„Czynię próbę, czy można jeszcze w Polsce rządzić bez bata”. Tak Józef Piłsudski mówił do demokratycznie wybranych przedstawicieli narodu
Piłsudski nie ukrywał, że jest gotów wprowadzić w Polsce twardą dyktaturę, jeśli sytuacja nie potoczy się po jego myśli. I wprost nawiązał do wzorów z czasów zaborów.
„Czynię próbę, czy można jeszcze w Polsce rządzić bez bata”. Zdanie to zaczerpnięte zostało z przemówienia Józefa Piłsudskiego, wygłoszonego do posłów i senatorów w parlamencie 29 maja 1926 roku. Było to wkrótce po zamachu stanu dokonanym przez marszałka 12 maja.
Po przewrocie Piłsudski nie rozwiązał skompromitowanego parlamentu, lecz pozwolił mu na działanie, będąc już pewnym jego lojalności. Dotychczasowy prezydent podał się do dymisji i rozpoczęły się działania zmierzające do wyłonienia jego następcy.
Metody zaborców
29 maja na zaproszenie premiera Kazimierza Bartla przybyli na posiedzenie Prezydium Rady Ministrów przedstawiciele stronnictw politycznych. Piłsudski wygłosił do zebranych mowę, w której zastrzegł, że nie należy jej traktować jako mowy kandydata, lecz jako pogląd na rolę i uprawnienia prezydenta.
Skrytykował panoszące się w Polsce złodziejstwo, szuje i łajdaków, nie oszczędzając polityków, którzy nie potrafili rządzić, zajęci tworzeniem koalicji i rozgrywkami między partiami. Marszałek powiedział: „Warunki się tak ułożyły, że mogłem nie dopuścić was do sali Zgromadzenia Narodowego, kpiąc z was wszystkich, ale czynię próbę, czy można jeszcze w Polsce rządzić bez bata…”
Piłsudski nie naciskał na posłów, aby poparli jego kandydaturę, chciał, żeby wybrany został człowiek ponad partyjnymi podziałami, mogący reprezentować cały naród. Jednocześnie zagroził, że jeżeli nie zostanie wybrany odpowiedni prezydent, to będzie to dla niego przykre, ponieważ „rządzenie batem obrzydziłem sobie w państwach zaborczych”.
Dawał w ten sposób do zrozumienia, że gotów jest wprowadzić dyktaturę, jeśli cokolwiek stanie się nie po jego myśli. Piłsudski wolał mieć do czynienia ze słabą demokracją niż z odpowiedzialnością jednoosobową.
Zwycięstwo pod groźbami
Na wiecach w ostatnich dniach maja domagano się wyboru Piłsudskiego na stanowisko prezydenta. 31 maja 1926 roku rozpoczęło obrady Zgromadzenie Narodowe, lewica i centrolewica wysunęły kandydaturę Marszałka, a Związek Ludowo-Narodowy i Klub Chrześcijańsko-Narodowy Adolfa Bnińskiego, który był wojewodą poznańskim. Wyniki głosowania były korzystne dla Piłsudskiego – otrzymał 292 głosy, Bniński tylko 193.
Wprawdzie dość dużo oddano głosów nieważnych, lecz nie zmieniało to faktu, iż Piłsudski został obrany prezydentem.
Po wyborach Piłsudski napisał list do marszałka Sejmu Macieja Rataja, w którym bardzo dziękował za wybór, ale równocześnie informował, że niestety nie może objąć tej zaszczytnej funkcji… Ostatecznie Marszałek poparł w wyborach profesora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie Ignacego Mościckiego, który został wybrany na prezydenta i 4 czerwca 1926 roku zaprzysiężony.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Pozycja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 roku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
Dodaj komentarz