Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Ziemiańska wigilia pod okupacją. Wzruszająca relacja z 1940 roku

Obraz Jacka Malczewskiego Wigilia na Syberii

Obraz Jacka Malczewskiego Wigilia na Syberii. Fragment.

Chwila wytchnienia po miesiącach brutalnej tułaczki. Tradycje sięgające zamierzchłych czasów, odtwarzane pomimo grozy wojennej rzeczywistości. Prezenty, lokalne potrawy i wypatrywanie pierwszej gwiazdki. O tym wszystkim pisze Jerzy Mikułowski Pomorski herbu Rawicz.

Dla dziecka urodzonego na dwa i pół roku przed wybuchem wojny pierwszym świadomym doświadczaniem mojej życiowej kondycji było poczucie bezdomności. Ciąg wojennych migracji – brutalnego wysiedlenia, poszukiwań tymczasowego noclegu, goszczenia w przeludnionych cudzych domach – przeżywałem jako trwały brak własnego miejsca na ziemi. To trwało do wiosny 1940 roku, kiedy dotarliśmy z matką do domu mego ojca, ziemiańskiego dworu w ziemi sandomierskiej.

Pozostawałem nieufny. Nie wiedziałem, czy to nie jest tymczasowe schronienie, czy nie trzeba będzie znowu pakować ubranek i zabawek i wędrować dalej. Taki stan zawieszenia, wyczekiwania z nadzieją, że nic się złego nie zdarzy, trwał do 24 grudnia. Wigilia okazała się cudownym rozwianiem obaw, dała mi dom.

„Mężczyzn, by nie przeszkadzali, wyproszono na dwór”

Sam dzień był na pozór zwyczajny, bo roboczy, mężczyźni poszli rano nad stawy doglądać połowu ryb, nie wiedziałem, że była to namiastka polowania, bo nikt wtedy strzelby nie miał. W domu trwał dziwny ruch. Żeńska część domowników szykowała coś, do czego malca nie dopuszczano, a mężczyzn, by nie przeszkadzali, wyproszono na dwór. Co to znaczyło było dla mnie zagadką; doczekaj wieczora, mówiono, a potem wypatruj czy nie świeci się pierwsza gwiazdka. Kiedy zobaczysz daj nam znać.

Zima. Dworek o zmierzchu. Obraz Józefa Chełmońskiego.

Zima. Dworek o zmierzchu. Obraz Józefa Chełmońskiego.

Potem przebrałem się w lepsze ubranko, wszyscy się zresztą też stroili, perfumowali. Różne zapachy wypełniały wnętrza. W jadalnym przybywało lamp, dużych, naftowych, w ozdobnych kloszach. Biały obrus pokrywał nierówną powierzchnię, potem dowiedziałem się, że na stole rozłożono sianko. W końcu na dźwięk dzwonka jako sygnału, że właśnie gwiazdka zabłysła (chociaż zapewniałem, że to ja wcześniej ją zauważyłem), wszyscy wkraczali do jadalni i, poczynając od mojej babki prezydującej za stołem, nie siadając zaczęli sobie podawać kawałki opłatka, łamać je z sąsiadem przy stole i składać życzenia.

Patrzyłem na to, bo nam dzieciom składano życzenia na ostatku, ale w końcu zostałem objęty tym kręgiem ludzi sobie życzliwych, radosnych, choć kryjących swoje troski, nieraz tragiczne, o których tylko wspominano: ojciec w obozie tam na wschodzie, wujowie w oflagu w Niemczech… Łzy w oczach, objęcia i silne uściski solidarności. Po latach, gdy zobaczyłem obraz Jacka Malczewskiego Wigilia na Syberii przypomniała mi się tamta scena, to co rozgrywało się po drugiej stronie lustra.

„Nadchodziło zapalenie choinki, wielki czas dzieci”

Potem zaczęła się kolacja, złożona z licznych dań, często pierwszy raz przeze mnie próbowanych. Jak się okazywało – tradycyjnych, miejscowych z własnych wiejskich produktów. Chociaż w domu były dwie inne panie dziedziczki i zarazem gospodynie dworów, jedna z Kujaw, druga z Drohobycza, to tamtejsze produkty nie dołączyły do sandomierskich.

Wytwórnia bombek choinkowych w Warszawie. 1941 rok

Wytwórnia bombek choinkowych w Warszawie. 1941 rok

Po ostatnim daniu zaczęto śpiewać kolędy, też mi wtedy nieznane, ale niezbyt długo; teraz nadchodziło zapalenie choinki, wielki czas dzieci. A więc w przyległym gabinecie zadźwięczał dzwonek, ktoś powiedział głośno, to chyba aniołek. Otwarto drzwi do salonu, zachwycał widok z ciemnego wnętrza na świecące się drzewko wysokie pod sufit, oświetlone świeczkami, wydalające zapach jedliny i topiącej się stearyny.

Dzieci wpuszczano na początek, był to ich, nasz czas. Byliśmy pod baczną obserwacją dorosłych, reakcje nasze od oczarowania choinką, po poszukiwanie prezentów, które stosikami dla każdego dziecka odnajdywaliśmy pod choinką. Były bogato opakowane, owijane kolorowymi papierami, przez które trzeba było się przebić, ale też ich nie zniszczyć. Aż w końcu zachwyt nad prezentem, to dla ciebie, to od aniołka.

Nasz benefis tu się kończył, zostaliśmy w kręgu choinki i prezentów, gdy starsi zajmowali się sobą. W latach okupacji nocne pasterki były zabronione. Dzieci szły z zabawkami do łóżek. Poczułem, że jestem w domu. Zasnąłem szczęśliwy.

Źródło:

Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach monumentalnej pracy, porządkującej najważniejsze ze zjawisk i idei funkcjonujących w polskiej pamięci historycznej: Węzły pamięci niepodległej Polski jako fragment hasła poświęconego polskim tradycjom wigilijnym. Publikacja ukazała się w 2014 roku nakładem Wydawnictwa Znak, Muzeum Historii Polski oraz Fundacji Węzły Pamięci.

Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej i korekcie w celu uaktualnienia zapisu i wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.