Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Jak nie umrzeć głupio? (Nie)zawodny poradnik historyczny („Już nie żyjesz” Cody Cassidy, Paul Doherty)

Są sprawy, o których nie wypada mówić „w towarzystwie”. Nie pytamy o zarobki, nie poruszamy kwestii wyznania czy polityki. O kwestiach ostatecznych rozmawiać można, byle mądrze. Głupie pytania korzystniej zostawić dla siebie, albo lepiej – poszukać na nie odpowiedzi w książce „Już nie żyjesz”.

Generalnie żywi mają do śmierci dwojaki stosunek: albo nie myślą o niej wcale, albo zastanawiają się za dużo. Wśród tych ostatnich, oczywiście upraszczając, można wyróżnić trzy grupy: optymistów, pesymistów i realistów. Ci pierwsi nigdy nie zamykają okien podczas burzy i nagrywają relacje, gdy na przykład winda zatrzyma się między piętrami.

Drudzy zawsze polewają wodą zgaszoną zapałkę, a w samolocie siadają przy przejściu, blisko wyjść ewakuacyjnych. Natomiast ostatni wierzą przede wszystkim w statystykę i raczej nie spędza im snu z powiek myśl o tym, czy własne łóżko mogłoby ich zabić. No właśnie, a mogłoby?

Darwin przewraca się w grobie

Autorzy „Już nie żyjesz– pisarz i publicysta Cody Cassidy oraz profesor fizyki ze słynnego Muzeum Exploratorium w San Francisco Paul Doherty – kierują swoją książkę do każdego, kto kiedykolwiek zastanawiał się, jak bardzo niewiarygodne, spektakularne, dziwaczne i zaskakujące sposoby na zejście z tego świata świata weszły do repertuaru rodzajów śmierci naszego gatunku. Albo mogłyby wejść – według stanu naszej aktualnej wiedzy naukowej.

Co by było gdybyśmy zamiast jednego deseru zjedli kilkanaście? Czy można umrzeć zacinając się papierem podczas lektury książki? Jak wyglądałoby życie w świecie, w którym panuje nuklearna zima? Czterdzieści pięć zawartych w książce historii, traktujących zarówno o sytuacjach możliwych (bezsenność, zerwanie się windy, porażenie piorunem, znalezienie się w spanikowanym tłumie), jak i abstrakcyjnych (wycieczka na Słońce, Księżyc, Wenus czy Jowisza, dorastanie wśród sępów, włożenie ręki do akceleratora cząstek czy podróż do czarnej dziury) zostało wyłożonych w naukowy, ale równocześnie lekki, gawędziarski sposób.

Nagroda Darwina ma na celu "upamiętniać osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób”. Plakat czarnej komedii pod tytułem "Nagrody Darwina" z 2006 roku.

fot.domena publiczna Nagroda Darwina ma na celu „upamiętniać osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób”. Plakat czarnej komedii pod tytułem „Nagrody Darwina” z 2006 roku.

Znajdą tu coś dla siebie zarówno optymiści, których z pewnością rozbawi szereg przykładów oraz anegdot dowodzących niewiarygodnej wytrzymałości ludzkiego ciała, jak i pesymiści, którzy upewnią się, że śmierć czyha na nich nawet w łóżku. A realiści chętnie poczytają o tym, że naukowcy – na podstawie badań współczynnika tarcia skórek różnych owoców – faktycznie dowiedli zabójczej natury banana.

Na początek przyznam, że należę do grona osób, których śmierć niezmiernie fascynuje – zarówno od strony kulturowej, jak i medycznej. W mojej biblioteczce można znaleźć dziesiątki publikacji o tej tematyce. Prowadziłam bloga o śmierci, napisałam szereg tekstów publicystycznych i popularnonaukowych do różnych periodyków, mam na koncie współautorstwo książki o umieraniu w dawnych wiekach. Śledzę również regularnie doniesienia o nominacjach do Nagrody Darwina, którymi od 1994 roku upamiętnia się tych, którzy przyczynili się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując z puli genów swoje, i to w nadzwyczaj głupi sposób.

Swoją drogą, czy wiedzieliście, że w tym roku szansę na wyróżnienia ma dwóch naszych rodaków, mianowicie dwudziestodziewięciolatek z Krakowa i czterdziestolatek z Zambrowa, którzy wdali się w scysję po stłuczce niedaleko Starego Krzewa? Najpierw doszło do wymiany argumentów, a następnie w ruch poszły pięści, a to wszystko na ruchliwej drodze. Gdy rękoczyny przeniosły się na przeciwległy pas ruchu, do akcji wkroczyła ciężarówka, ostatecznie zakańczając spór. Czytając o podobnych przypadkach trudno uwierzyć w bezmiar ludzkiej głupoty.

Autorzy „Już nie żyjeszprzekonają czytelnika, że umrzeć można na dziesiątki naprawdę niewiarygodnych sposobów, a większość z nich – ze względu na obecny stan wiedzy i rozwój technologii – wciąż jest jeszcze przed nami.

Ani King ani Hawking

Nie mogłam przejść obojętnie obok „Już nie żyjesz”, reklamowanej przez samych autorów słowami: „Stephen King spotyka Stephena Hawkinga” (chociaż zdanie to okazuje się niestety nad wyrost – o czym dalej). Zaletą jest lekka, łatwa i przyjemna lektura. Każdy z rozdziałów liczy ledwie kilka stron, więc nie nużą, nawet jeśli dany sposób umierania nie jest specjalnie frapujący. Odniesienia do badań i eksperymentów naukowych, a także przykłady z życia uprzyjemniają lekturę.

Książka nie jest jednak wolna od wad i zgrzytów. Być może to kwestia tłumaczenia, a może zbyt mocnego osadzenia autorów w ich własnej kulturze i mentalności. Niektóre bowiem przykłady, jak śmierć w fabryce Pringles, oraz sformułowania (vide: komentarz na temat rozumienia Święta Dziękczynienia przez padlinożernego sępnika różowogłowego) są dla polskiego czytelnika niejasne. Przyciężki humor i dość infantylne żarty sprawiają, że odbiorca może się poczuć jak na konferencji naukowej, na której ktoś na siłę stara się rozładować grobową atmosferę.

Mimo że jestem fanką Beara Gryllsa (popularyzatora sztuki przetrwania), to nie bawią mnie żarty o piciu moczu w windzie albo sikaniu na siebie po posiłku. Nie wiem także, czemu miałyby służyć dywagacje nad tym, po ilu tygodniach trzeba byłoby wyrzucić delikwenta zatrzaśniętego w chłodni, biorąc pod uwagę regulacje amerykańskiej FDA (Agencji Żywności i Leków) dotyczące mięsa niezdatnego do spożycia.

Wykres przedstawiający dotychczasowych zwycięzców Nagrody Darwina w podziale na płeć.

fot.Ben Alexander Daniel Lendrem/ domena publiczna Wykres przedstawiający dotychczasowych zwycięzców Nagrody Darwina w podziale na płeć.

Już nie żyjesz” może przypaść do gustu fanom ciekawostek, miłośnikom czarnego humoru i czytelnikom borykającym się z irracjonalnymi (z pozoru) fobiami dotyczącymi własnej śmierci w dziwacznych okolicznościach, jak zerwanie się windy, utknięcie w spanikowanym tłumie na imprezie masowej czy wypadnięcie szyby w samolocie w trakcie lotu. Nie spełni za to oczekiwań osób, które chciałyby poczytać o sposobach śmierci (i utrzymania się przy życiu) z naukowego punktu widzenia. Jak piszą sami autorzy:

Zaletą przebrnięcia przez tę makabreskę może być to, że przy okazji nauczysz się nieco fizyki, liźniesz odrobinę medycyny i wywiesz się, co robić, kiedy wokół ciebie zaczyna krążyć rekin.

W książce znajdziemy więc raczej wzmianki i krótkie wyjaśnienia niż naukowe dywagacje, a zamieszczona na końcu bibliografia składa się głównie ze źródeł internetowych. Czasem odsyłających do renomowanych instytucji jak NASA, CERN, czy instytut Smithsonian, ale częściej do Wikipedii, YouTube’a czy różnych serwisów.

Co więcej, „Już nie żyjesznie przypadnie także do gustu fanom makabry, bo autorzy stawiają raczej na zaskoczenie i humor, a pozycja z założenia ma cel dydaktyczny, zgodnie ze słowami z tyłu okładki: „nie uchroni Cię przed śmiercią, ale może Cię uchronić przed głupią śmiercią”. Wbrew zapowiedzi autorów („wszystko z tak wyczerpującą porcją naukowych oraz makabrycznych detali, jaką tylko dasz radę strawić”), w książce próżno ich szukać. Jedynym sensownym wytłumaczeniem może być to, że docelowi odbiorcy „Już nie żyjesz”, a więc potencjalni laureaci Nagrody Darwina, nie dadzą rady strawić więcej.

Śmierć czeka wszystkich i na to nikt nie ma wpływu. Niekiedy można jednak wybrać określony rodzaj śmierci lub... uniknąć takiego, dzięki któremu zasłużymy na Nagrodę Darwina. Dziewiętnastowieczny obraz Johna Colliera.

fot.domena publiczna Śmierć czeka wszystkich i na to nikt nie ma wpływu. Niekiedy można jednak wybrać określony rodzaj śmierci lub… uniknąć takiego, dzięki któremu zasłużymy na Nagrodę Darwina. Dziewiętnastowieczny obraz Johna Colliera.

Na koniec wspomnę o kilku mniej uciążliwych zgrzytach, jak „skakanie” po tematach, nadmierna dygresyjność i chaotyczne prowadzenie narracji. W przypadku tak krótkich rozdziałów pozostawia to lekki niedosyt. Sam dobór przykładów trudno mi ocenić jako wadę, choć niektóre faktycznie są zbyt – nomen omen – kosmiczne. Najlepiej sprawdzić samemu, zwłaszcza że lektura „Już nie żyjesznie jest zbyt czasochłonna i w sam raz sprawdzi się na deszczowy weekend. Tym lepiej, jeśli nie zamierzacie w ogóle wstawać z łóżka.

Plusy:

  • udany mariaż nauki i historii z makabreską
  • humorystyczne, lekkie ujęcie tematu
  • świetne opracowanie graficzne polskiego wydania
  • ciekawe, dające do myślenia przykłady i anegdoty

Minusy:

  • za mało rozbudowana bibliografia
  • błędy w tekście

Zgrzyty:

  • dobór przykładów: niekiedy zbyt wydumane albo zbyt „amerykańskie”
  • chaotyczna narracja
  • żarty czasem dość niskich lotów

Metryczka:

Autor: Cody Cassidy, Paul Doherty
Tytuł: „Już nie żyjesz
Wydawca: Znak Horyzont
Oprawa: miękka
Liczba stron: 288
Rok wydania: 2018

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.