Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Kampucza” (Patrick Deville)

Ludobójstwo dokonane na własnym narodzie przez kilku „przyjaciół” staje się dla Patricka Deville’a pretekstem do refleksji nad sytuacją człowieka zanurzonego w nurcie krwawej historii. A wszystko dzieje się w miejscu i czasie tak mało przez nas znanym: nad rzeką Mekong podczas rządów Czerwonych Khmerów.

Francuski pisarz Patrick Deville, we właśnie wydanej po polsku „Kampuczy”, prowadzi nas szlakami historii Indochin. Od francuskiej kolonizacji, przez burzliwą dekolonizację, po współczesność. Klamrą jest tu proces Czerwonych Khmerów – ugrupowania, które w wyniku wojny domowej w 1975 roku zdobyło władzę, tworząc Demokratyczną Kampuczę. Deville zbudował swoją opowieść kompetentnie, sprawnie i poetycko. A przede wszystkim – mądrze.

Początek tej książki jest trudny. Czytając pierwsze strony ciężko zrozumieć o co autorowi tak naprawdę chodzi. Nie wolno wszakże się poddawać – im dalej, tym lepiej. Nieoczywisty styl Deville’a, wymagający od Czytelnika znacznego oczytania i wiedzy, jest równoważony przez dobry język oraz umiejętność utrzymania uwagi. Do narracji autora trzeba się jednak przyzwyczaić. Potem pochłania się książkę już niemal jednym tchem.

W 1975 roku kambodżańscy partyzanci obalili rząd, a Pol Pot zmienił nazwę kraju na Demokratyczna Kampucza i rozpoczął jedną z najkrwawszych dyktatur w XX wieku. Formalnie objął stanowisko premiera. Na zdjęciu z Nicolae Ceauşescu (1978 rok).

fot.domena publiczna W 1975 roku kambodżańscy partyzanci obalili rząd, a Pol Pot zmienił nazwę kraju na Demokratyczna Kampucza i rozpoczął jedną z najkrwawszych dyktatur w XX wieku. Formalnie objął stanowisko premiera. Na zdjęciu z Nicolae Ceauşescu (1978 rok).

A zdecydowanie jest „co” pochłonąć. Deville przybliża słabo (by nie powiedzieć: wcale) znane polskiemu czytelnikowi dzieje Indochin: Kambodży, Wietnamu i Laosu (oraz po trosze Tajlandii). Opowieść Deville’a rozpoczyna się od procesu Czerwonych Khmerów. W przerwach między kolejnymi sesjami wyjeżdża do Wietnamu i Laosu. Retrospektywnie wraca też do Tajlandii. Najwięcej jednak w książce Kambodży. Wszystko po to, by zarysować tło tragedii czerwonokhmerskiej.

Motywem przewodnim opowieści Deville’a jest trudna koegzystencja ludzi dwóch kultur: khmerskiej i francuskiej. Nie tylko kolonialistów, zromanizowanych Khmerów czy księcia Sihanouka, ale przede wszystkich samych Czerwonych Khmerów (pięknym szczegółem przytaczanym przez autora jest fakt, że Khieu Samphan, jeden z czerwonokhmerskich przywódców, pod koniec życia napisał swoją historię Kambodży… po francusku). Czerwoni Khmerzy w Paryżu naczytali się Rousseau oraz ideologów marksizmu. Tam poznali historię rewolucji francuskiej. To nad Sekwaną zaczęli marzyć o „nowym wspaniałym świecie”. Z wiadomymi skutkami.

W 1976 Khieu Samphan, członek partyzantki Czerwonych Khmerów, objął w nowym państwie funkcję prezydenta. W 2007 roku został aresztowany pod zarzutami zbrodni przeciw ludzkości. Za ludobójstwo został w 2014 roku skazany na dożywotnie więzienie.

fot.Extraordinary Chambers in the Courts of Cambodia/ CC BY-SA 2.0 W 1976 Khieu Samphan, członek partyzantki Czerwonych Khmerów, objął w nowym państwie funkcję prezydenta. W 2007 roku został aresztowany pod zarzutami zbrodni przeciw ludzkości. Za ludobójstwo został w 2014 roku skazany na dożywotnie więzienie.

I te właśnie skutki stanowią główną myśl pracy: z trudnego współistnienia Kambodży i Francji, marksizmu i buddyzmu, zrodziła się tragedia Czerwonych Khmerów. Chociaż nie jest to per se idea nowa (wpływy europejskich ideologii na Czerwonych Khmerów są wśród badaczy oczywistością, zaś na gruncie popularnym opisali to Buruma i Margalit w swojej, wydanej również w Polsce, książce „Okcydentalizm”), to Deville’owi należą się brawa za jej przedstawienie. Kreśli tę opowieść piękną, poetycką kreską, w sposób mądry i zdystansowany. I przez to, ujmujący.

Autor pisze o Indochinach bardzo „azjatycko”, prowadząc narrację w sposób kolisty. Dokładnie tak, jak pojmowana jest w tym regionie historia: jako coś cyklicznego. Ponadto, co nie pozostaje dla książki bez znaczenia, Deville ma już swoje lata, wiele widział i przeżył. Posiada również wspaniałą, a rzadką wśród pisarzy, cechę: pokorę.

Po utworzeniu Demokratycznej Kampuczy (na zdjęciu oficjalna flaga) nowy reżim rozpoczął rządy od ewakuacji stolicy i rozstrzeliwania opornych mieszkańców. Większość żołnierzy stanowili nastolatkowie wychowani w wojennej pożodze...

fot.CC BY-SA 2.5 Po utworzeniu Demokratycznej Kampuczy (na zdjęciu oficjalna flaga) nowy reżim rozpoczął rządy od ewakuacji stolicy i rozstrzeliwania opornych mieszkańców. Większość żołnierzy stanowili nastolatkowie wychowani w wojennej pożodze…

Przejawia się ona na wielu płaszczyznach. Od wyrozumiałego stosunku do opisywanych postaci (Deville zostawia ocenę czytelnikowi) po dystans do własnych podróży (to nie jest zwykły plecakowiec podbijający świat i szukający sensacji). Za tę pokorę można mu wybaczyć takie drobnostki jak zagmatwanie narracji w niektórych miejscach czy przesadzanie z porównaniami do Ameryki Łacińskiej.

Jedna za to rzecz mocno przydałaby się tej książce i jest nią redakcja merytoryczna. Wydawca włożył wiele wysiłku w poprawne pisanie nazw własnych (wietnamskich, laotańskich czy khmerskich) – ta staranność imponuje. A jednocześnie pozycji Deville’a bardzo pomogłyby przypisy tłumaczące polskiemu czytelnikowi podstawowe fakty, zdarzenia i postaci z dziejów Indochin. Nie uczy się bowiem u nas historii kolonialnej (i postkolonialnej), a więc poza wąskim gronem specjalistów mało kto w Polsce zna dzieje francuskiego podboju tej części świata. W efekcie jak się nie wie, do czego Deville pije – a aluzji jest tu mnóstwo: od literackich po polityczne – to można się zniechęcić. A byłoby szkoda.

Posiedzenie Nadzwyczajnej Izby Sądu Kambodży utworzonej w 2003 roku. Powołana ona została specjalnie, aby osądzić zbrodnie popełnione przez reżim Czerwonych Khmerów. Pierwszy wyrok ws. ludobójstwa zapadł w 2010 roku.

fot.Flickr/ CC BY-SA 2.0 Posiedzenie Nadzwyczajnej Izby Sądu Kambodży utworzonej w 2003 roku. Powołana ona została specjalnie, aby osądzić zbrodnie popełnione przez reżim Czerwonych Khmerów. Pierwszy wyrok ws. ludobójstwa zapadł w 2010 roku.

Redakcja przydałaby się również po to, aby sprostować niektóre błędy. Po polsku nie ma Morza Chińskiego, jest Południowochińskie. Niebiańskie Królestwo Najwyższego Spokoju to określenie państwa Tajpingów, a nie całego Cesarstwa Chińskiego (jak sugeruje autor). Opisywany w książce region to nie Azja Południowa, lecz Azja Południowo-Wschodnia (miejscowi obraziliby się na takie przyporządkowanie terytorialne). Chiny nie mają bazy wojskowej w Birmie, zaś „Jangcy” po chińsku nie znaczy „Rzeka Niebieska”, lecz „Wielka (bądź Długa) Rzeka”.

To wszystko jednak drobnostki. Ogółem praca Deville’a jest znakomitą literacką podróżą przez cykliczną historię Indochin. Historii najnowszej, której koło wprawili w ruch Francuzi, nieświadomi dramatu, który miał później nadejść.

Plusy:

  • wyrozumiały stosunek autora do opisywanych postaci
  • dystans i pokora autora

Minusy:

  • brak przypisów tłumaczących fakty, zdarzenia i postaci z historii Indochin
  • błędy merytoryczne i przekładu

Zgrzyty:

  • brak

Metryczka:

Autor: Patrick Deville
Tytuł: „Kampucza
Wydawca: Noir sur Blanc
Oprawa: miękka
Liczba stron: 226
Data wydania: 2017

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.