Szczyt zbytku i ostentacji. Jak bardzo bogaci byli średniowieczni lordowie?
Angielscy lordowie czerpali ogromne zyski z tytułu posiadanej ziemi i chłopskich obciążeń. Ale nie tylko. Nie wahali się zaglądać nawet do sypialni poddanych. Czy jednak zgromadzone bogactwa były w stanie zaspokoić ich codzienne potrzeby?
Arystokratyczny tytuł „lorda” związany jest z polityczno-wojskowym porządkiem feudalizmu, który do Anglii został zaimportowany wraz z najazdem Wilhelma Zdobywcy w XII wieku. W tym systemie pan dzierżył grunta z nadania króla lub lorda wyższego rzędu. Lordowie byli więc warstwą zróżnicowaną, zwłaszcza pod kątem statusu majątkowego.
I tak, spotykamy tu panów, jak hrabia Warenne, którego posiadłości ziemskie obejmowały kilkadziesiąt wsi ulokowanych w tuzinie hrabstw. Podległych mu było sześćdziesięciu pięciu rycerzy (wasali), setki wolnych dzierżawców oraz tysiące ludzi zależnych. Na przeciwległym zaś biegunie znajdował się Henry de Bray, którego majątek ziemski ograniczał się wyłącznie do dwustu hektarów, przynoszących mu „skromne” dochody 200 funtów z tytułu renty (co w dzisiejszych czasach dawałoby kwotę ponad 1 mln zł), funt pieprzu (0,5 kg) oraz osiem sztuk drobiu w skali roku.
Wśród angielskich lordów epoki średniowiecza nie spotykamy wyłącznie świeckich mężczyzn – znajdowali się tu również duchowni, jak np. opat z Ramsey oraz kobiety (ksienie, czyli przełożone klasztorów żeńskich, które dysponowały znacznymi połaciami ziemi i ludźmi). Ich bogactwo w głównej mierze było uzależnione od wielkości areału, jakim dysponowali, ale i od pomysłowości, jak prowadzić swój własny biznes.
Konsumpcja przede wszystkim
W całym systemie gospodarczym angielskiej wsi lord jawił się jako główny beneficjent wytwórczej pracy swoich poddanych. To on, jak zauważyli w książce Joseph i Frances Gies „Życie w średniowiecznej wsi”, czerpał wyłączne korzyści z posiadanej ziemi. Niestety:
Pieniądze pana rozchodziły się jednak bardzo szybko, jako że ze swej natury był on zagorzałym konsumentem. Status społeczny zobowiązywał lorda do kultywowania określonego stylu życia nacechowanego ostentacyjną konsumpcją, co w średniowieczu oznaczało głównie wystawne jadło i napitki.
Lordowski prestiż nie był bowiem mierzony tylko poprzez sukcesy ekonomiczne, ale przede wszystkim wielkość dworu, a więc ilość osób, jakie pan miał do „wykarmienia”. A mogło być ich całkiem sporo: personel, członkowie zbrojnej świty, robotnicy oraz goście. Jak pisał francuski historyk Georges Duby, na stole średniowiecznego lorda było jednak wszystko, czego ten zapragnął.
Pan wcale nie musi być taki straszny
Ów wystawny styl życia lorda często był dyskutowany przez samych poddanych. Nic dziwnego – ostentacyjne bogactwo musiało szczególnie kłuć w oczy tych, dzięki którym panowie mogli sobie na wszystko pozwolić. Przykładowo, właściciel opactwa Ramsey, w którego dobrach znajdowała się wieś Elton, oczekiwał od chłopów dostarczenia nie tylko zboża, ale także wołowiny, mąki, chleba, słodu do produkcji piwa typu ale, paszy, sadła, fasoli, masła, boczku, jagniąt, drobiu, jaj, śledzi i sera. Sporo? A to jeszcze nie wszystko…
Ponadto, dzięki gotówce otrzymywanej z majątków, lord zakupywał niezbędne do swojej codziennej egzystencji sukna, kapy, kotary, szaty, świeczniki, czy też naczynia. Dwór budował swoją okazałość na pracy poddanych. Nie budziło to większego sprzeciwu, o ile pan dbał o swoich chłopów i postępował według maksymy, że jego dobrobyt powinien być uzależniony od bogactwa przynależnych do niego wieśniaków. Lord nie jawił się wtedy jako „wszechmogący wiejski tyran”, a dobry ekonom. Większość myślała jednak o swojej własnej sakwie. Chłop stawał się wtedy nieprzejednanym wrogiem pana i największym krytykiem jego wystawnego stylu życia. Jedną z chłopskich skarg można przeczytać w książce „Życie w średniowiecznej wsi”:
(…) przyodziewają się w kamlot i aksamit podbite futrem wiewiórek i gronostajów, gdy my chodzimy ubrani w szorstką tkaninę. Oni mają wina, przyprawy i dobry chleb: my jemy żyto, łupiny i źdźbła, a pijemy wodę. Oni znajdują schronienie i odpoczynek w swoich pięknych dworach, gdy my – trud i harówkę, wiatr i deszcz na polach. I to od nas pochodzi, z naszej pracy, to wszystko, co pozwala żyć im w luksusie.
Ziemia podstawą sukcesu?
Ogromne dochody i prestiż, jakimi cieszyli się angielscy lordowie wynikały przede wszystkim z ziemi. Liczyła się jednak nie tylko wielkość posiadanego areału, ale także liczba niewolnego chłopstwa, która odrabiała pańszczyznę, czy płaciła rentę.
Czy pan zdawał sobie sprawę z tego, że to ziemia i pracujące na nim chłopstwo są źródłami jego sukcesu? Patrząc na przyrost literatury, która trafiała na lordowskie półki, wydaje się, że tak. Wśród angielskich panów ogromną popularnością cieszył się zwłaszcza Seneschaut, czyli traktat o dobrym gospodarowaniu.
Oczytani lordowie dostrzegali nowe możliwości gospodarcze, co doskonale widać po nastawieniu się niewielkiej części z nich na chów owiec, jeszcze na długo przed wprowadzeniem systemu angielskich grodzeń. Popyt na wełnę i zyski z tego tytułu były doskonałym źródłem finansowania ich konsumpcyjnego stylu życia. Tego typu nowinkami zajmowała się jednak niewielka grupa. Większość lordów starała się wyciągnąć ze swoich posiadłości jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem. W książce Giesów „Życie w średniowiecznej wsi” czytamy:
Większość lordów, zadowolona ze wzrostu dochodów i pomnożenia luksusów, zdecydowanie wolała troszczyć się o profity spływające w ramach systemu, niż walczyć o jego usprawnienie.
Pieniądze płynęły strumieniami
W takim razie, skąd pan brał pieniądze na ten niezwykle wystawny styl życia, jeśli nie pomnażał majątku usprawnianiem gospodarstwa? Oprócz korzyści, jakie płynęły z tytułu posiadania ziemi i pracujących na niej chłopów pańszczyźnianych lord dysponował szeregiem prerogatyw, które skutecznie uzupełniały jego sakwę.
Do najważniejszych z nich należały niewątpliwie opłaty z tytułu renty za użytkowanie ziemi. Ponadto pan jako sędzia w systemie wiejskim otrzymywał szereg pieniędzy w związku z wydawanymi wyrokami. Grzywny, konfiskaty mienia (czasami za takie przewinienia jak porzucenie zwierzęcia) trafiały do dworskiego skarbu. Sądy nie były niczym innym, jak kolejnym elementem w biznesowej układance. Pan jako monopolista otrzymywał również tzw. ban, czyli zapłatę np. za mielenie zboża czy wyszynk piwa.
Oprócz opłat w gotówce lord – jako właściciel ziemi – mógł wymagać od swoich poddanych świadczeń w naturze. Przybierały one różny charakter. I tak, w okresie zimy wszystkie owce we wsi trafiały do dworskiej owczarni. Profitem z tego tytułu był nawóz, który w okresie siewu użyźniał pańskie pola. Do innej kategorii zysków należy zaliczyć opłaty płynące z tytułu organizowania targów i jarmarków. Trzeba zauważyć, że pomimo faktu, iż handlujący chłopi swoimi zyskami dzielili się z panem, to jednak większość z nich nie była z tego faktu niezadowolona. Świadczy to o tym, jak intratnym interesem zarówno dla lorda, jak i jego poddanych były organizowane we wsi zabawy.
Alkowa to też niezłe źródło dochodu
Gdy jednak pieniędzy brakowało, a na polach szalała szarańcza, czy też inne paskudztwo niszczące plony, pan dysponował jeszcze jednym narzędziem w szerokim spectrum wyzysku chłopa. A mianowicie: alkową. Zdarzało się, że w celu zapewnienia ciągłości dzierżawy i wymiaru pańszczyzny zmuszano wdowy do ponownego zamążpójścia.
Normalne małżeństwa również były narażone na pańskie zakusy. Rodziny bogatych panien musiały płacić na rzecz dworu specjalny podatek od posagu, nazywany merchet. Jak zaznaczają w swojej książce Joseph i Frances Gies „Życie w średniowiecznej wsi”, opłata ta nie dotyczyła wszystkich: „głupia lub biedna dziewczyna mogła wyjść za mąż, za kogo chciała”. Jednym z ciekawszych źródeł lordowskich zarobków była kara pieniężna zwana leirwite, którą płaciła córka wieśniaka lub on sam w jej imieniu, jeśli uprawiała ona seks pozamałżeński, a więc dopuściła się cudzołóstwa. W tym celu lordowie zalecali ławnikom, aby zgłaszali mu każdy taki przypadek; podobnie jak wtedy, gdy chłopi śmieli zawrzeć małżeństwo bez pańskiego pozwolenia.
Kościelny biznes
Jak widać, angielski pan w celu pozyskania pieniędzy imał się każdej sfery życia swoich poddanych: pracy, życia rodzinnego, rozrywek, a nawet sacrum. Powszechnym było wykupowanie przez lordów parafii. Jak czytamy w książce „Życie w średniowiecznej wsi”:
Niektórzy (…) posiadali równocześnie większą liczbę beneficjów. Część z nich miała jedynie kilka parafii i nadzorowała je sumiennie; inni dzierżyli ich wiele i je zaniedbywali. Klasycznym przykładem tego typu działań jest postępowanie Bogona de Clare’a, młodszego syna hrabiego, który w 1291 roku miał dwadzieścia cztery parafie – lub ich części – plus kilka innych kościelnych synekur, co łącznie dawało mu iście królewskie dochody w wysokości dwóch tysięcy dwustu funtów rocznie [czyli ok. 11 mln polskich złotych – przyp. Ł.K.]. Bogo wydawał rocznie więcej na imbir, niż płacił swemu zastępcy w jednej z parafii, którą mało się interesował. (…)
Kościołowi nie podobało się zachowanie dostojników działających podobnie, jak działał Bogo – arcybiskup John Pecham nazwał go „rabusiem raczej niźli proboszczem”. Czyniono wysiłki, by ograniczyć liczbę beneficjów, jakie znajdowały się w posiadaniu jednej osoby, a biskupi odwiedzali podległe sobie parafie, by badać ich sytuację.
Nic dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że wikariusz faktycznie sprawujący opiekę nad parafią nie otrzymywał prawie nic….
Angielscy lordowie dorobili się naprawdę ogromnych fortun. Niektórzy współcześni milionerzy mogą im pozazdrościć. Należy jednak pamiętać, że większość panów nie myślała w perspektywach „długiego trwania”, a uzyskane zyski były przejadane lub spożytkowane na luksusy tu i teraz. Ich pieniądze rozchodziły się w tempie ekspresowym, a w celu nagromadzenia nowych – średniowieczni lordowie zaglądali nawet do chłopskiej sypialni.
Bibliografia:
- George G. Coulton, The medieval village, Cambridge 1989.
- Joseph i Frances Gies, Życie w średniowiecznej wsi, Kraków 2018.
- John H. Mundy, Europa średniowieczna 1150-1309, Warszawa 2001.
Fascynująca podróż po czasach średniowiecza. Poznaj świat, który zainspirował Georga R.R. Martina:
Joseph Gies, Frances Gies
Życie w średniowiecznej wsi
Sklep | Format | Zwykła cena | Cena dla naszych czytelników |
paskarz.pl | 39.90 zł | 26.99 zł idź do sklepu » |
Ciekawy artykuł, książka pewnie też. Pytanie do autora: jak więc w takiej sytuacji ciągłego przejadania dochodów mógł narodzić się kapitalizm?
Nie wszyscy postępowali w ten sposób. Po drugie przerzucenie się na owce i profity z tego płynące też miało kolosalne znaczenie. Polecam prace prof. Jerzego Topolskiego o narodzinach gospodarki wczesno kapitalistycznej.
Czy prace Topolskiego są w duchu Karla Polanyiego?
Myślę, że jest to nieco inne spojrzenie na problem, choć Topolski jak najbardziej korzystał również z prac Polanyiego.
Się za bardzo nie znam, ale zdaje mi się, że to nie przede wszystkim lordowie inicjowali angielski kapitalizm, ale radzej szybko bogacące się na handlu z koloniami mieszczaństwo zaczęło nowocześniej inwestować zyski.
Szanowny Inuito, bardzo dziękujemy za ten głos. Nie chcieliśmy za bardzo wchodzić w polemikę gdzie lordowie, a gdzie kapitalizm, ale cieszymy się, że Pan postanowił to zrobić :) Skoro już poruszył Pan temat kolonializmu zachęcamy do lektury następującego tekstu: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/04/02/sto-tysiecy-niewolnikow-rocznie-to-europejskie-panstwo-przez-300-lat-przodowalo-w-handlu-zywym-towarem/. Pozdrawiamy serdecznie :)
Szarancza w Anglii? Hmm, kogos poniosla chyba fantazja?:)
Zabieg czysto literacki i to celowy. Chodzi o pewnego rodzaju ironozację, przepraszam jeśli wprowadziła ona w błąd.
Ejże, „kuć w oczy”? Kuć, to można żelazo, zwłaszcza, póki gorące, a w oczy – kłuć.
Mała rzecz, a cieszy.
Dziękuję za zwrócenie uwagi. Szkoda tylko, że tak małe rzeczy cieszą.
Szanowny ego, oczywiście wkradła się tu literówka. Już została poprawiona. Na przyszłość prosimy o korzystanie ze specjalnego formularza do zgłaszania tego typu błędów, który znajduje się na dole strony. Pozdrawiamy.
to był czysty komunizm inaczej się nazywał należało oddawać kontyngent