Nie staniesz, nie dostaniesz. Od podwyżek cen żywności do strajków
W lipcu 1980 r. nie było upałów, a jednak atmosfera polityczna robiła się coraz bardziej gorąca. Przez Polskę przetaczała się fala strajków. Powodem niezadowolenia było „rozszerzenie cen komercyjnych”. Co kryło się za tym tajemniczym sformułowaniem?
„Żądań jest coraz więcej, a uwzględniając sytuację gospodarczą kraju trudno je zaspokoić. Coraz więcej jest też roznamiętnienia” – mówił z niepokojem przywódca polskich komunistów, towarzysz Edward Gierek, na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR 11 lipca 1980 r. Informacje miał pewne – codziennie otrzymywał bowiem tajne meldunki MSW na temat sytuacji w kraju.
W systemach totalitarnych w XX w. badania socjologiczne były ograniczane, a ich wyniki rzadko podawane do wiadomości. Władzom nie zależało, by społeczeństwo wiedziało, jakie jest np. rzeczywiste poparcie dla rządzącej partii. Oczami i uszami władz były służby specjalne, które informowały o nastrojach społecznych. W lipcu 1980 r. analitycy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych mieli coraz więcej roboty, a ich meldunki były coraz bardziej niepokojące.
W dalszym ciągu w różnych grupach społeczno-zawodowych utrzymują się nastroje niezadowolenia, krytyczne komentarze i opinie wyrażane niejednokrotnie w ostrej formie w odniesieniu do zaopatrzenia rynku, polityki cen, sytuacji produkcyjnej w zakładach, norm, stawek itp.
– informowało MSW 10 lipca.
Był to już dziesiąty dzień, jak w różnych na terenie kraju zakładach strajkowano. Co było powodem tych wystąpień? Otóż 1 lipca władza przeprowadziła ukrytą podwyżkę cen mięsa i jego przetworów. Ceny podniesiono poprzez przeniesienie niektórych towarów do puli towarów sprzedawanych po cenach komercyjnych, ale nie uprzedzono o tym Polaków.
Operacja ta była jednak koniecznością – finanse państwa były w opłakanym stanie. Kryzys trwał już kilka lat. Dekada radosnego zaciągania kredytów i szastania pieniędzmi musiała zakończyć się fatalnie. Wydajność pracy była niska, a ceny wielu produktów nieopłacalne dla ich producentów.
Kanałem bezpieczeństwa, jak górskim potokiem, płynęła fala coraz gorszych informacji o tym, że Gierek nie panuje już nie tylko nad pracami kierownictwa, ale nad całą polityką partii w Polsce
– wspominał Piotr Kostikow, odpowiedzialny w KPZR za kontakty z Polakami.
Akt desperacji
W obliczu trudności gospodarczych zdecydowano się na krok desperacki, czyli podwyżki i gdy Polacy zobaczyli w sklepach i bufetach zakładowych nowe ceny, byli zaskoczeni, a zaraz potem wściekli. Nie był to jednak koniec przykrych niespodzianek – władza przystąpiła także do „uporządkowania gospodarki” – za tym eufemizmem kryło się z kolei ograniczanie etatów i wprowadzanie wyższych norm produkcyjnych oraz nowych zasad wynagrodzeń. Krótko mówiąc, władze chciały, by Polacy pracowali efektywniej i więcej płacili za jedzenie, które i tak stanowiło zdecydowaną większość kosztów życia w Polsce.
Pierwsze strajki nie zrobiły w Warszawie wielkiego wrażenia. Przestoje w pracy zdarzały się w ostatnich latach coraz częściej i zawsze sytuację dawało się lokalnie opanować. W lipcu pierwszy zastrajkował PZL Mielec – 270 pracowników I zmiany domagało się wyjaśnień w sprawie nowych zasad wynagrodzeń, marnego zaopatrzenia i warunków socjalnych. Jak widać, podwyżka cen mięsa była tylko katalizatorem szerszego niezadowolenia.
Następnego dnia nie pracowało już dwa tysiące pracowników fabryki. W oddalonym od Mielca o ponad 450 kilometrów Poznaniu strajk wybuchł także 1 lipca w Zakładach Metalurgicznych POMET – jednak, jak informowało MSW, „właściwe i taktowne potraktowanie żądań i postulatów załogi przez dyrekcję skłoniło dyskutujących robotników do podjęcia pracy”. Cóż z tego, gdy 2 lipca strajk wybuchł w Ursusie. W pierwszych dwóch dniach lipca strajkowano jeszcze w Tczewie i Tarnobrzegu.
Już wtedy MSW informowało, że:
elementy antysocjalistyczne uaktywniły działania zmierzające do zebrania danych odnośnie sytuacji w poszczególnych rejonach kraju i większych zakładach pracy. Szczególną aktywność przejawia KSS-KOR, chcąc wykorzystać propagandowo dane dotyczące ewentualnych wydarzeń o negatywnym wydźwięku politycznym.
KOR oświadczenie wydał już 2 lipca – wyraził w nim poparcie dla strajkujących, ale przestrzegał, by nie prowokować władzy do użycia przemocy. Zachęcano też do tworzenia przedstawicielstw robotniczych.
Negocjacje?
Pierwsze te wystąpienia miały charakter spontaniczny, a strajkujący nie mieli obmyślonej strategii ani precyzyjnych postulatów. Z czasem zaczęły pojawiać się jednak komitety strajkowe – bodaj pierwszy Komitet Robotniczy zawiązał się we wspomnianym Ursusie.
Minął pierwszy weekend lipca, ale w poniedziałek 7 lipca sytuacja w kraju nie uspokoiła się. Zastrajkował zakład w Świdniku produkujący helikoptery, a więc zakład strategiczny. Tam również powstał następnego dnia komitet strajkowy, robotnicy założyli biało-czerwone opaski i odśpiewali… „Międzynarodówkę”.
Była powszechnie znana, każdy słyszał ją wielokrotnie, w szkołach uczono jej słów. Świetnie nadawała się na pieśni protestu, a zarazem była bezpieczna jako przecież oficjalny hymn rządzącej partii!
– pisał w jednej ze swych książek historyk prof. Andrzej Paczkowski.
11 lipca, jak wiemy, zebrało się Biuro Polityczne KC PZPR. Edward Gierek formułował taktykę partii – „dążąc do częściowego spełnienia postulatów załóg należy rozważyć możliwość podniesienia wynagrodzeń”.
Właściwie wszyscy się z nim zgadzali. Jedynie towarzysz Edward Babiuch, aktualny premier, ostrzegał
Musimy sobie jednak zdawać sprawę z niebezpieczeństwa. Każda dyskusja na ten temat wyzwala namiętności. Możemy dać podwyżki i mieć nadal przestoje (…) Samo pójście z podwyżką może nam nie wygasić niepokojów. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli rozejdzie się fama o tym, iż każdy strajk rozwiązywany jest przy pomocy dawania pieniędzy, wywoła to żądania w innych zakładach poza pionem maszynowym.
Babiuch dobrze przewidział rozwój sytuacji. Strajki rozlewały się po Polsce. Nieraz trwały krócej niż jeden dzień, czasem kilka dni.
Na uwagę zasługuje fakt, że informacje o zaistniałych w bieżącym miesiącu przerwach w pracy coraz szerzej przenikają do innych rejonów kraju i załóg zakładów pracy, często z komentarzami o uwzględnieniu postulatów załóg przerywających pracę
– raportowało MSW.
Gdy władze zaspokajały żądania robotników, ci wracali do pracy, ale bywało, że niektórzy znów strajkowali, by dostać jeszcze więcej. Nie staniesz, nie dostaniesz – mawiano wówczas. Przebywający na wczasach na Mazurach Mieczysław F. Rakowski zapisał w swych Dziennikach: „polityka władz jest wciąż taka sama: ustępować przed żądaniami robotników. Drukuje się więc coraz więcej pieniędzy bez pokrycia”.
22 lipca w cieniu strajku
Kulminacyjnym momentem lipcowych strajków był dzień 16 lipca – wtedy to epicentrum strajków znalazło się w Lublinie i w jego rejonie. Stanęło łącznie 60 zakładów – zablokowano m.in. dworzec kolejowy, co wprawiło władze w Warszawie w konsternację, bo przez Lublin szedł tranzyt na linii NRD-Związek Radziecki. Była to więc strategiczna dla radzieckiego imperium trasa i należało ją jak najszybciej udrożnić, by nie narazić się na gniew towarzyszy z Moskwy. „Wiadomości o zdarzeniach w Lublinie, gdzie robotnicy zaprotestowali przeciwko polityce społeczno-gospodarczej, bardzo zaniepokoiły Kreml” – wspominał Piotr Kostikow.
Miasto było sparaliżowane. Dwa dni później przez radio przekazano obietnice spełnienia postulatów strajkujących i faktycznie od 19 lipca, po podpisaniu porozumienia ze strajkującymi kolejarzami, fala strajkowa na Lubelszczyźnie powoli zaczęła opadać. „Jak na ironię, strajkują robotnicy w mieście, które jest kolebką Polski Ludowej i akurat w trzydziestą szóstą rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN” – trafnie zauważył Mieczysław F. Rakowski. Tamtego lata święto 22 lipca w Lublinie jednak nie było obchodzone, brakło nawet zwyczajowych flag.
Władze naprawdę chciały uniknąć konfrontacji. Starano się spełniać finansowe żądania strajkujących. „Trybuna Ludu” w koncyliacyjnym tonie pisała pod koniec lipca, że „nie chodzi o potępianie czy pouczanie kogokolwiek”. Do strajkujących zakładów fatygowali się ze stolicy oficjele, którzy wysłuchiwali protestujących. Nie nękano też szczególnie opozycji – jakieś areszty, przeszukania po domach, ale nic ponadto.
Koniec czy początek?
Taktyka ta, będąca pewnym novum, biorąc pod uwagę, że w poprzednich latach do strajkujących robotników albo strzelano, albo co najmniej urządzano im „ścieżki zdrowia”, zdawała się przynosić efekty. O ile celem było uspokojenie nastrojów, bo zaspokajając postulaty robotników podkładano minę pod budżet państwa… Już wkrótce okaże się, że pieniądze na podwyżki się skończyły.
Pod koniec miesiąca sytuacja zdawała się jednak być opanowana. 31 lipca MSW mogło poinformować:
Z informacji nadesłanych do godz. 7.30 dnia dzisiejszego wynika, że wszystkie I zmiany w zakładach pracy na terenie kraju pracują bez zakłóceń.
I choć zaraz potem znów wybuchły strajki – m.in. krótki strajk w Gdyni, to towarzysze z Biura Politycznego odetchnęli z ulgą. MSW podliczyło, że lipcu 1980 r. strajkowało blisko 180 zakładów, a w protestach wzięło udział przeszło 80 tys. ludzi. Pocieszające było to, że największe zakłady w tym huty stocznie na Wybrzeżu (poza epizodycznym strajkiem w Gdyni) pracowały bez zakłóceń.
Edward Gierek mógł wraz z rodziną udać się na tradycyjny wypoczynek na Krym. Letnią kanikułę przerwał I sekretarzowi KC PZPR dopiero wzywający go do powrotu do Polski telefon z Warszawy po tym, gdy 14 sierpnia stanęła Stocznia Gdańska…
Bibliografia:
- K. Dubiński, Zapowiedź sierpniowego przełomu. Meldunki MSW o sytuacji w kraju w okresie 1 lipca-16 sierpnia 1980, „Zeszyty Historyczne” nr 133, P. Kostikow,
- B. Roliński, Widziane z Kremla. Moskwa-Warszawa gra o Polskę, (Warszawa 1992),
- A. Paczkowski, Droga do „mniejszego zła”. Strategia i taktyka obozu władzy lipiec 1980-styczeń 1982, (Kraków 2002),
- M. F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, (Warszawa 2004),
- Z. Włodek (opr.), Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980-1981, (Londyn 1992),
Dodaj komentarz