Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

„Tajna wojna 1939-1945. Szpiedzy, szyfry i partyzanci” (Max Hastings)

Gdyby na podstawie „Tajnej wojny” nakręcić film byłby on komedią pomyłek. Hastings opisuje historię szpiegostwa w okresie II wojny światowej z olbrzymim rozmachem, ale jeszcze większą ironią. Bo – jak wynika z książki – cała ta rozbudowana do karykaturalnych rozmiarów gra wywiadów, była tyleż kosztowną, co spektakularną porażką.

W 1936 roku, niejaki Frantisek Moravec z czeskiego wywiadu przedstawił swojemu przełożonemu tajny raport dotyczący udoskonalenia niemieckiego uzbrojenia, zdobyty – czego nie omieszkał podkreślić – za zawrotną cenę u jednego z nazistowskich oficerów.

Czesi doskonale zdawali sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi dla nich militaryzacja Rzeszy. Każda informacja na ten temat była więc wyczekiwana i niezwykle cenna. Jenak tym razem przełożony Moravca zaledwie rzucił okiem na raport i leniwym gestem położył na biurku gazetę. A był to egzemplarz pisma „Die Wehrmacht”, zawierający obszerny artykuł na temat nowej niemieckiej broni – naszpikowany wykresami i danymi technicznymi. Przełożony oznajmił podobno swojemu agentowi, że prenumerata magazynu kosztowała jedynie 20 koron.

Autentyczna informacja czy jedynie smaczna anegdota? Pewności nie mamy, bo Hastings przytacza tę historię bez przypisu, co – nawiasem mówiąc – jest często powtarzającym się defektem jego książki. Jednak cała treść opowieści wskazuje, że historia o Frantisku Moravcu – jeśli nawet podkoloryzowana – dobrze oddaje esencję szpiegowskiego rzemiosła w czasie II wojny światowej.

Urodzony w 1895 roku František Moravec był jednym z najwybitniejszych oficerów czechosłowackiego wywiadu wojskowego. Po zajęciu Czechosłowacji przez Niemcy 14 marca 1939 roku zbiegł do Wielkiej Brytanii, gdzie podjął współpracę z wywiadem brytyjskim. Odegrał ważną rolę w planowaniu zamachu na Reinharda Heydricha. Zmarł w roku 1966.

fot.Department of Defense/ domena publiczna Urodzony w 1895 roku František Moravec był jednym z najwybitniejszych oficerów czechosłowackiego wywiadu wojskowego. Po zajęciu Czechosłowacji przez Niemcy 14 marca 1939 roku zbiegł do Wielkiej Brytanii, gdzie podjął współpracę z wywiadem brytyjskim. Odegrał ważną rolę w planowaniu zamachu na Reinharda Heydricha. Zmarł w roku 1966.

Sławna dzięki popkulturze gra wywiadów, karkołomne eskapady agentów, tajne skrytki i cały alfabet szyfrów, okazują się tu w przytłaczającej większości przypadków wielką paradą cwaniactwa i cynizmu. Tajni agenci, których całe tysiące zasilały zaplecze wojny – czy to z wyrachowania, czy z pospolitej głupoty – naciągały walczące mocarstwa na grube pieniądze w zamian za garść kompletnie nieistotnych, lub po prostu nieprawdziwych, informacji.

„Może jedna tysięczna jednego procenta materiału uzyskanego z tajnych źródeł przez wszystkie strony walczące w drugiej wojnie światowej przyczyniła się do zmiany wyniku na polu walki” – Hastings pisze wprost i wie o czym mówi. Ten błyskotliwy brytyjski autor urodził się w 1945 roku – nie ma więc możliwości pamiętać opisywanych przez siebie wydarzeń. Jednak jako korespondent z kilkunastu wojen dobrze poznał mechanizmy rządzące tym światem, a doskonała znajomość historii II wojny światowej pozwoliła mu sprawnie odnieść je do wojennych realiów.

Sednem jego rozważań jest prosty fakt, że II wojna światowa przyniosła nie – wbrew obiegowej opinii, rozkwit – lecz przeciwnie, schyłek profesji szpiega. Z kilku powodów. Po pierwsze, wszystkie wywiady doskonale o sobie wiedziały, miały ustalone i zbliżone metody działania. Przewidzenie ruchu przeciwnika nie było więc większym problemem, a podrzucenie nieprawdziwych faktów czy przekupienie danego agenta stawało się zjawiskiem powszechnym.

W tym drugim przypadku mielibyśmy do czynienia z niemal „uczciwą”, czysto ludzką zachłannością i potrzebą przetrwania w nienormalnych czasach wojny. Psychologicznie ciekawszy jest jednak epizod pierwszy. Otóż w warunkach cichej, subtelnej wojny agentur nikt nie mógł mieć do końca pewności dla kogo właściwie szpieguje. Czy wymieniając informację za informację tajniak bardziej szkodzi czy pomaga swojemu krajowi? Czy samemu dostarczając fałszywych wiadomości rzeczywiście mógł mieć pewność, że otrzymywane w zamian komunikaty są prawdziwe? 

Wielka walka wojskowych agentur jest jednym z najbardziej pasjonujących elementów II wojny światowej. Kampanie informacyjne i propagandowe plakaty (jeden z nich, niemiecki, na ilustracji) były pierwszą strefą obronną przed wrogim wywiadem.

fot.domena publiczna Wielka walka wojskowych agentur jest jednym z najbardziej pasjonujących elementów II wojny światowej. Kampanie informacyjne i propagandowe plakaty (jeden z nich, niemiecki, na ilustracji) były pierwszą strefą obronną przed wrogim wywiadem.

Klasycznym przykładem tej szpiegowskiej schizofrenii jest – jeszcze przedwojenny – przypadek Jewno Azefa, który będąc szpiegiem carskiej Ochrany, w czasie rewolucji 1905 roku dostarczał szeregu ważnych informacji o posunięciach buntowników. Informacji „z pewnością nie tak ważnych jak życie dwóch ministrów spraw wewnętrznych i wielkiego księcia z dynastii Romanowów, których zabił rzekomo z konieczności wykazania współtowarzyszom swojego oddania rewolucji” – jak słusznie zauważył Sean McMeekin w swojej książce „Rewolucja rosyjska”.

II wojna światowa żywiła się takimi, podręcznikowymi już wówczas przykładami i wszystkie walczące strony wykorzystywały je po swojemu. I nie mówimy tu tylko o państwach walczących „oficjalnie”, ale również o lokalnych konspiracjach. Zarówno żołnierze kontrwywiadu Armii Krajowej, jak i Gwardii Ludowej wcale nie ukrywali, że byli w stałym kontakcie z funkcjonariuszami gestapo i wyrażali żal, że relacje te nie były ściślejsze. Kto korzystał na tym bardziej? Pytanie jest otwarte. Całkiem zgrabnie ujął to cytowany przez Hastingsa Stalin, który – dobrze zresztą pamiętający Jewno Azefa – oznajmił, iż „szpieg jest jak diabeł, nie może ufać nikomu, nawet sobie”.

Jewno Azef były przywódcą rosyjskiej organizacji bojowej eserów (socjalistycznej partii politycznej założonej w 1901 roku), a jednocześnie wieloletnim agentem Ochrany, czyli tajnej policji politycznej w Imperium Rosyjskim. Zdemaskowany w 1908 roku uniknął jednak poważniejszych konsekwencji. Dopiero po wybuchu I wojny światowej jako terrorysta, potencjalnie zagrażający Niemcom, został uwięziony w Berlinie, gdzie wcześniej zbiegł.

fot.autor nieznany/ domena publiczna Jewno Azef były przywódcą rosyjskiej organizacji bojowej eserów (socjalistycznej partii politycznej założonej w 1901 roku), a jednocześnie wieloletnim agentem Ochrany, czyli tajnej policji politycznej w Imperium Rosyjskim. Zdemaskowany w 1908 roku uniknął jednak poważniejszych konsekwencji. Dopiero po wybuchu I wojny światowej jako terrorysta, potencjalnie zagrażający Niemcom, został uwięziony w Berlinie, gdzie wcześniej zbiegł.

Od czasów rewolucji zmieniła się jednak technologia. Nawet cała armia szpiegów w czasie II wojny światowej nie była w stanie dostarczyć tak cennych informacji jak np. dobrze przeprowadzony nasłuch radiowy i wysiłek włożony w rozszyfrowanie zakodowanych informacji. „W latach 30. przełom technologiczny doprowadził do globalnej eksplozji transmisji radiowych” – pisze Hastings. Passus dalej czytamy:

W eterze szumiało, piszczało i trzeszczało, gdy komunikaty – prywatne, handlowe, wojskowe, morskie czy dyplomatyczne – przemierzały lądy i oceany. Dla rządów oraz dla ich generałów o admirałów niezbędne stało się przekazywanie drogą radiową rozkazów operacyjnych i informacji (…) Państwa zaczęły używać szyfrów uchodzących za niemożliwe do złamania, jeśli zostały poprawnie zastosowane, ponieważ wiadomości były przetwarzane przez elektroniczne urządzenia z klawiaturą, które mieszały je, tworząc wiele milionów kombinacji.

Hastings trafnie zauważa, że to właśnie rozpracowanie tajnych szyfrów, a nie szpiegowskich manewrów, „stało się największym celem wywiadowczym podczas drugiej wojny światowej”.

Autor w znakomitym, nieco kpiarskim stylu demitologizuje wojnę wywiadów. Robi to na niemal tysiącu stronach – to wystarczająco wiele miejsca, by zawrzeć właściwie wszystko, co potrzeba na ten temat wiedzieć. I rzeczywiście „Tajna wojna” to wulkan potężnej erudycji autora.

Spotkanie członków NSDAP w 1930 roku. Kto wie ilu wśród obecnych zostało później szpiegami lub prowadziło działania "na kilku frontach"? Nikomu nie można było ufać. Hitler nie wierzył podobno nawet raportom swoich zaufanych ludzi, przez co niekiedy przekuwał możliwe sukcesy na głupie porażki.

fot.Bundesarchiv, Bild 119-0289/ CC-BY-SA 3.0 Spotkanie członków NSDAP w 1930 roku. Kto wie ilu wśród obecnych zostało później szpiegami lub prowadziło działania „na kilku frontach”? Nikomu nie można było ufać. Hitler nie wierzył podobno nawet raportom swoich zaufanych ludzi, przez co niekiedy przekuwał możliwe sukcesy na głupie porażki.

Hastings z równą łatwością porusza się w gęstej atmosferze wojennych totalitaryzmów Niemiec i Rosji, wśród leśnych, partyzanckich oddziałów Jugosławii, Francji czy Polski, jak i w zakulisowych rozgrywkach walczących demokracji Zachodu. Z ironią demaskuje spektakularne pomyłki i oszustwa; z pewnym zaskoczeniem – nieliczne sukcesy szpiegów. Te ostatnie często były zresztą przekuwane na porażki z powodów niezależnych już od samych agentów. Na przykład, Hitler do tego stopnia nie wierzył raportom dotyczącym możliwości zbrojeniowych Rosji i reagował na nie tak gwałtownie, że feldmarszałek Wilhelm Keitel wydał oficjalny rozkaz o nieprzekazywaniu Wodzowi niekorzystnych informacji.

Tym jednak, co Hastingsowi wychodzi najlepiej to wniknięcie w psychologię szpiega, która okazuje się nieporównywalnie bliższa tym przedstawionym w powieściach Johna LeCarrego czy Grahama Greene’a niż przygodom Jamesa Bonda. Niezależnie od strony, której służyli, byli ludźmi o wykoślawionej nieustającą konspiracją moralności, bardzo dalekimi od jakiejkolwiek motywacji ideowej, za to niemal bez wyjątku niezwykle zachłannymi. Co w pewnym sensie da się być może wyjaśnić samą konspiracją, która z natury rzeczy nie może „liczyć się z kosztami”.

Max Hastings to nie tylko brytyjski dziennikarz i autor licznych książek, ale i zaangażowany politycznie działacz. Chociaż sam nie należy do żadnej partii, oficjalnie mówi o swoim poparciu, jak i sprzeciwia się temu, co uznaje za szkodliwe dla państwa.

fot.Financial Times/ CC BY 2.0 Max Hastings to nie tylko brytyjski dziennikarz i autor licznych książek, ale i zaangażowany politycznie działacz. Chociaż sam nie należy do żadnej partii, oficjalnie mówi o swoim poparciu, jak i sprzeciwia się temu, co uznaje za szkodliwe dla państwa.

„Zaskoczyła mnie liczba oficerów tajnych służb wszystkich narodowości, których jedynym osiągnięciem na zagranicznych placówkach, było pozostanie przy życiu – na koszt swoich mocodawców, ponoszących niebagatelne wydatki na ten cel” – przyznaje Hastings i kreśli naprawdę mocną, znakomicie napisaną i najzupełniej wyczerpującą narrację na ten temat. Rzecz ciekawa, ten autentyczny obraz szpiegostwa, jest nie mniej wciągający niż przygody superbohaterów literatury sensacyjnej.

Plusy:

  • wyczerpanie tematu
  • styl

Minusy:

  • niepełne udokumentowanie, często brak przypisów i odsyłaczy (co jak na prawie tysiącstronicowe kompendium jest odczuwalne)

Zgrzyty:

  • brak

Metryczka:

Autor: Max Hastings
Tytuł: „Tajna wojna 1939-1945. Szpiedzy, szyfry i partyzanci
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Oprawa: twarda
Liczba stron: 892
Rok wydania: 2017

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.