Twoja Historia

Portal dla tych, którzy wierzą, że przeszłość ma znaczenie. I że historia to sztuka dyskusji, a nie propagandy.

Jak cywile pomagali bronić Warszawy we wrześniu 1939 roku?

Warszawy broniły stosunkowo niewielkie siły. Tym cenniejsza była pomoc ludności cywilnej.

fot.domena publiczna Warszawy broniły stosunkowo niewielkie siły. Tym cenniejsza była pomoc ludności cywilnej.

„Bombardowanie wywołuje raczej zawziętość i chęć najszybszego odwetu aniżeli załamanie duchowe” – pisał o postawie warszawiaków prezydent Stefan Starzyński. Rzeczywiście, mieszkańcy stolicy bronili swojego miasta przed Niemcami w każdy dostępny sposób. Nawet, jeśli oznaczało to atakowanie czołgów z użyciem samych kamieni. 

Zaskakująco szybkie posuwanie się niemieckich kolumn pancernych i zmotoryzowanych w kierunku Warszawy zmusiło polskie dowództwo do podjęcia przygotowań do obrony stolicy już w pierwszych dniach wojny. Minister spraw wojskowych, generał Tadeusz Kasprzycki, wydał stosowne rozkazy 3 września 1939 roku. Odpowiedzialnością za miasto obarczył dotychczasowego dowódcę Straży Granicznej, generała Waleriana Czumę, który oparł się na oficerach Komendy Głównej Straży Granicznej. W praktyce organizacja obrony i realne dowodzenie pozostało w rękach tego ostatniego nawet po tym, jak 8 września marszałek Edward Rydz-Śmigły przekazał je formalnie generałowi Juliuszowi Rómmlowi.

Generał Rómmel powołał Komitet Obywatelski przy Dowództwie Obrony Warszawy, nazywany powszechnie Radą Obrony Stolicy. Znaleźli się w nim przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycznych, w tym także opozycyjnych. Po opuszczeniu kraju przez rząd i dowództwo wojskowe to właśnie Komitet pełnił rolę przedstawicielstwa politycznego społeczeństwa.

Stanowisko cywilnego komisarza obrony powierzono natomiast prezydentowi miasta, Stefanowi Starzyńskiemu, majorowi rezerwy i byłemu legioniście. Z wielką energią starał się on organizować życie w oblężonym mieście, zapewniać mieszkańcom zaopatrzenie i opiekę medyczną, a także podtrzymywać morale.

Kamieniami w czołgi

Formowana ad hoc załoga Warszawy nie była liczna, dlatego do obrony szybko zaangażowano także cywilnych mieszkańców. 6 września szef propagandy w Sztabie Naczelnego Wodza, pułkownik Roman Umiastowski zaapelował przez radio do warszawiaków o udział w budowie barykad i umocnień. Jednocześnie wezwał wszystkich niezmobilizowanych dotąd mężczyzn do natychmiastowego opuszczenia stolicy i udania się na wschód, gdzie mieli zostać wcieleni w szeregi wojska.

W budowie umocnień brali udział wszyscy niezmobilizowani mieszkańcy stolicy.

fot.Julien Bryan/domena publiczna W budowie umocnień brali udział wszyscy niezmobilizowani mieszkańcy stolicy.

Apel ten wywołał w stolicy niemałe zamieszanie i pogłębił chaos na i tak zatłoczonych uciekinierami drogach. Tego samego dnia Starzyński powołał jednak do życia Straż Obywatelską i odtworzył organy porządkowe. Pozwoliło to zaprowadzić ład w mieście ogarniętym gorączką ewakuacyjną.

Cywile nie zawiedli i ochoczo wzięli udział w budowie polowych umocnień: okopów, rowów przeciwczołgowych oraz barykad wznoszonych na ważniejszych ulicach. Pokazali też, że z powodzeniem mogą uczestniczyć w bezpośrednich walkach. Oto 9 września mieszkańcy Ochoty przyczynili się do odparcia ataku niemieckiej piechoty zmotoryzowanej. Tak opisuje to Apoloniusz Zawilski (nota bene sam uczestnik wojny obronnej) w książce „Bitwy polskiego września”:

Ramię w ramię z oddziałami żołnierzy uczestniczyła w walce ludność cywilna, nierzadko kobiety i młodzi chłopcy, obrzucający czołgi z pięter i piwnic granatami, butelkami z benzyną lub kamieniami.

Na każdym dachu

Rola cywilnych obrońców wzrosła w następnych dniach. Z powodu częstych bombardowań lotniczych i ostrzału artyleryjskiego w Warszawie prawie nieustannie wybuchały pożary. Zdarzało się, że w ciągu doby pojawiało się ich nawet 150! Zawodowa straż pożarna nie nadążała z gaszeniem, zwrócono się więc o wsparcie ochotników. Odzew był ogromny. Tworzono ochotnicze brygady ogniowe i wykorzystywano straże pożarne opuszczonych zakładów przemysłowych.  Powstawały także oddziały kobiece.

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Apoloniusza Zawilskiego "Bitwy polskiego września" (Znak Horyzont 2018).

Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Apoloniusza Zawilskiego „Bitwy polskiego września” (Znak Horyzont 2018).

Inną formą współpracy ludności cywilnej przy obronie stolicy była służba przeciwlotnicza. Miała ona swoje kierownictwa na wszystkich szczeblach administracji miasta i przedstawicieli w każdym domu, w każdej klatce schodowej i na każdym dachu. Ochotnicy pełnili nieustanną służbę obserwacyjno-alarmową, wypatrując niemieckich samolotów, ostrzału i kolejnych pożarów. Członkowie służby przeciwlotniczej, jak pisze Zawilski:

Tworzyli drużyny przeciwpożarowe, zrzucali z dachów bomby zapalające, wyciągali z gruzów zabitych i rannych, udzielali pierwszej pomocy sanitarnej. Pod tym względem najświetniejszą kartę zapisały harcerki warszawskie pod kierownictwem hm. Natalii Nekraszowej.

Równolegle działały oddziały budowlano-remontowe, które „ratowały zbombardowane domy przed zawaleniem lub je rozbierały, gdy stan ich groził mieszkańcom i przechodniom, oczyszczały ulice i skrzyżowania„. Co więcej, w stolicy funkcjonowało też specjalnepogotowie techniczne, strzegące mostów na Wiśle. Kierował nim Ludwik Grzybowski.  

Zachrypnięty głos

Powołana przez prezydenta Starzyńskiego Straż Obywatelska osiągnęła liczbę 5 tysięcy członków. Pełniła ona funkcje porządkowe i odpowiadała za bezpieczeństwo obywateli. Tropiła dywersantów i szpiegów, dbała o czystość i higienę, a także organizowała pomoc sanitarną i techniczną. Strzegła opuszczonych mieszkań, urzędów i przedsiębiorstw. Zajmowała się też aprowizacją, organizując grupy wypadowe po żywność do Puszczy Kampinoskiej i w okolice Sochaczewa. Tak wyprawy po ziemniaki opisał w swoich wspomnieniach „Widziałem oblężenie Warszawy” świadek tych wydarzeń, Andrzej Neuman:

Wyznaczono do tego specjalne grupy kopaczy, które udają się na pola otaczające Warszawę. Jest to krańcowo niebezpieczna praca, gdyż stanowią oni łatwy łup dla niemieckich pilotów. Ale kopacze zazwyczaj nie opuszczają miasta przed zmrokiem i pracują całą noc, by powrócić z zebranymi ziemniakami we wczesnych godzinach rannych.

Cywile służyli między innymi w siłach porządkowych.

fot.Julien Bryan/domena publiczna Cywile służyli między innymi w siłach porządkowych.

Dzięki inicjatywie społecznej po zdemontowaniu rozgłośni w Raszynie uruchomiona została radiostacja Warszawa II. Prawie od końca obrony nadawała ona w świat informacje o walce polskiej stolicy. Słynne radiowe przemówienia prezydenta Starzyńskiego, kierowane do mieszkańców i żołnierzy, miały  wielki wpływ na podtrzymanie woli oporu. Coraz bardziej zachrypniętym, ale mocnym i dramatycznym głosem podnosił na duchu, wyjaśniał sens ponoszonych ofiar, piętnował niemieckie ataki na ludność cywilną, apelował o wytrwanie. Każda jego audycja kończyła się odegraniem „Warszawianki”.

Wola walki

Mieszkańcy miasta zgłaszali się też o oddziałów ochotniczych. Rywalizowały tu ze sobą Ochotnicze Bataliony Obrony Warszawy, którym patronował prezydent Starzyński, oraz Robotnicze Bataliony Obrony Warszawy, organizowane przez działacza PPS Mieczysława Niedziałkowskiego oraz związanego z PPS kapitana Mariana Keniga.

Napływ ochotników był tak duży, że najpierw powstały dwa Robotnicze Bataliony, potem dwa Pułki, a wreszcie Robotnicza Brygada Obrony Warszawy, licząca około 6 tysięcy ludzi. Pełniła ona początkowo tylko służbę pomocniczą, ale potem około tysiąca ochotników skierowano jako uzupełnienie do oddziałów wojskowych. Reszta wykonywała prace saperskie, obsługiwała łączność, a także wypełniała zadania dywersyjne i wywiadowcze.

Jak wynika z relacji uczestników wydarzeń, mimo skrajnie trudnych warunków życia podczas oblężenia, wola walki cywilnych mieszkańców była ogromna. Zawilski cytuje fragment wywiadu udzielonego „Kurierowi Warszawskiemu” przez amerykańskiego dziennikarza Juliena Bryana, który dokumentował obronę:

Najbardziej mnie jednak uderzyła i zachwyciła postawa ludności cywilnej. U was wszyscy są żołnierzami: kobiety, dzieci, starcy. Widziałem dzieci i kobiety, które budowały barykady. Widziałem starców, którzy nie lękając się szli w płomienie, aby ratować dobytek cudzy…

Ludność Warszawy nie poddawała się. Na zdjęciu rodzina, która straciła dach nad głową, przy codziennych obowiązkach.

fot.Julien Bryan/domena publiczna Ludność Warszawy nie poddawała się. Na zdjęciu rodzina, która straciła dach nad głową, przy codziennych obowiązkach.

W podobnym duchu pisał w raporcie z 17 września prezydent Starzyński. Jego fragmenty w książce „Bitwy polskiego września” przytacza Apoloniusz Zawilski:

Ludność Warszawy po kilku dniach przyzwyczaiła się do nalotów i reakcja psychiczna jest już stosunkowo niewielka. Stwierdzić należy, że bombardowanie wywołuje raczej zawziętość i chęć najszybszego odwetu aniżeli załamanie duchowe… Daje się jednak zauważyć pewne rozczarowanie do władz wojskowych.

Ludność myśli o działaniach ofensywnych na większą czy nawet mniejszą skalę, jednak takich, które by zaspokajały tkwiącą w odważnych duszach mieszkańców stolicy potrzebę akcji bojowej, a nie jedynie obrończej… Ludność gotowa jest poprzeć inicjatywę wojska w tym kierunku…

Pierwszy nalot dywanowy

Wolę walki warszawianie pokazali raz jeszcze 24 i 25 września, gdy Niemcy przeprowadzili huraganowy ostrzał artyleryjski, a następnie –dywanowy nalot na miasto w skali dotychczas nieznanej w historii wojen. Mieszkańcy po chwilowym szoku zabrali się do odgrzebywania rannych i zasypanych, gaszenia szalejących pożarów, zrzucania z dachów bomb zapalających, które nie wybuchły.

W bombardowanych szpitalach lekarze i pielęgniarki nieustannie udzielali pomocy rannym. Badacze oceniają, że w tym pierwszym nalocie dywanowym II wojny światowej zginęło około 10 tysięcy ludzi, a 30 tysięcy odniosło rany. Aż 12 procent zabudowy Warszawy zostało zniszczone. W takiej sytuacji, wobec tragicznej sytuacji ludności cywilnej, obawy przed wybuchem epidemii i braku głębszego celu operacyjnego dalszej obrony, podjęto decyzję o kapitulacji. Nastąpiła ona 28 września.

Warszawa skapitulowała 28 września 1939 roku.

fot.Wojskowa Agencja Fotograficzna/domena publiczna Warszawa skapitulowała 28 września 1939 roku.

Rolę cywilnych mieszkańców w prawie trzytygodniowej obronie stolicy docenił cytowany w „Bitwach polskiego września” szef sztabu obrony Warszawy, pułkownik Tadeusz Tomaszewski. Jak podsumował:

Druga część obrony to epos nie wojska i dowódców, a ludności i jej prezydenta. Pamiętać należy, że po raz pierwszy w historii wojen ponadmilionowe miasto, nie przygotowane ani materialnie, ani psychicznie, poddane zostało wielkiej próbie i próbę tę wytrzymało w postawie moralnej nie do opowiedzenia (…).

Niemcy nie byli zmuszeni zdobywać Warszawy. Wykorzystali świetną sposobność, by Warszawę zamienić na poligon doświadczalny, a poza tym mieli i cel drugi: zniszczeniem stolicy Polski wzbudzić grozę w ludach Europy, którą mieli ujarzmić (…). Toteż ciężar cierpień, strat, wysiłków, ciężar ofiarności, poświęcenia spadł nie na wojsko, a na ludność.

Zobacz też hasła poświęcone kampanii wrześniowej w naszym leksykonie bitew.

Bibliografia:

  1. Apoloniusz Zawilski, Bitwy polskiego września, Znak Horyzont 2019.
  2. Alexander Polonius, Widziałem oblężenie Warszawy, Rebis 2018.
  3. Lech Wyszczelski, Warszawa 1939, Bellona 2009.

Dramatyczna historia kampanii wrześniowej dzień po dniu:

Komentarze

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.