien mieć miejsca.
Mamy świadomość, że uraziliśmy nim wiele osób, za co przepraszamy. Jest nam wstyd. Zrozumieliśmy swój błąd i taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy. Skontaktowaliśmy się z autorką książki i przeprosiliśmy ją.
Firma aby spróbować zażegnać kryzys zdecydowała się też na wprowadzenie dużych przecen na literaturę feministyczną:
Literatura feministyczna jest nam bliska i mamy na naszych półkach wiele fantastycznych pozycji pisarek walczących o prawa kobiet i uświadamiających jak wielka jest skala nierówności między płciami. Wszystkie książki autorek- kobiet w naszym dziale społecznym chcielibyśmy jutro zaoferować naszym klientkom i klientom ze zniżką 50 procent.
Zapewniamy również, że w pierwszej kolejności z tymi lekturami zapoznają się wszyscy nasi pracownicy.
Lepiej późno, niż wcale, zwłaszcza jeśli chodzi o dokształcenie pracowników. Edukację w temacie osiągnięć kobiet w historii polecamy zacząć od polskiego podwórka. Punktem wyjściowym może być właśnie książka Anny Dziewit-Meller, która została wplątana w tę sytuację. „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”, skierowane są co prawda do najmłodszych, jednak czasem także dorosłym trzeba wytłumaczyć coś jak dziecku. Na przykład to, że chcąc pisać cokolwiek o książce należy się z nią zapoznać, by w przyszłości unikać takich piramidalnych wpadek.
Dodaj komentarz