Walka i romans. Rzecz o turniejach rycerskich na ziemiach polskich
Najpopularniejszymi rozrywkami rycerskimi były bez wątpienia łowy, uczty, gra w szachy i turnieje. Dawne francuskie romanse opisywały je jako inną wojenną sztukę, a sama nazwa wywodzi się od starofrancuskiego czasownika torner/tournoyer – obracać się albo kręcić. Czym więc był turniej rycerski i jak wyglądał na ziemiach polskich?
Ciężko jednoznacznie wskazać czas i miejsce narodzin tej rozrywki. Niemniej pewne jest, że pozorowane walki musiały być urządzane odkąd człowiek nauczył się posługiwać bronią. W Cesarstwie Rzymskim znane były zabawy trojańskie opisywane przez Tacyta (symulowane walki drużynowe). Frankowie, którzy czuli się spadkobiercami Rzymian, przykładali wielką wagę do organizacji armii. Nithard, frankoński kronikarz opisuje pewne zabawy organizowane na cześć wizyty Karola Łysego i Ludwika Niemca w 842 roku w Strasburgu:
(…) wielki tłum gromadził się po obu stronach. Najpierw Sasi, Gaskończycy, Austrazyjczycy i Bretoni, rzucali się w równej liczbie ku sobie, jak gdyby miało dojść do starcia wręcz. Potem jedna ich część robiła zwrot i osłaniając się tarczami udawała, iż chce umknąć ścigającym ją towarzyszom (…). W końcu obaj królowie na czele całej młodzieży, rzucając się w środek z wielkim krzykiem i potrząsaniem włóczniami, szarżowali na uciekających.
Kronikarze angielscy w XII wieku opisują turnieje jako specjalność francuską, ale często próbowano jednak przypisać ich powstanie bohaterom legend i eposów.
Turnieje na naszych terenach
Jan Długosz pisał o turniejach najwięcej, lecz jego teksty nie wytrzymują prób krytyki z prostego wytłumaczenia – pisał np. o czasach piastowskich w XV wieku. Długosz przytacza zabawy rycerskie organizowane z okazji ślubu Wszesławy z Bolesławem Szczodrym w 1067 roku w Krakowie (wiedzmy jednak, że takie zabawy były znane i popularne w czasach Długosza!). Na ślubie Władysława Wygnańca w 1121 roku miały być organizowane walki na miecze i włócznie dla zaproszonych gości. Przykładów można podawać wiele, lecz Długoszowi raczej ufać w pełni nie możemy.
Pierwszy opis turnieju, który jest poświadczony źródłowo, dotyczy czasów Władysława Laskonogiego i znajduje się w Annales Reihardsbrunnenses. Znajdziemy tam opis oblężenia grodu Lubusz nad Odrą, złupieniu go i wyprawieniu turnieju 16 sierpnia 1225 roku przez langrafa turyńskiego Ludwika.
Czas rozbicia dzielnicowego sprzyjał wchłanianiu wzorców zachodnich, dlatego też turnieje najszybciej zagościły na Śląsku. Czytając Księgę henrykowską możemy napotkać ciekawy fragment:
(…) rycerze pospołu rzekli: „Panie, jeśli nie ofiarujesz Bogu uroczystej i miłej ofiary, nie zaczniemy dzisiaj turnieju”. W odpowiedzi rzekł im książę Bolesław: „Przyrzekam wam wszystkim ofiarować jakiemuś klasztorowi jedną malutką posiadłość ku czci Bożej, a za moje i was wszystkich grzechy.
Chodzi tutaj o Bolesława II Rogatkę, księcia legnickiego, który zorganizował turniej w Lwówku Śląskim 24 lutego 1243 roku. Henryk IV Probus, wychowany na dworze czeskiego króla – Przemysła Ottokara II stał się wielkim zwolennikiem turniejów oraz dworskiej miłości. Wielką popularność turnieje zyskują w XIV i XV wieku. Zaczęły powstawać specjalne stowarzyszenia, które miały skupić rycerzy np.: Towarzystwo Psiej Obroży” założone przez Wacława II legnickiego w 1413 roku w Legnicy.
W Wielkopolsce od XIII wieku znane były opowieści arturiańskie, co wskazuje na zapoznanie się z kulturą rycerską zachodu. Podobnie było na ziemi krakowskiej. Turnieje organizowano w związku z wizytą w 1450 roku księcia mazowieckiego Bolesława IV na dworze króla Kazimierza IV Jagiellończyka w Krakowie, z kolei siedem lat później odbył się wielki turniej w Gdańsku z okazji wizyty Kazimierza. W warszawskich księgach skarbowych znaleźć można informację o organizacji gonitwy w 1479 roku.
Zakon krzyżacki
Przyjmowaniu wzorców rycerskich pomogło również sąsiedztwo zakonu krzyżackiego, wszak gościł on znamienitych rycerzy, ówcześnie znanych i podziwianych (w wyprawach organizowanych przez zakon brali udział np. Jan Luksemburski i Albrecht Habsburg). Także wojny, które toczyliśmy z Krzyżakami wpłynęły na przyswojenie rycerskiego fachu. Bitwa pod Koronowem, która stoczona została w 1410 roku, stanowi idealny przykład walki turniejowej. Opis znajdziemy u Długosza, który notuje informacje o przerwaniu dwukrotnie walki, by móc w tym czasie odpocząć, zebrać ciała poległych albo napić się wina.
(…) potem rozstąpili się na dwie strony. Następnie jeden z nich dał znak i bez zwłoki rzucili się ku sobie i walczyli zaciekle i całą gromadą. Wtedy postanowili przerwać bitwę. Odpoczywali długo, niektórzy napili się wina, które przyniesiono im w butlach, doprowadzili do porządku na wpół połamany rynsztunek i opatrzyli rany. Teraz walka rozpoczęła się na nowo.
Kontakt z zakonem umożliwiał porównanie technik walki, albo zapoznanie się z nowymi. Krzyżaków obowiązywały reguły prawa kanonicznego (Kościół był przeciwny organizacji turniejów, uważając, że są to zabawy hazardowe w których giną chrześcijanie, a na dodatek rycerze zdobywają sławę), ale nie przestrzegano ich zbytnio. Po bitwie pod Grunwaldem zainteresowanie rycerstwem zakonnym zmalało, co odbiło się negatywnie na rycerzach w habitach.
Dwory Artusa i mieszczaństwo
Nie tylko rycerstwo bawiło się w turniejach. Mieszczanie chętnie naśladowali wyczyny znanych rycerzy i kultywowali tradycje np. legend arturiańskich. Dwory Artusa były swoistymi klubami zrzeszającymi zafascynowanych mieszkańców kilku miast królestwa – Elbląga, Gdańska, Braniewa, Królewca, Rygi oraz Torunia. W tychże budynkach organizowano huczne uczty i turnieje, a także ćwiczenia z fechtunku. W Toruniu dwór Artusa posiadał cztery piękne zbroje turniejowe, które można było wypożyczyć za darmo w obronie honoru dziewic, dam i dworu.
Romans i herold
Wspomniane wcześniej bractwa rycerskie zajmowały się organizacją turniejów. Powołano tzw. sąd miłości. Umożliwiał on uczestnictwo kobiet w pełnym ceremoniale, a także sądził rycerzy, którzy dopuścili się złego zachowania w stosunku do dam dworu. W XV wieku zaczęła kwitnąć miłość dworska, walki turniejowe były dedykowane kobietom.
Istotnym elementem turnieju był herold, który posiadał wiedzę dyplomatyczną i heraldyczną. Budował on klimat wokół widowiska, informując gawiedź o biorących udział w zawodach rycerzach, ich pochodzeniu, a także sukcesach. Heroldowie w XIV wieku wykształcili swoją hierarchię: najniżej stali pomocnicy (perslewanci), wyżej heroldowie, a najważniejszy był król herbowy. Ten zajmował się przekazywaniem informacji na inne dwory o wyzwaniu jakiegoś rycerza (warunki pojedynku oraz stępiony miecz). Ten, jeśli się zgodził, otrzymywał miecz i listę rycerzy z których musiał wybrać czterech sędziów turniejowych. Ci z kolei opracowywali czas i miejsce turnieju. Wtedy dopiero heroldowie mogli rozpocząć podróże po okolicy z informacją o zbliżającym się wydarzeniu.
Pierwszymi wzmiankami o pracy heroldów na naszych ziemiach są z czasów Władysława Jagiełły. Heroldami byli Święsław, Jasiek i Wawrzyniec Polanlant (to pierwsze poświadczone imiona). Oprócz nadawania herbów (albo ich zmian), organizacji turniejów i sprawowania pieczy nad etykietą dworską, zajmowali się także np. liczeniem poległych na polu bitwy.
Bibliografia:
- Barber R., Rycerze i rycerskość, Warszawa 2000.
- Długosz J., Annales seu Cronicae incliti Regni Poloniae, ks. 1 – 6, Warszawa 1973.
- Księga henrykowska, opr. Roman Grodecki, Ossolineum 2004.
- Kuczyński S. K., Heroldowie króla polskiego, [W:] Venerabiles, nobiles et honesti. Studia z dziejów społeczeństwa Polski średniowiecznej. Prace ofiarowane Profesorowi Januszowi Bieniakowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin i czterdziestopięciolecie pracy naukowej, red. A. Radzimiński, A. Supruniuk, Toruń 1997.
- Matthew D., Europa wieków średnich, Warszawa 1996.
- Polaczkówna H., Najstarsze źródła heraldyki polskiej, Lwów 1924.
- Szymczak J., Pojedynki i harce, turnieje i gonitwy, Warszawa 2008.
- Szymczak J., Pojedynki rycerskie, czyli rzecz o sądzie bożym w Polsce Jagiellonów, [W:] Studia do dziejów państwa i prawa polskiego, red. J. Matuszewski, t. IV, Łódź 1999.
- Wiesiołowski J., Przemysł – Lancelot, czyli Strażnica Radości nad Wartą, nr. 2, 1995.
Dodaj komentarz