„Ani be, ani me, ani kukuryku”. Czy to przez te słowa Lech Wałęsa przegrał wybory z Aleksandrem Kwaśniewskim?
„Ten pan wszedł do studia jak do obory, nawet się ze mną nie przywitał” – podkreślał Lech Wałęsa. Liczył, że ośmieszy oponenta, rezultat był jednak odwrotny od oczekiwanego.
Po pierwszej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się 5 listopada 1995 r., pozostało dwóch przeciwników: Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. Różnica głosów była minimalna i wszystko zależało od tego, czy uda się zdobyć dla któregoś z kandydatów głosy niezdecydowanych.
Debata po amerykańsku
W celu ożywienia kampanii wyborczej oraz dania kandydatom na najwyższy urząd w państwie możliwości przedstawienia się wyborcom zorganizowano – na wzór amerykański – debaty telewizyjne.
Pierwsza z nich odbyła się 12 listopada. Sztab wyborczy Wałęsy zaprosił do niej Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Jerzego Marka Nowakowskiego, sztab Kwaśniewskiego – Sławomira Zielińskiego i Andrzeja Kwiatkowskiego. W jej trakcie toczono ostre, mniej lub bardziej rzeczowe dyskusje, nie pozbawione ataków personalnych zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Ówczesny prezydent, Wałęsa, debatę nieznacznie przegrał, głównie przez nadmierne uleganie emocjom.
W przeddzień drugiej debaty Wałęsa na spotkaniu ze związkowcami w warszawskiej Hucie Lucchini powiedział o Kwaśniewskim, iż „ten pan wszedł do studia jak do obory, nawet się ze mną nie przywitał”.
Ja z kartki czytać nie będę
Do drugiej debaty, która odbyła się 15 listopada, sztab Kwaśniewskiego chciał zaprosić Jerzego Urbana, lecz Wałęsa się na to nie zgodził. Wybrano formułę kompromisową, spotkanie rozpoczął prezes TVP Wiesław Walendziak. Wałęsa niespodziewanie zaczął od przeproszenia tych, którzy mogli poczuć się zdegustowani jego poprzednim (z 12 listopada) wystąpieniem, nacechowanym emocjami. Później bardzo ostro potoczyła się dalsza część rozmowy.
Prezydent poruszał głównie problem braku rozliczenia komunizmu i imputował Kwaśniewskiemu, że ten chce być „takim nowoczesnym I sekretarzem”. Na koniec debaty Wałęsa odczytał z kartki oświadczenie. Kwaśniewski, zaczynając od stwierdzenia, że on z kartki czytać nie będzie, spokojnie wygłosił o wiele lepszą mowę.
Po zakończeniu spotkania Kwaśniewski podszedł do prezydenta i podał mu rękę. Gest ten zyskał mu sporo zwolenników. Natomiast Wałęsa zareagował owym słynnym zdaniem: „To pan w niedzielę wszedł tu jak do obory i ani be, ani me, ani kukuryku”.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Publikacja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 roku.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
Dodaj komentarz