Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Jak Polska podziemna wymierzała sprawiedliwość?

Podziemny wymiar sprawiedliwości zajmował się wykrywaniem i tępieniem przestępstw wojennych – kolaboracji, zdrady, szpiegostwa, prowokacji, wymuszania łapówek

fot.domena publiczna Podziemny wymiar sprawiedliwości zajmował się wykrywaniem i tępieniem przestępstw wojennych – kolaboracji, zdrady, szpiegostwa, prowokacji, wymuszania łapówek.

Funkcjonowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości pod niemiecką okupacją było wyjątkiem na skalę europejską. Polskie sądy ścigały i skazywały kolaborantów, zdrajców i „wyłapywaczy Żydów”. Jak było to możliwe i jak wykonywano wyroki?

Kierownictwo Walki Podziemnej (które powstało latem 1943 roku z połączenia dwóch istniejących wcześniej struktur – Kierownictwa Walki Cywilnej, podlegającego Delegatowi Rządu na Kraj, oraz Kierownictwa Walki Konspiracyjnej, będącego pod komendą dowódcy AK) miało do odegrania szczególną rolę. To tu wypracowane zostały m.in. „kodeksy honorowe” dotyczące zasad podejmowania pracy w różnych zawodach w warunkach okupacji.

W ramach KWC-KWP stale działał podziemny wymiar sprawiedliwości (będący ewenementem w okupowanej Europie), nastawiony wyłącznie na wykrywanie i tępienie przestępstw wojennych – kolaboracji, zdrady, szpiegostwa, prowokacji, wymuszania łapówek. W KWC‑KWP powstały Komisje Sądzące i Cywilne Sądy Specjalne, a procedurę karną, choć musiała zostać dostosowana do specyficznych warunków działania w podziemiu, oparto na przedwojennym polskim prawie.

Nowy kierownik sekcji śledczej

[Włodzimierz] Lechowicz, [działacz Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, który stanowił powiązany z władzami Polski podziemnej zalążek przyszłej policji], jest początkowo szefem komórki zajmującej się śledzeniem osób podejrzanych o kontakty z Gestapo. Warszawskie KWP rozwija się szybko, pełniąc funkcję pomocniczą dla konspiracyjnego wymiaru sprawiedliwości. Powstaje wydział dywersji składający się z trzech sekcji: dochodzeniowo-śledczej, obserwacyjnej i likwidacyjnej.

Wykonywaniem wyroków skazujących, wydanych przez sądy podziemne, zajmował się Referat 993/W, pseudonim "Wapiennik", który w czasie powstania warszawskiego wszedł w skład widocznego na zdjęciu batalionu "Pięść".

fot.Stefan Bałuk/domena publiczna Wykonywaniem wyroków skazujących, wydanych przez sądy podziemne, zajmował się Referat 993/W, pseudonim „Wapiennik”, który w czasie powstania warszawskiego wszedł w skład widocznego na zdjęciu batalionu „Pięść”.

Lechowicz awansuje w konspiracyjnej hierarchii i zostaje zastępcą szefa KWP. Obarczony coraz większą liczbą zadań proponuje [Kazimierzowi] Moczarskiemu, [działającemu wówczas w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK] by przejął jego obowiązki szefa sekcji śledczej. Niebawem, po spotkaniu w fabryce Piętowskiego, pojawia się w domu Moczarskich.

Zofia Moczarska, [żona Kazimierza], rozpoznaje w nim mężczyznę, którego spotkała tuż przed wojną w warszawskiej kawiarni. Zapamiętała otaczającą go wówczas aurę tajemniczości i dyskretne wzmianki otoczenia o jego roli agenta „dwójki” rozpracowującego Niemców. Teraz reprezentuje wysoki szczebel ważnej instytucji Państwa Podziemnego. Nie ma powodu, by mu nie ufać.

Propozycja Lechowicza jest interesująca tym bardziej, że „Rafał”, [jak brzmiał pseudonim Moczarskiego w BIP-ie] coraz gorzej znosi pozycję bliskiego obserwatora podziemnego świata polityki i związanych z nim intryg, ambicji i rywalizacji. Coraz bardziej odczuwa zagęszczającą się atmosferę wokół BIP, oskarżanego przez niektóre środowiska o sprzyjanie komunistom.

Praca w KWP wydaje się całkiem innym wyzwaniem, oznacza przejście do czynnej walki z Niemcami. Moczarski spotyka się wtedy, jeden jedyny raz, z Eustachym Krakiem, który chce poznać nowego współpracownika. Swe prawdziwe nazwiska poznają dopiero kilka lat po wojnie, gdy usiądą na jednej ławie oskarżonych w stalinowskim procesie politycznym.

Zbieranie dowodów

Komórka śledczo-dochodzeniowa, którą obejmuje Moczarski, jest pierwszym ogniwem w pracy wydziału dywersji KWP – zajmuje się zbieraniem dowodów przeciwko kolaborantom, donosicielom, szmalcownikom. Nosi kryptonim „Magiel”. Moczarski wybiera sobie nowy pseudonim – „Maurycy”. Na początku musi poznać dotychczas prowadzone sprawy. Z pomocą Zosi porządkuje kartoteki przestępstw przekazane mu przez Lechowicza. Pracy jest tak dużo, że Zofia Moczarska pokonuje opory męża, który do tej pory starał się chronić ją przed konspiracją, zostaje łączniczką sekcji i prowadzi dokumentację. Składa akowską przysięgę. Przybiera pseudonim „Malina”.

Funkcje dochodzeniowo‑ śledcze wymagają ścisłego przestrzegania procedur postępowania karnego: świadków przesłuchuje się pod przysięgą, zbiera o nich informacje, aby sprawdzić ich wiarygodność. Z przesłuchań sporządza się protokoły, podpisane oczywiście pseudonimami. Moczarski, jako szef sekcji, bierze za nie pełną odpowiedzialność.

Kierownictwo Walki Podziemnej dbało o wymiar sprawiedliwości, opierając się na przedwojennym prawie.

fot.Polskie Państwo Podziemne/domena publiczna Kierownictwo Walki Podziemnej dbało o wymiar sprawiedliwości, opierając się na przedwojennym prawie.

Protokoły z jego opinią trafiają do prokuratora Sądu Specjalnego. Prawnicze wykształcenie Moczarskiego i przedwojenna praktyka urzędnicza okazują się w tym wypadku bezcenne. Jakość materiałów ze śledztwa znajduje duże uznanie w oczach prokuratorów i sędziów Cywilnego Sądu Specjalnego.

Szczegóły funkcjonowania warszawskiego Komitetu Walki Podziemnej owiane są do dziś tajemnicą. Dokumenty zachowały się w stanie szczątkowym, a po wojnie znaczna część ludzi związanych z KWP znalazła się w stalinowskim więzieniu. Po odbyciu kary niechętnie wracali do wspomnień. Z zeznań Moczarskiego w powojennym śledztwie wiadomo, że w jego sekcji na stałe pracowało zaledwie kilka osób.

Oprócz Zosi, która panowała nad dokumentacją, do pomocy Moczarski wciągnął też swą siostrę Annę Rothenburg‑Rościszewską. Wywiadowcami byli przedwojenny teatrolog i krytyk literacki Jerzy Macierakowski oraz prawnik Jerzy Donda. Wiadomości o konfidentach, kolaborantach i szmalcownikach pochodziły między innymi od granatowych policjantów, wśród których byli informatorzy KWP. Ważne źródło wiedzy o przestępstwach stanowiły raporty kontrwywiadu AK Okręgu Warszawskiego. Moczarski odbierał je osobiście co tydzień w lokalu kontaktowym Kozubowskiego „Mocarza” na ulicy Twardej.

Kazimierz Moczarski był szczególnie dumny ze swojej działalności w Kierownictwie Walki Podziemnej.

fot.domena publiczna Kazimierz Moczarski był szczególnie dumny ze swojej działalności w Kierownictwie Walki Podziemnej.

Rola komórki dochodzeniowo‑ śledczej w łańcuszku podziemnego sądownictwa była kluczowa, ponieważ ani prokurator, ani tym bardziej konspiracyjny sąd nie mieli możliwości uzupełniania dokumentów. Dlatego od grup dochodzeniowo‑ śledczych domagano się dowodów jednoznacznych i przekonujących. A właśnie zebranie takich materiałów napotykało ogromne trudności.

Czy można mieć pewność?

W jakich warunkach odbywała się ta praca? Doniesienie napadniętego i szantażowanego na ogół na ulicy czy w bramie człowieka nie było poparte żadnymi dowodami, świadkowie zaś nieuchwytni, a rysopis napastnika trudny do odtworzenia. Wobec takich spraw pracownicy sekcji stawali niemal bezradni. Trzeba było wielkiego wyczucia, by nie rzucić oskarżenia na niewinnego człowieka.

Mimo ogromnego wysiłku kilku osób zatrudnionych w komórce śledczej nie prowadzono zbyt wielu spraw równocześnie. W ciągu półrocznej pracy w KWP podlegająca Moczarskiemu komórka „Magiel” przekazała ponad 60 dokładnie opracowanych i sprawdzonych wniosków, które stały się podstawą aktów oskarżenia. Specyficznym dorobkiem warszawskiej KWP była bogata dokumentacja dotycząca zarówno konfidentów niemieckich, jak i przestępczości pospolitej.

Polskie organizacje niepodległościowe chciały zapewnić funkcjonowanie przynajmniej szczątkowego wymiaru sprawiedliwości. W pierwszej kolejności karano kolaborantów i tych, którzy ujawniali kryjówki Żydów.

fot.Żegota/domena publiczna Polskie organizacje niepodległościowe chciały zapewnić funkcjonowanie przynajmniej szczątkowego wymiaru sprawiedliwości. W pierwszej kolejności karano kolaborantów i tych, którzy ujawniali kryjówki Żydów.

Po zakończeniu wojny wiedza ta mogła okazać się szczególnie cenna, stanowiąc podstawę do rozpoznania sprawców i pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej. Dokumenty trafiły do archiwum Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) i były wykorzystywane w śledztwach, tyle że wobec dawnych pracowników KWP.

Wiosną 1944 roku Lechowicz odszedł z KWP i przekazał „Maurycemu” kierowanie całym Wydziałem Dywersji Osobowej. Moczarski wciągnął wtedy do współpracy Zbigniewa Baucza.

Spacerowaliśmy ulicą Skorupki. Moczarski potrzebował kogoś do prowadzenia kartoteki i zaproponował to mnie – wspomina Baucz. – Urzędowaliśmy na Mokotowskiej. A właściwie ja urzędowałem, z pomocą sekretarki, zarzucony stertą dokumentów. Moczarskiego temperament poniósł dalej, zostawił mnie z tą papierkową robotą, a sam zajął się rozpracowaniem najciekawszych spraw, spotykał się z informatorami, u nas na Mokotowskiej zjawiał się od czasu do czasu i z przejęciem opowiadał mi o swoim odkryciu. Łapał grubsze ryby, nam zostawiał rozpatrywanie mniejszych spraw.

Artykuł stanowi fragment książki Anny Machcewicz pt. "Kazimierz Moczarski. Biografia", wydanej nakładem wydawnictwa Znak.

Artykuł stanowi fragment książki Anny Machcewicz pt. „Kazimierz Moczarski. Biografia”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak.

Przeciwko „wyławiaczom Żydów”

O szczegółach Moczarski napisał w więziennym zeznaniu:

W czasie tych prac wyspecjalizowałem się w śledztwie przeciwko „wyławiaczom Żydów”. Miałem do rozpracowania całą Dyrekcję Policji Kryminalnej, z bandą antyżydowską Hauptmanna Richtera, z drugą bandą wywiadowcy Wawrzyńca Sybilskiego.

Postępy moich prac poszły tak daleko, że np. w sprawie wytoczonej przeciw Wawrzyńcowi Sybilskiemu z Kripo udowodniłem mu przekazanie do Gestapo około 58 osób (nazwiska i adresy ofiar) oraz załączyłem zespół szczegółowych zeznań świadków, opisujących dokładnie afery antyżydowskie Sybilskiego.

W tych sprawach zapadły wyroki śmierci i zostały one wykonane.

KWP nie zaprzestało działalności także w trakcie powstania warszawskiego.

fot.Stefan Bałuk/domena publiczna KWP nie zaprzestało działalności także w trakcie powstania warszawskiego.

Gdy podziemny przewód sądowy kończył się wyrokiem śmierci, sprawa wracała do Wydziału Dywersji Osobowej i do pracy włączali się członkowie komórki obserwacyjnej, aby ustalić najwłaściwszy czas i miejsce wykonania wyroku. Trzeba było poznać tryb życia skazanego, sposób poruszania się, miejsce zamieszkania itp. Informacje te przekazywano komórce likwidacyjnej KWP, kierowanej przez Stanisława Sękowskiego.

Wykonanie wyroku

Przeprowadzenie wyroku było jedynym etapem, który zupełnie nie przypominał analogicznej procedury z czasów pokojowych. Był po prostu skomplikowaną i niebezpieczną dla jej wykonawców akcją bojową Polskiego Państwa Podziemnego.

Jak to mogło wyglądać, opowiada relacja Zofii Kuligowskiej, która zawdzięczała ocalenie warszawskiemu KWP. Przez całą okupację ukrywała się poza granicami getta. Moczarski zbierał dowody przestępstw szantażysty Freindla, wyłudzającego pieniądze od ukrywających się Żydów. Kuligowska była jedną z ofiar szmalcownika. Dotarła do Moczarskiego przez swego przyjaciela Antoniego Szymanowskiego. Obaj pracowali w Wydziale Informacji BIP. Zeznanie Kuligowskiej było koronnym dowodem – na Freindla zapadł wyrok śmierci.

Niemal od początku okupacji polskie struktury podziemne skazywały kolaborantów na karę śmierci. Jedną z najgłośniejszych spraw tego typu w 1941 roku była egzekucja aktora Igo Syma. Władze niemieckie w odwecie rozstrzelały "pewną ilość" więźniów.

fot.domena publiczna Niemal od początku okupacji polskie struktury podziemne skazywały kolaborantów na karę śmierci. Jedną z najgłośniejszych spraw tego typu w 1941 roku była egzekucja aktora Igo Syma. Władze niemieckie w odwecie rozstrzelały „pewną ilość” więźniów.

Wiosną 1944 roku Kuligowska spotkała się z Moczarskim w jednej z warszawskich kawiarni. W grupie osób siedzących kilka stolików dalej rozpoznała i wskazała Freindla. Wyrok wykonano w biały dzień, w kawiarni u zbiegu Wilczej i Koszykowej. Gdy już po wojnie Moczarski znalazł się w więzieniu oskarżony o działalność antykomunistyczną, Kuligowska związana od okupacji z PPR próbowała go ratować, ale dla prokuratury i sądu jej zeznanie nie miało żadnej wagi.

Praca w KWP, choć ryzykowna i bardzo obciążająca psychicznie, stanowiła dla Moczarskiego przedmiot szczególnej dumy. To w tym miejscu miał poczucie, że postępuje według jasnych kryteriów i ma swój udział w wymierzaniu sprawiedliwości wobec ludzi, którzy wykorzystując warunki narzucone przez okupację, dopuszczali się łajdactw i zbrodni.

Kilkanaście lat później w stalinowskim więzieniu usłyszał, na podstawie spreparowanych dowodów i wymuszonych torturami zeznań innych więźniów, zarzut kolaboracji z Niemcami w zwalczaniu działaczy komunistycznego podziemia. Poziom absurdu tego zarzutu był tak olbrzymi i tak bardzo uderzał w poczucie własnej wartości, że zmobilizował Moczarskiego do walki o dobre imię, która uchroniła wszystkich oskarżonych w procesie KWP przed procesem pokazowym.

Kierownictwo Walki Podziemnej informowało ludność Warszawy o przeprowadzonych egzekucjach.

fot.Polskie Państwo Podziemne/domena publiczna Kierownictwo Walki Podziemnej informowało ludność Warszawy o przeprowadzonych egzekucjach.

W liście do adwokata Władysława Winawera, pisanym z więzienia w Sztumie zimą 1955 roku, Kazimierz Moczarski próbował zrekonstruować z pamięci przebieg wydarzeń sprzed niemal dwunastu lat:

Moje archiwum zostało spalone w czasie powstania warszawskiego w jakimś domu gdzieś przy moście Poniatowskiego. Ale chyba dwa pozostałe egzemplarze musiały gdzieś pozostać […]. W każdym razie oryginał moich rozpracowań lub ich odpisy były gdzieś zachowane i o ile wiem to b. MBP znało treść tych rozpracowań.

Z tych rozpracowań widziałby pan wyraźnie, jak starałem się w miarę moich skromnych ówczesnych możliwości wziąć udział w akcji chroniącej częściowo społeczeństwo (ludzi nieupolitycznionych, ludzi pochodzenia żydowskiego, AK‑owców, AL‑owców, endeków, socjalistów, komunistów, katolików itd.).

Źródło:

Powyższy tekst stanowi fragment książki Anny Machcewicz pt. „Kazimierz Moczarski. Biografia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Tytuł, lead, wstęp, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, śródtytuły oraz wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów.

 

Komentarze (2)

  1. Marian Skwara Odpowiedz

    „Polskie sądy ścigały i skazywały … „wyłapywaczy Żydów”. Ta teza autorki nie ma pokrycia w pracach specjalistów zajmujących sie tym obszerem. Dariusz Libionka [Polacy i Żydzi pod okupacja hitlerowską 1938-1945, IPN 2006] wykazał, że za samo szmalcownictwo i prześladowanie Żydów podziemne państwo nie ścigało, a deliktem to się stało dopiero od maja 1943, kiedy większość polskich Żydów byla już wymordowana. Postępowanie wobec szmalcownika wszczynano tylko wtedy, gdy uznano go za groźnego także dla Polaków, np. jako konfidenta gestapo. Aleksander Kamiński („Kamienie na szaniec”) napisał we wspomnieniach, że na próżno domagał się ogłoszenia chociaż fikcyjnych wyroków za szmalcownictwo.

  2. Stanislaw Gadomski Odpowiedz

    Nie wymierzała sprawiedliwości. Zabijała wrogów, Nie było warunków na sprawiedliwe procesy: prokurator, obrońca sędzia, świadkowie, dowody rzeczowe i obecność oskarżonego na procesie z ewentualną apelacją po wyroku.
    To nie jest moja historia, to jest nie moja polityka historyczna.

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.